Dodany: 31.12.2019 21:54|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Czytatnik: Czytam, bo żyję

Czytatka-remanentka XII 19


W grudniu z większości czytanych książek udało mi się napisać pełnowymiarowe recenzje, ale trochę na czytatkę zostało:

Płotki giną pierwsze (Marinina Aleksandra (właśc. Aleksiejewa Marina)) (4)
Bardzo nie lubię czytać cykli powieściowych – nawet kryminalnych – nie po kolei, ale nie zawsze się udaje skoordynować zapotrzebowanie z możliwościami (zwłaszcza, gdy polskie wydania ukazują się nie w tej kolejności, co oryginalne). Toteż choć się już dość dawno oswoiłam z faktem, że Nastia Kamieńska jest na emeryturze i spełnia się w roli prywatnego detektywa, postanowiłam naprostować ścieżkę, którą podążam, poznając jej perypetie, i wróciłam do punktu, w którym jako trzydziestopięciolatka szykuje się do zmiany stanu cywilnego. Ślub coraz bliżej, a ona zamiast myśleć o sukni i fryzurze, łamie sobie głowę nad dwiema zagadkowymi sprawami. Po ulicach Moskwy zaczął grasować seryjny morderca, który raz w tygodniu zabija celnym strzałem młodego mężczyznę. Niezależnie od tych ofiar ginie nowy pracownik Centrum Obsługi Cudzoziemców, a następnie milicjant, który przywiózł do Moskwy dokumentację śledztwa prowadzonego w Uralsku w sprawie podejrzenia przestępstwa gospodarczego. Tropy wiodą do pewnego funkcjonariusza MSW, lecz ten niespodziewanie znika. Przynajmniej z oczu organów przestrzegania prawa i porządku – ale nie czytelnika, który śledzi jego los równolegle z tokiem dochodzenia i podejrzewa, że Płatonow, choć kryształowym człowiekiem nie jest, to jednak w tej kwestii chyba nie zawinił. Kiedy udaje mu się znaleźć schronienie u pięknej nieznajomej i namówić ją, by w jego imieniu spróbowała przekazać paru osobom – w tym komuś ze śledczych z Pietrowki – niezbędne informacje, wydaje się, że już nic niespodziewanego się nie zdarzy. Ale pozory mylą… zarówno co do samego meritum sprawy, jak i do tego, czego mogliśmy po lekturze oczekiwać, bo właściwie więcej w niej Płatonowa i Kiry, niż Nastii i jej kolegów z wydziału, więcej thrillera, niż kryminału sensu stricto. Nie jest to zła powieść, ale wolę inne z tego cyklu.

Modowe rewolucje: Niezwykła historia naszych szaf (Żebrowska Karolina) (5)
Przepadam za książkami o historii rzeczy i zjawisk. Tym bardziej, gdy są ujęte w piękną oprawę plastyczną, w pewnym sensie zrównującą „zwykłą” pozycję popularnonaukową z wydawnictwami albumowymi. Tutaj – dzieje najrozmaitszych modowych (nie lubię tego słowa, ale skoro eksperci językoznawstwa je już zaakceptowali…) trendów i akcesoriów oraz sylwetki ikon mody (kolejne modne wyrażenie…) w towarzystwie mnóstwa ilustracji: reprodukcji obrazów i grafik, zdjęć prasowych, fotografii samej autorki w najróżniejszych, współczesnych i historycznych, strojach i fryzurach. Generalnie jestem zdania, że autor nie powinien zbyt szczodrze wzbogacać książki własnymi portretami, o ile nie jest ona autobiografią; w tym przypadku wystąpienie w roli modelki można zaakceptować, z jednym tylko wyjątkiem, mianowicie paru zdjęć, na których uśmiecha się nazbyt szeroko, prezentując niemal wszystkie – skądinąd piękne, ale przecież zupełnie zbędne dla analizy modowej tematyki – zęby.

Poszukiwanie (Link Charlotte) (4,5)
Dawno już nie czytałam żadnej powieści Link i kiedy się trafiła okazja, sięgnęłam po nią z przyjemnością, znajdując tam wszystko, co lubię w literaturze sensacyjnej/kryminalnej: dostatecznie zawiłą zagadkę (w niedużym nadmorskim mieście w tajemniczy sposób znika nastolatka. Kilka lat później następna. Po znalezieniu zwłok tej ostatniej zaczyna krążyć pogłoska o istnieniu „mordercy z wrzosowisk”. A tymczasem w ciągu tygodnia przepadają jeszcze dwie dziewczyny. Nie udało mi się trafnie wytypować podejrzanego wcześniej, niż głównej bohaterce), przynajmniej jedną postać, z którą się w jakiś sposób solidaryzuję (w tym przypadku wspomnianą główną bohaterkę, policjantkę Kate Linville) i dobrze nakreślone tło obyczajowe (tu – dwie rodziny dysfunkcyjne. Allardowie, podopieczni opieki społecznej, i Goldsby, którym pomocy pozornie nie potrzeba – są przecież wykształceni, on jest lekarzem w miejscowej przychodni, ona prowadzi pensjonat – lecz z czasem okazuje się, że tak różowo u nich nie jest…). A do tego klimat jorkszyrskich wrzosowisk, niemal ten sam, co w powieściach sióstr Brontë.

Wielki Ogarniacz Życia czyli Jak być szczęśliwym nie robiąc niczego (Pani Bukowa (pseud.)) (4,5)
Zabawna parodia literatury w stylu „Bridget Jones” i zarazem poradników dostarczających recept na wszystko: jak schudnąć, jak znaleźć faceta, jak zostać perfekcyjną panią domu. Pani Bukowa lubi to, co lubiliby najprawdopodobniej wszyscy, gdyby się nie wstydzili przyznawać – czekoladę, pizzę, wino, leniuchowanie, wygodne, choć niekoniecznie eleganckie ubranie – i nie lubi tego, czego nie lubiliby wszyscy, gdyby się nie wstydzili przyznawać: robót domowych, zżerających 90% wolnego czasu, zdrowej, acz niesmacznej żywności, biegania i innych ćwiczeń fizycznych wykonywanych z przekonania, że tak trzeba, a nie dlatego, że ma się na nie ochotę, bzdurnych rozmów kwalifikacyjnych, pracy, która nie sprawia przyjemności, jednym słowem, wszystkiego, co się robi, bo tak wypada albo, bo się musi. Od razu się człowiekowi humor poprawia, gdy skonstatuje, że nie jest jedyną osobą na świecie, która nienawidzi diet, wysokich obcasów i budzików. Nawet, jeśli ta druga jest fikcyjna .

Księżniczka, łajdak i chłopak z Tatooine (Bracken Alexandra) (3,5)
Zatem Jedi zostać chcesz? (Gidwitz Adam) (3)
Strzeż się potęgi Ciemnej Strony! (Angleberger Tom) (3,5)
Kanoniczna trylogia „Gwiezdnych Wojen”, opowiedziana na nowo przez troje autorów z myślą o najmłodszych fanach Odległej Galaktyki, spełnia swoje zadanie o tyle, że rzeczywiście można ją spokojnie dać do czytania 10-12-latkom. Fajnym pomysłem są wymyślone przez autora drugiej części ćwiczenia, dzięki którym nieletni naśladowca Luke’a Skywalkera co prawda nie zostanie Jedi, ale nauczy się koncentracji i cierpliwości. Za to narracja tego tomu, nie dość, że w czasie teraźniejszym – co sprawdza się rzadko i raczej w literaturze psychologiczno-obyczajowej niż przygodowej – to jeszcze w 2 osobie l.poj. (autor przemawia w ten sposób do młodego czytelnika, stawiając go w roli Luke’a), nie jest tym, co lubię. Wolę tak, jak w pierwszym, czyli klasyczną opowieść.
Tom trzeci – również pisany w czasie teraźniejszym – ma z kolei plusy w postaci krótkich fragmencików opowiadanych z punktu widzenia Ewoków, zwłaszcza Widgeta, i wyjątkowo ładnych ilustracji. Wzruszają te same sceny, które wzruszały w filmie i w starym „Powrocie Jedi” Kahna, a irytuje nadmiar wyrażeń onomatopeicznych (ale może do młodszego czytelnika przemawiają one mocniej?).
Czyta się szybko, bo czcionka duża, a styl prosty, ale i tak nie zostanę zwolenniczką pisania od nowa starych historii w wersji uproszczonej.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 367
Dodaj komentarz
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: