Dodany: 10.01.2020 18:31|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Ceń swój mózg bardziej, niż swój smartfon!


Ciekawe, czy w ogóle jest wśród nas ktoś taki, kto używa komórki wyłącznie do telefonowania i wysyłania smsów, no, ostatecznie jeszcze jako budzika i przypominajki? Ba, ale przecież nie po to kupuje się telefon za tyle-a-tyle, obdarzony tyloma-a-tyloma możliwościami, żeby korzystać z niego jak z jakiejś przedpotopowej „cegły z antenką”, nieprawdaż? Żeby, gdy się jest w obcym mieście, nie trzeba było po nim łazić z papierową mapą wielkości ręcznika, która i tak nam nie powie, w jakich godzinach otwarte są muzea i w której knajpce można zjeść najlepszą specjalność regionu; żeby za pomocą paru kliknięć można było wypożyczyć i uruchomić elektryczne auto lub hulajnogę, odebrać leki w aptece, podesłać koledze książkę albo promotorowi szkic pracy magisterskiej bez potrzeby pakowania do koperty i naklejania znaczka, zamówić do domu pizzę i posłuchać piosenki, której nie mamy na żadnej z posiadanych płyt. Przecież po to jest postęp techniczny, żeby z niego korzystać! To prawda.

Ale przejdźmy dalej: kto z nas potrafi się nie odrywać od pracy przy komputerze za każdym razem, gdy w rogu ekranu wyskoczy powiadomienie? Przeczytać do końca kilkustronicowy artykuł w portalu internetowym, nie klikając w podświetlone linki? Nie nosić komórki ze sobą nawet do łazienki i piwnicy? Zasnąć spokojnie, nie sprawdziwszy poczty na wszystkich swoich kontach i wiadomości na Twitterze? Wstrzymać się od natychmiastowego wrzucenia na Instagram każdego zrobionego zdjęcia?
I jeszcze dalej: ilu z nas nigdy jeszcze nie widziało dwulatka, wydzierającego matce z ręki smartfon? Siedmiolatka, reagującego histerycznym wrzaskiem na próbę odebrania mu tabletu na czas zasiadania do posiłku? Osiemnasto-, trzydziesto- albo i pięćdziesięciolatka, nerwowo przesuwającego palcem po ekraniku podczas jazdy ruchomymi schodami, przechodzenia przez ulicę, wsiadania do pociągu? Całej rodziny albo grupy przyjaciół, która rozsiadła się na kocach pod drzewami czy przy kawiarnianych stolikach, lecz zamiast kontemplować uroki życia i beztrosko gawędzić, wszyscy siedzą w milczeniu, poodwracani do siebie bokiem, wpatrzeni w trzymane w garści pudełeczka?

Wraz z rozrastaniem się sieci www i postępem w zakresie technologii mobilnych rośnie liczba dowodów, że choć w pewnych aspektach znacznie ułatwiają nam one życie, to w innych wcale nie są dla nas takie dobroczynne. Ich wpływem na nasz układ nerwowy zajął się szwedzki psychiatra Anders Hansen, a rezultaty swoich przemyśleń, wsparte wynikami badań naukowych publikowanych w renomowanych czasopismach przez badaczy z różnych krajów, przedstawił w najnowszej swojej książce, „Wyloguj swój mózg”.

Wnioski są dość jednoznaczne: ewolucja na przestrzeni tysięcy lat wyposażyła ludzki mózg w szereg mechanizmów, ułatwiających nam przetrwanie w mniej lub bardziej nieprzyjaznym środowisku, nie zdążyła go natomiast przygotować do radzenia sobie z natłokiem bodźców i informacji, napływających z cyfrowego świata. W rezultacie mamy na wyciągnięcie ręki wiedzę, o jakiej nie śniło się żadnej z poprzednich generacji, ale niekoniecznie potrafimy ją przetwarzać; możemy wirtualnie podyskutować z prezydentem USA albo reżyserem naszego ulubionego filmu, ale sprawia nam problem dowiedzenie się, o czym marzy i czego się boi nasz rodzic, współmałżonek, dziecko; możemy mieć setki znajomych, którym spodoba się nasza fotka z wakacji, ale nikogo, kto by z nami posiedział i pomilczał, gdy spotka nas coś niedobrego… Już od wieku szkolnego miewamy coraz większe trudności z zasypianiem, z koncentracją uwagi, z zapamiętywaniem czytanych treści i prostych danych – i jeśli nawet smartfony i tablety nie ponoszą za to wszystko wyłącznej odpowiedzialności, to bez wątpienia brak umiaru w ich używaniu szkodzi.

Co zrobić, by tak nie było? Autor formułuje tutaj garść nieprawdopodobnie prostych zaleceń; właściwie mógłby je wymyślić każdy z nas… gdyby mu tylko przyszły do głowy: „wyłącz telefon komórkowy na jedną lub dwie godziny dziennie (…). Włącz tryb wyciszenia, kiedy prowadzisz samochód (…). Nie otwieraj e-maila z pracy przed pójściem spać (…). Odinstaluj media społecznościowe w telefonie i używaj ich tylko na komputerze”[1]. I przypomina, że ewolucja ukształtowała nas do ruchu – więc jeśli go zaniedbamy, pogorszy nam się nie tylko sprawność fizyczna, ale i umysłowa. Dla zdrowia mózgu wystarczy banalne „45 minut trzy razy w tygodniu” – i nie, „niepotrzebne są żadne maratony (…). Zaskakująco dobre efekty można osiągnąć dzięki chodzeniu w szybkim tempie”[2]. To mogę potwierdzić – spróbowałam na jakiś czas przed przeczytaniem tej książki.

A czyta się ją wyjątkowo przyjemnie; autor stara się nawet rozważania anatomiczno-fizjologiczne i wyniki badań naukowych ująć w słowa na tyle proste, by zrozumiał je człowiek bez wykształcenia specjalistycznego, ba, nawet starszy nastolatek – wystarczy mieć minimum wiedzy o budowie układu nerwowego, a resztę Hansen nam objaśni spójnie i wyraziście. Gdyby ktoś nie dowierzał cytowanym w tekście wynikom badań, może sam sprawdzić, sięgając do zamieszczonej na końcu bibliografii (część tekstów ma nawet podane adresy internetowe).

Polecam każdemu, komu dobrostan własnego mózgu jest milszy, niż własny smartfon!

[1] Anders Hansen, „Wyloguj swój mózg: Jak zadbać o swój mózg w dobie nowych technologii”, przeł. Emilia Fabisiak, wyd. Znak, 2020, s. 229-232.
[2] Tamże, s. 198.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 4395
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 10
Użytkownik: miłośniczka 10.01.2020 21:11 napisał(a):
Odpowiedź na: Ciekawe, czy w ogóle jest... | dot59Opiekun BiblioNETki
Bardzo dobra recenzja, Dot! Ja na szczęście nie mam problemu z odłożeniem telefonu, reaguję głównie na telefony i sms-y, po macoszemu traktując komunikatory typu Messenger czy What'sUp, na swą pocztę prywatną wchodzę kilka razy w tygodniu, załatwiając za jednym posiedzeniem wszystkie maile, a poczty służbowej poza godzinami pracy nie sprawdzam wcale. Ale obserwuję świat na zewnątrz, dzieci moich przyjaciół, moją siostrzenicę, chodzę po kawiarniach i knajpach, w których rzucają mi się w oczy grupy ludzi zapatrzonych w telefony, raz nawet obserwowałam taką randkę bez rozmowy, ale za to ze wzrokiem w szklanym ekranie (czy z czego tam ten ekran jest). I sądzę, że tego typu publikacje są teraz niezwykle ważkie, i choć sporo się w sumie o tym mówi, to tego głosu rozsądku nigdy za wiele, zwłaszcza, jeśli to rzetelnie, w oparciu o naukowe badania napisana książka.
Dzięki za tę recenzję!
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 11.01.2020 08:30 napisał(a):
Odpowiedź na: Bardzo dobra recenzja, Do... | miłośniczka
Bardzo potrzebne, chociaż obawiam się, że w pierwszym rzędzie trafią do tych, którzy - jak my - zdają sobie sprawę z ujemnych stron wszechcyfrowości i wszechmobilności...
Ja na telefonie to sobie mogę co najwyżej pograć w sudoku, bo mam stareńką komóreczkę mieszczącą się w dłoni. Ale ma wszystko, czego mi w telefonie trzeba: dzwoni, pozwala pisać i odbierać smsy, ma budzik i kalendarz. W sudoku gram tylko wtedy, gdy gdzieś jestem, gdzie nie da się czytać ani pisać. Aha, i fotkę zrobić też się da, ale jeszcze nie doszłam do tego, jak ją przegrać na komputer :-), chociaż komórki używam już z 5 lat (wcześniej miałam podobny model, z czarno-białym ekranikiem).
Od internetu mam komputer, przy którym i tak siedzę z 8 godzin dziennie - i przy okazji, owszem, zauważam, że jak mi zależy na odpowiedzi od kogoś, to sprawdzam pocztę cztery razy na godzinę. I klikam w powiadomienia w rogu, choć na razie mam jeszcze tyle rozsądku, żeby
je selekcjonować. I denerwuję się, jak się Biblionetka zawiesi. Ale także, jak gdzieś wypatrzę jakiś konkurs, w którym można wygrać książkę, a potem się okazuje, że warunkiem jest polubienie czegoś tam na fejsie albo wrzucenie zdjęcia na insta, bo jak na razie jestem niespołecznościowa :-).
Użytkownik: Pingwinek 11.01.2020 10:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Ciekawe, czy w ogóle jest... | dot59Opiekun BiblioNETki
"Ciekawe, czy w ogóle jest wśród nas ktoś taki, kto używa komórki wyłącznie do telefonowania i wysyłania smsów, no, ostatecznie jeszcze jako budzika i przypominajki?" - macham przyjaźnie łapką (a w niej moja klasyczna srebrna Nokia 6303i) :-)

Laptop - owszem, potrafi chodzić całą dobę i więcej, ale telefon to telefon. Gdy padnie (jednak mam go od 8,5 roku i na awarię totalną się - odpukać! - nie zanosi), pewnie kupię sobie smartfona (choć nie wyobrażam sobie sprzętu dotykowego - no ale podobno to tylko kwestia przyzwyczajenia...), bo i brak paru funkcjonalności czasami doskwiera (również w związku z książkami - wreszcie robiłabym w bibliotekach czytelne zdjęcia), generalnie przydałby się internet (jak na razie, facebook tylko na komputerze, zaś w rzeczy typu WhatsApp - czy, jak kpi sobie mój tata, "łapu-capu" - się nie bawię). Lecz mam nadzieję, że nigdy-przenigdy się nie uzależnię.

To straszne, jak technologia wdarła się w relacje międzyludzkie. Zdarzyło mi się już - i to nie raz - płakać, bo ktoś (Ktoś) wolał (woli?) wirtualne "konwersacje" od pogaduch ze mną. Mama, która jeszcze kilka lat temu nazywała rodzinnego peceta "narzędziem szatana". Ukochany Kolega, który z racji wieku i towarzystwa chyba nie pamięta ery sprzed elektronicznych gadżetów. Zawsze robi mi się potwornie przykro, kiedy próbuję rozmawiać, kiedy zależy mi na wysłuchaniu, a druga osoba nawet się nie stara, ucieka gdzie indziej, prowadząc równocześnie inny "dialog" w przestrzeni wirtualnej; wszystko staje się byle jakie, nie ma mowy o zainteresowaniu, skupieniu, zaangażowaniu. Często czuję się ostatnio nic niewarta i mam sporo smutnych przemyśleń.

"Chciałabym zepsuć te świecące prostokąty -
kiedyś tańczyliśmy...
Wszędzie świecące prostokąty."

Polecam: https://www.youtube.com/watch?v=jbpcdkVasJw
Użytkownik: xpil 17.01.2020 08:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Ciekawe, czy w ogóle jest... | dot59Opiekun BiblioNETki
Jestem, przyznaję ze wstydem, uzależniony od urządzeń mobilnych; bardzo chętnie przerzuciłbym się na głupiofon typu MP02 lub inny podobny, ale zawsze znajduję sobie wymówkę, żeby tego nie robić, bo to czy tamto. Na chwilę obecną moja wymówka to brak WhatsApp-a na głupiofonach (używam tego komunikatora intensywnie służbowo i prywatnie).

Niemniej jednak idea posiadania osobnego urządzenia "do internetu" i osobnego "do dzwonienia" przemawia do mnie coraz silniej.

Kiedyś się za to wezmę.

Kiedyś.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 17.01.2020 17:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Jestem, przyznaję ze wsty... | xpil
Ja to tak mam od zawsze, tzn. dwa osobne urządzenia, i choć cała rodzina mnie przekonuje, że nie wiem, co tracę - bo jeden mówi do zegarka, żeby mu pokazał na mapie najbliższą stację benzynową, a ja nie, druga sprawdza w telefonie, kiedy ksiądz chodzi po kolędzie, a ja nie, trzecia przez takiż telefon robi zakupy, a ja nie - jakoś nie odczuwam braku. Chociaż pewnie nadejdzie taka chwila, że bez smartfona nie będzie można biletu na autobus kupić, wtedy się poddam.
Użytkownik: janmamut 20.01.2020 12:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Ciekawe, czy w ogóle jest... | dot59Opiekun BiblioNETki
Nie po to kupuje się Nokię 6670 za 50 złotych, by mieć w niej te różne, całkiem niepotrzebne funkcje. :-)

No, może do budzika dodałbym jeszcze latarkę, ale to już naprawdę wszystko.
Użytkownik: Krzysztof 29.01.2020 23:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Ciekawe, czy w ogóle jest... | dot59Opiekun BiblioNETki
Doroto, wiesz, kto nie sprawdza co chwila wiadomości, kto nie upublicznia natychmiast swoich zdjęć, kto… Oboje to wiemy (nie tylko my, na szczęście), i chyba dlatego postrzegani jesteśmy jako wymierające dinozaury.
Natychmiastowa i powszechnie dostępna łączność ze znajomymi, spłyca nasze kontakty i przenosi coraz więcej naszego przeżywania w świat wirtualny.
Dobrze, że pisze się książki na ten temat. Szkoda tylko, że argumentacja w nich zawarta przekona tylko tych przekonanych. Inni zapewne do niej nie sięgną, a jeśli nawet, to i tak zwyczajów raczej nie zmienią.
Doroto, gratuluję dobrego tekstu.
Użytkownik: jolekp 30.01.2020 08:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Doroto, wiesz, kto nie sp... | Krzysztof
Ale dlaczego koniecznie spłyca? Uważam, że to za duże uogólnienie.
Mogę się zgodzić, że jeśli ktoś przedkłada kontakt wirtualny ponad spotkanie oko w oko, to nie jest zbyt dobrze. Ale nie zawsze ten kontakt bezpośredni jest możliwy, nie zawsze ma się znajomych w swoim miejscu zamieszkania, ludzie się przeprowadzają i po prostu nie mogą się regularnie spotykać, choćby bardzo chcieli - i w tej sytuacji kontakt wirtualny jest dobrym narzędziem do tego, żeby podtrzymywać znajomości, które bez tego zwyczajnie by umarły. Nie wszystko, co dzieje się wirtualnie, musi być z założenia gorsze.
Użytkownik: Krzysztof 30.01.2020 21:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Ale dlaczego koniecznie s... | jolekp
Niekoniecznie spłyca, to prawda. Powiedzmy, że do tego zmierza, że nierzadko tak się staje.
Nasze sposoby kontaktowania nie są jednakowej wartości. Spotkanie i bezpośrednia rozmowa na jednym biegunie, na drugim sporadyczne smsy i whatsapp.
Obecnie mamy więcej znajomych, ale zauważ, jak często nasze kontakty ograniczają się do tych nowoczesnych kanałów łącznością: smsowania, przysłania zdjęcia whatsapp’em, czy co tam jeszcze teraz jest modne.
Żeby jeszcze te zdjęcia były porządnie opisane! Zauważ, że czasami, może nawet często, mogąc zadzwonić, smsujemy. Bo szybciej i wygodniej.
Dawniej wiele z tych znajomości, obecnie podtrzymywanych nowoczesnością, po prostu skończyłyby się, teraz ich podtrzymywanie stwarza pozory bliskości. Uważam, że co prawda mamy więcej znajomych, ale mniej mamy dobrych znajomych czy przyjaciół. Na dbanie o przyjaźń nie mamy czasu, wszak musimy publikować dzisiejsze nasze zdjęcia i zajrzeć na dwadzieścia blogów, a w międzyczasie odpowiedzieć na parę listów, które teraz w istocie są smsami, zajrzeć tu i tu i jeszcze tam. Uważam, że dawnym sposobem, mianowicie długimi listami, można było (czasami) utrzymać znajomość na odległość, raczej nie da się pisaniem paru słów na smartfonie.
Nie twierdziłem, że wszystko, co nowoczesne, z założenia jest gorsze, bo oczywiście tak nie jest.
My tylko (niekoniecznie świadomie) przedkładamy ilość nad jakość. Chcemy mieć więcej, jakże często mamy mniej.
Użytkownik: fugare 09.02.2021 10:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Niekoniecznie spłyca, to ... | Krzysztof
Taka mała dygresja trochę odbiegająca od recenzji. Paradoksalnie, świadomość możliwości właściwie nieograniczonego kontaktu z innymi osobami weryfikuje nasze sympatie, nasze przyjaźnie, nasze relacje rodzinne. Czasem nie dzwoni się, choć to tylko mały ruch - przyciśnięcie guzika. Czasem nie dzwoni się, choć bardzo by się chciało, a czasem się czeka ze świadomością, że to tak niewiele kosztuje i tak wiele oznacza, jeśli ktoś nie dzwoni, nie pisze. Kiedyś można było się łudzić, że pewnie brakowało czasu, nie było budki po drodze, nie było żetonu, karty, bilonu... Dzisiaj jest wszystko jasne! Taki paradoks duchowego oddalenia mimo technologicznej bliskości.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: