Nie udał mi się grudzień, czytelniczo był kiepski i nudny. Miałam ochotę na czytadła, ale nie spodziewałam się, że tak źle trafię. Miłym przebłyskiem były opowiadania Tokarczuk, ale zmieszczone w chudej książeczce, więc skromne to pocieszenie.
1. /55/
Dwanaście życzeń (
Głogowska Karolina,
Troszczyńska Katarzyna)
Taka sobie współczesna opowieść wigilijna, w której gwiazda z samej stolicy wstydzi się swojego pochodzenia z małej wsi gdzieś w głębi interioru. Typowe, zupełnie nieodkrywcze, koniec łzawy, ale i tak czyta się dość przyjemnie.
2. /56/
Pod osłoną nocy (
Waters Sarah)
Jezu, jakie to jest nudne. Londyn, wojna, młodzi ludzie pozakochiwani w zupełnie nieodpowiednich osobach, trwanie w dziwnych związkach, homoseksualizm. Dużo tu palenia papierosów, parzenia herbaty, przenoszenia się z miejsca na miejsce rozmaitymi środkami transportu i innych, nic nie wnoszących treści - poddałam się po trzech podejściach i ponad 50% przeczytanego tekstu. Na plus należy policzyć opis brytyjskiej rzeczywistości podczas wojny i tuż po - tak różnej od polskiej pod wieloma względami.
3. /57/
Profesor Andrews w Warszawie; Wyspa (
Tokarczuk Olga)
Dwa opowiadania. Pierwsze czytałam już wcześniej, co zupełnie mi nie przeszkadza, bo u Tokarczuk przede wszystkim podoba mi się język. Używa prostych, precyzyjnych zdań - wyobrażam sobie, że takim mógłby przyrodnik opisywać nowo odkryty gatunek, bo jest tu zachwyt i świeżość.
Drugie należy do mojej własnej kategorii 'wyspa', bardzo przeze mnie lubianej. Każda z książek, które tam umieściłam, jest inna i o czym innym, wspólna jest izolacja.
Stąd cytat: "Gdyby Bóg rzeczywiście istniał, jak wytłumaczyłby się z tego wszystkiego?"
4. /58/
Czerwony namiot (
Diamant Anita)
Pretekstem do napisania tej powieści była pojawiająca się jeden raz w Biblii Dina, resztę autorka utkała ze strzępków informacji i własnej wyobraźni. Bliski Wschód sprzed kilku tysięcy lat pokazany z perspektywy kobiet - brzmi interesująco, ale niestety, jest to zwykłe czytadło bez żadnej wartości merytorycznej.
5. /59/
Podanie o miłość (
Grochola Katarzyna)
Zbiór opowiadań, historyjek takich 'z życia wziętych' i kilka nawet jest znośnych, ale ogólne wrażenie jest takie, że to strasznie kiepska literatura zarówno w warstwie językowej, jak i fabularnej. Jest tu kamieniarz łkający ze wzruszenia, gdy wywija kilofem wśród skał oraz inspektor policji również bliski płaczu w trakcie słuchania podejrzanych. Jest też kilku panów i władców. Zdecydowanie lepiej pograć w bierki, o czym informuję mądra po szkodzie.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.