Dodany: 05.03.2005 12:00|Autor: errator

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Kod Leonarda da Vinci
Brown Dan

Nieuk czy kanalia?


Niezależnie od wszystkich zarzutów, którymi obarcza się tę książkę, trzeba uczciwie przyznać, że Brown ma w doskonałym stopniu opanowany warsztat, czyli umiejętność sprawiającą, że, niezależnie od treści, z uwagą odwracamy każdą kolejną stronę. Wbrew pozorom, nie jest to rzecz występująca powszechnie wśród pisarzy - nawet tych sławnych i uznanych.

Do niewątpliwych atutów powieści należy również sprawnie skonstruowana fabuła, choć ilość "cudownych" zbiegów okoliczności jako żywo przywodzi na myśl XIX-wieczną prozę przygodową w stylu Juliusza Verne'a czy Aleksandra Dumasa. Niestety, inaczej niż jego wielcy poprzednicy, autor - już to z braku umiejętności, już to z lenistwa - często stosuje manewr absolutnie niedopuszczalny w tego rodzaju utworach: nie potrafiąc nagiąć książkowej fikcji do rzeczywistości, postępuje odwrotnie i nagina rzeczywistość do fabuły.

Konsekwencjami takich działań są tak zwane "szycia". Można szyć nićmi cienkimi i grubymi. Wedle standardów hollywoodzkich Brown używa średnich. Tak więc w Luwrze, gdzie wiszą bezcenne dla ludzkości obrazy, nie ma kamer, tylko ich atrapy, bo... bo galerii nie stać na pracowników ochrony; dzielna policjantka zrywa ze ściany obraz Leonarda da Vinci i nie włącza się system alarmowy, bo... bo systemu nie zdążono zresetować; w środku nocy z otoczonego przez policję banku wyjeżdża swobodnie furgonetka z podejrzanym kierowcą, bo... No właśnie. Bo inaczej ciężko byłoby autorowi sklecić fabułę - i to jest jedyne poprawne wyjaśnienie tego, jak i wielu innych "dziwacznych" przypadków.

Patrząc jednak na te potknięcia z szerszej, kulturowej perspektywy, trzeba przyznać, że takie "szycia" fabuły są dziś przecież na porządku dziennym, chociażby za sprawą megaprodukcji kinowych. Dlatego być może dla wielu z Was rzecz cała będzie - tak jak i dla mnie - leżeć w granicach dopuszczalnego błędu, tym bardziej, że dzięki dobremu rzemiosłu Browna całość czyta się naprawdę dobrze.

Nie mogę natomiast wybaczyć autorowi rojącej się od błędów i szytej ordynarną dratwą teorii spiskowej, która jest motorem całej intrygi. Są dwie możliwości: albo Brown jest nieukiem i właśnie z niedostatków wiedzy bierze się jego łatwość łączenia heterogenicznych elementów w naciąganą całość; albo też jest kanalią, która dla pieniędzy i całkiem świadomie stara się wywołać ogólnoświatową sensację, wycierając sobie usta papieżem, męką Jezusa i całą tradycją chrześcijaństwa.

Do możliwości, że autor jest nieukiem, nakłania mnie chociażby porównanie przez niego pustki, w którą wpadamy bezpośrednio po orgazmie, do nirwany - stanu, który można osiągnąć dzięki głębokiej medytacji. To tak, jakby porównać bezmyślną wesołość i otępienie po haszyszu do autentycznej radości, która towarzyszy na przykład mentalnym aktom twórczym. Coś takiego może powiedzieć tylko ktoś, kto nie ma zielonego pojęcia, czym jest buddyzm, nirwana, czy też prawdziwie ludzka potrzeba sacrum.

Jednak główna i - podkreślmy to - FAŁSZYWA teza powieści sugeruje raczej, że autor świadomie nagina fakty historyczne. Otóż Brown dowodzi, że współczesny, zdominowany przez mężczyzn świat to wina Kościoła, który konsekwentnie rugował z wyobrażeń religijnych Wielką Matkę - pogańską boginię płodności i miłości. Sąd ten jest nieprawdziwy, bo neolityczny matriarchat zaczął się przeobrażać w kulturę "męską" już u zarania społeczeństwa agrarnego, czyli jakieś 10.000 lat przed Chrystusem. Proces ten był stopniowy, długotrwały i choć Kościół - należy to przyznać gwoli uczciwości - maczał w nim palce, to jednak nie miał mocy decydującej. Całość wygląda więc na typowy marketing: z jednej strony zaskarbimy sobie łaski kobiet - to one dziś rządzą i kupują, więc dobrze, aby wiedziały, że kiedyś to one były obywatelkami pierwszej kategorii; z drugiej strony wywołamy ogólnoświatowy szum - i o to chodzi, bo nic tak nie napędza sprzedaży, jak porządny skandal.

Nie będę zdradzał intrygi i innych pseudonaukowych rewelacji Browna, bo byłoby to nie fair w stosunku do tych wszystkich, którzy jednak sięgną po książkę. Powiem tylko, że po przeczytaniu długo się zastanawiałem nad oceną. A to z tego powodu, że rzecz jest dobrze napisana od strony technicznej i trzyma w napięciu prawie do końca; z drugiej strony "kreatywna wiedza" autora jest na tyle naciągana i nakierowana na wywołanie taniej sensacji, że psuje to całą radość. Osobiście zdecydowałem się na ocenę "przeciętną", a jeśli miałbym zarekomendować tę książkę komuś innemu, to w skali od "koniecznie przeczytać" do "uciekać", użyłbym sformułowania "można przeczytać, ale bez rewelacji".


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 106090
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 39
Użytkownik: marica 06.03.2005 14:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Niezależnie od wszystkich... | errator
no cóż... książkę przeczytałam w dwa dni i byłam właściwie zachwycona. kilka dni później entuzjazm trochę już osłabł, ale i tak jestem zdania, że "Kod Leonarda da Vinci" to świetna lektura, tak jak autor zamieszczonej powyżej recenzji powiedział, jest to majstersztyk, bo strasznie wciąga. A że szyta jest grubymi nićmi? i co z tego? jak ktos jest dociekliwy to wszytsko moze sprawdzić <tzn co jest prawdą, a co fikcją>, niektórym takie sprawdzanie nie ejst potrzebne, wystarcza im to że spędzili kilka godzin nad trzymającą w napięciu powieścią. ze swoich prywatnych obserwacji wiem, że nawet ludzie, którzy na codzień nie są molami ksiązkowymi, byli dziełem Browna zachwyceni. trochę się gubię w tym pisaniu, bo to moja pierwsza recenzja na tej stronie, więc prosze o wyrozumiałosć, a książke Browna polecam z ręką na sercu wszystkim, zresztą inne jego powieści również.

P.S. czekam na druga część Kodu.... ;-D
Użytkownik: pilar_te 08.03.2005 17:11 napisał(a):
Odpowiedź na: no cóż... książkę przeczy... | marica
owszem, "Kod..." jest wciagający w tym sensie, że nie wiadomo kiedy mijają godziny spędzone na czytaniu. Ale jest to lektura która poza tym nie pozostawia, we mnie przynajmniej, głębszych wrażeń estetycznych. To taka książka, która może bawić i wciągnąć, ale szybko sie ją zapomina, nie pozostawia w pamięci żadnego wyraźnego śladu. Taka papka, historyjka do poczytania w pociagu. Preferuję autorów, którzy mają więcej do opowiedzenia, niż tylko fabułę... nie wiem, czy się jasno wyraziłam i czy to w ogóle zrozumiałe jest, o co mi chodzi :-)

Pozdrawiam ciepło
Użytkownik: Ananas 09.03.2005 23:55 napisał(a):
Odpowiedź na: owszem, "Kod..."... | pilar_te
Zgadzam się dokładnie z Twoją opinią o "Kodzie ...", przeczytałam go na badaniach w szpitalu (2 dni, zmrok o 16, światło szczątkowe), czas minął szybko, ale nie pozostało mi po niej nic z wyjątkiem irytacji zakończeniem powieści. Według mnie na ostatnich stronach wszystko zostaje wrzucone do jednego worka i mocno wstrząśnięte, byle dociągnąć do "the end". Miłośnikom starego dobrego Bonda można polecić finisz "Cyfrowej twierdzy". A może autor cytuje klasyków opisując, jak bohater "sobie tylko znanym sposobem" w ciągu godziny wychodzi z tysiąca opresji? A ja się niepotrzebnie zżymam oczekując po takiej książce chociaż cienia realizmu czy prawdopodobieństwa? Reasumując, oceniam książki Dana Browna jako czytadło do pociągu, ale tylko do 3/4 objętości książki, potem szkoda czasu, oczu i zaśmiecania umysłu pokrętnymi teoriami. Chyba że czytelnik potrafi potraktować je wyłącznie humorystycznie.
Pozdrawiam Ananas
Użytkownik: ShyGuy 10.04.2005 14:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Zgadzam się dokładnie z T... | Ananas
po jej przeczytaniu dlugo sie zastanawialem o co tu k**** chodzi w tej naszej calej religii?
co prawda nie dostrzeglem jakichs bledow czy czegos bo mam zaledwie 15 lat,ale wnioskujac z innych komentarzy Brown naprawde pzresadzil z tym wszystkim...trzeba przyznac,ze jest wrecz niesamowicie skonstruowana i straaaasznie wciage...ale po miesiacu sie o niej zapomina i siega sie po prawdziwe kryminaly

pozdro ShyGuy
Użytkownik: Natii 25.07.2006 15:04 napisał(a):
Odpowiedź na: no cóż... książkę przeczy... | marica
A czytałaś Ludluma czy chociażby Folleta? Polecam. :-)
Użytkownik: jakozak 18.07.2005 10:15 napisał(a):
Odpowiedź na: Niezależnie od wszystkich... | errator
Przeczytajcie sobie, kochani, do kompletu Video z Jezusem - Eschbacha... Pa! Jola
Użytkownik: errator 18.07.2005 11:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Niezależnie od wszystkich... | errator
>Po co w ogóle ktokolwiek szpera w kryminale i
>doszukuje się w nim prawd ostatecznych?

Ja myślę, że nikt tu niczego się nie doszukje. Po prostu pseudofakty Browna są na tyle niedorzeczne, że niektórym odbiera to całą radość z czyatnia. To wszystko.
Użytkownik: Czajka 18.07.2005 11:26 napisał(a):
Odpowiedź na: >Po co w ogóle ktokolwiek... | errator
Moim zdaniem nie doszukują się prawd ostatecznych ludzie w pewnym stopniu ukształtowani, z wiedzą i poglądami na pewnym poziomie. Natomiast uważam, że dla młodych ta książka jest szkodliwa. Nie są w stanie ocenić niedorzeczności tych teorii, a słowo pisane jednak przemawia silnie zgodnie z zasadą "napisane więc musi być prawda"
Użytkownik: errator 18.07.2005 12:06 napisał(a):
Odpowiedź na: Moim zdaniem nie doszukuj... | Czajka
Tak. Zgadzam się, że na nieukształowane, bardzo młode jeszcze umysły ta książka może mieć niedobry wpływ.
Użytkownik: gina163 29.07.2005 20:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Niezależnie od wszystkich... | errator
Ksiazke przeczytalam pchnela mnie do tego slawa i szum ktory wokolo niej powstal.Okey, zaczelo sie calkiem ciekawie i momentami bylo naprawde super jako kobieta poczulam sie swietnie ,autor najwyrazniej faworyzuje kobiety i pokrzywdzenie ich przez kosciol.Jednak kompletna katastrofa byl ten romans od siedmiu bolesci.Na jakies mocno prawdziwe historie nie liczylam to nie ksiazka dokumentalna.Wyczuwalam jednak wzloty i upadki weny tworczej Dana Browna.Ksiazka jest doskonala na nudne wieczory ale nie moze byc traktowana jak wyrocznia,chyba ,ze ktos chce dopatrywac sie spisku nawet w bajkach dla dzieci.Przeczytalam ,jednak poczulam sie rozczarowana liczylam na cos wiecej.Moze fakt,ze niespecjalna ze mnie katoliczka spowodowal,ze czytalam ja bez emocji zakwalifikowal ja w moim rozumieniu do pozycji dobrych ale tracacych przecietnoscia.
Użytkownik: errator 29.07.2005 22:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Ksiazke przeczytalam pchn... | gina163
>Jednak kompletna katastrofa byl ten romans od
>siedmiu bolesci

To prawda. Nie pisałem o tym, ale faktycznie ten romans kuleje od początku do końca.
Użytkownik: krzychus 05.08.2005 23:59 napisał(a):
Odpowiedź na: Niezależnie od wszystkich... | errator
Zupełnie się z tobą zgadzam.
Bardziej od Kodu podobały mi się Anioły i Demony, bo autor przynajmniej umyślnie nie próbuje przypodobać się feministkom, homoseksualistom itd. W ogóle Brown czasami traktuje swojego czytelnika jak -za przeproszeniem- debila i próbuje mu wciskać jakieś kity, a czasem nawet mądrzy się jak nauczyciel z liceum, co w "Kodzie" bardziej rzuca się w oczy. Co nie zmienia faktu, że z jego powieści można się wiele dowiedzieć.
Niestety autorowi wiele brakuje do np. Ludluma czy Grishama, ale to i tak dobre książki.

Użytkownik: Kiełbol 16.11.2005 23:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Zupełnie się z tobą zgadz... | krzychus
Dobra ksiązka i tyle, cóż niektórym ludzią brakuje wyobraźni i pewnie poczuli się nią urażeni(niesłusznie zupełnie),Brown przedstawił inny punkt widzenia na religie,przeciez to jego prawo jest w końcu autorem:)Ludzie wierzący jaki i cały kler ostro się "spultali" na tą ksiązke, czyżby w tej na pozór solidnej fikcji było coś co ich boli? A może faktycznie przez wieki żyliśmy w zakłamaniu...O takich powieściach się nie zapomina, nie ma się co oszukiwać. Gdyby była to "satyra" powiedzmy na Islam to pewnie zostałaby okrzyknieta superpowieścią przez ogół prokatolickiego społeczeństwa.Śmiać się chce z tego jak jeżą się na mysl o tej ksiązce księza i ten cały kler i ci wszysty pseudokatolicy...Niestety taki kraj kościelny,żenada...
Użytkownik: Natii 25.07.2006 15:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Dobra ksiązka i tyle, cóż... | Kiełbol
Hm... Wydaje mi się, że wiele osób tutaj (w tym ja) nie ocenia tej książki ze względu na to, jak przedstawia religię (poza tym to tylko książka, fikcja, o cóż tu się burzyć?), ale porównując np. do innych dzieł tego gatunku. A "Kodowi..." wiele brakuje do wspomnianego już Ludluma czy Grishama, których ja uważam za naprawdę dobrych przedstawicieli tego typu prozy.
Użytkownik: beholt2000 17.01.2006 22:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Niezależnie od wszystkich... | errator
Dziękuję Panu za inteligentną recenzję i zawarte w niej bystre uwagi.
Nie wiem czy kiedykolwiek przeczytam "Kod..." - na razie więcej mnie do tej książki zniechęca aniżeli zachęca.
Pozdrawiam
Użytkownik: errator 19.01.2006 09:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Dziękuję Panu za intelige... | beholt2000
heja, jak pisałem, "przeczytać można", bo, co by tu nie gadać, wyjąwszy wątek religijny, to z Browna jest niezły rzemieślnik, więc może warto poświęcić kilka wieczorów, tym bardziej, że KLD jest bardzo popularny, a czasami warto wiedzieć, o czym z takim zachwytem mówią inni :-), pzdr, e.
Użytkownik: jakozak 19.01.2006 11:00 napisał(a):
Odpowiedź na: heja, jak pisałem, "przec... | errator
Ani nieuk, ani kanalia. Normalny pisarz, który ma talent i pisze interesująco...
Myślę, że gdyby opluwał na przykład komunę wszyscy uważaliby go za geniusza. Jakaś epidemia nastała. Nie ruszać religii. Tabu. Taki sam temat, jak każdy inny.
Użytkownik: errator 19.01.2006 14:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Ani nieuk, ani kanalia. N... | jakozak
>myślę, że gdyby opluwał na przykład komunę
>wszyscy uważaliby go za geniusza

tak szczerze, to nie wydaje mi się, bo komunę większość ocenia jednak negatywnie, a chrześcijaństwo dla wielu pozostaje jakimś drogowskazem w życiu, tak samo jak dla wielu innych islam, czy judaizm.

a propos ostatniego wyznania, to zastanawiam się, co by się stało, gdyby jakiś inny pisarz, dla którego judaizm znaczy tyle samo, co dla Browna chrześcijaństwo, zbudował powieść podobną do KDL, ale znalazł w niej "historyczne, przekonywujące dowody", na to, że, powiedzmy, Bóg Izraela, to przebrany Mojżesz, który przy okazji był transwestytą i nałożnicą faraona, która straciwszy wdzięki, uciekła z bandą kochanków z Egiptu i tak naprawdę zaczęła się historia Narodu Wybranego.

myślę, że wtedy powstałaby wielka, międzynarodowa chryja i nie byłoby już tłumaczeń, że judaizm to tylko religia, a fabuła to tylko fabuła i przez następne pół roku świat trąbiłby bez przerwy o holocauście, znęcaniu się, lżeniu, biednego narodu, itp, a przecież tak właśnie chrześcijaństwo zelżył Brown, odzierając Jezusa z boskości, pzdr, e.

p.s. o podobnej fabule z udziałem Mahometa nawet boję się myśleć z uwagi na dość ogniste temperamenty wyznawców tejże religii, pzdr, e.
Użytkownik: Czajka 19.01.2006 14:36 napisał(a):
Odpowiedź na: >myślę, że gdyby opluwał ... | errator
Errator, chciałam skorzystać z okazji i zapytać Cię, jak traktować postać Ha-Nocri w Mistrzu i Małgorzacie, i sposób jej przedstawienia, bo przy oczywistych analogiach do Ewangelii, muszę przyznać, że budzi ono we mnie sprzeciw.
p.s. podobna fabuła z udziałem Mahometa - kara śmierci.
Użytkownik: errator 19.01.2006 15:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Errator, chciałam skorzys... | Czajka
> postać Ha-Nocri (...) sposób jej
> przedstawienia (...) budzi we mnie sprzeciw

we mnie nie, może trochę, bo w moim wyborażeniu, Jezus był jednak bardziej odważny - ostatecznie zrobił niezłą demolkę w tej świątyni :-) a do tego nawet dziś trzeba by mieć spore les cojones :-)

> podobna fabuła z udziałem Mahometa - kara
> śmierci

tak, choć nie wydaje mi się to najlepszym sposobem na zdobywanie prozelitów, ale cóż, co kraj, to obyczaj, pzdr, e.
Użytkownik: jakozak 19.01.2006 18:18 napisał(a):
Odpowiedź na: >myślę, że gdyby opluwał ... | errator
Kochani! To tylko kryminał!
Użytkownik: Meryś 01.02.2006 22:38 napisał(a):
Odpowiedź na: Kochani! To tylko krymina... | jakozak
zgadzam się i też dodałam mój komentarz
Użytkownik: Natii 25.07.2006 15:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Kochani! To tylko krymina... | jakozak
Zgadzam się. :-)
Użytkownik: Natii 25.07.2006 15:15 napisał(a):
Odpowiedź na: Ani nieuk, ani kanalia. N... | jakozak
Jolu, przyznam się, że widziałam na razie tylko film, ale zamierzam przeczytać książkę, by móc się wypowiadać w miarę "kompetentnie". :-) Ale wydaje mi się, że film bardzo od książki nie odbiega, co najwyżej niektóre wątki są uproszczone (jak to zazwyczaj bywa w ekranizacjach), więc się wypowiem. Najwyżej mnie poprawisz. Po pierwsze, nie rozumiem tego całego religijnego szumu wokół powieści. Ot, to po prostu książka, fikcja literacka (tak ja to traktuję), do której prawo ma każdy autor. Po drugie, pomysł jest ciekawy, ale jego wykonanie pozostawia wiele do życzenia. Film mnie znudził. Akcja nie jest wyważona, najpierw nic się nie dzieje, potem, nawet nie w połowie, następuje kulminacja i już do końca ciągnie się to niemiłosiernie. Pewnie byłabym zachwycona, gdyby nie fakt, że zetknęłam się już z o wiele lepszą sensacją. Nie będę wydawała teraz sądów o talencie Browna, przeczytam najpierw książkę, ale pewnie będzie tak, jak przypuszczam - słabiutko.
Użytkownik: Ascezja 19.01.2006 15:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Niezależnie od wszystkich... | errator
Jestes Troszke niekonsekwentny: najpierw piszesz o tzw.szyciach a w zakończeniu ze ksiąka jest dobra technicznie.Moim zdaniem jedno wyklucza drugie.Zdadzam sie ze ma w sobie "to coś" co nie pozwala zaprzestac lektury,jak równiez ze stwierdzeniem ze ta umiejetność jest zadkościa wsród autorów.Jesli chodzi o sam tytuł recenzji:Kanalia czy nieuk,to przychylałabym sie bardziej do tezy drugiej.
Użytkownik: errator 19.01.2006 16:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Jestes Troszke niekonsekw... | Ascezja
> Jestes Troszke niekonsekwentny: najpierw
> piszesz o tzw.szyciach a w zakończeniu ze
> ksiąka jest dobra technicznie

nie wiem, może źle się wyraziłem, w każdym razie chodzi mi o to, że na przykład Indiana Jones, Spielberga, to film mocno szyty, a jednocześnie dobry technicznie. nie wiem, czy to się przenosi na świat książek :-), pzdr, e.

Użytkownik: jakozak 19.01.2006 18:21 napisał(a):
Odpowiedź na: > Jestes Troszke niekonse... | errator
Przenosi.
Nie-ambitne, naciągane, ale ciekawe, bo tym miało być od początku.
Użytkownik: Ascezja 23.01.2006 22:47 napisał(a):
Odpowiedź na: > Jestes Troszke niekonse... | errator
W sumie to oboje macie rację.Taka sprzeczność jest możliwa i nie taka trudna do osiagniecia.Recenzja jest trafiona,inteligentna i przemyslana choc tytuł,który dla niej wymysliłes "Nieuk czy kanalia?" nieco mnie irytuje i nie wierze,by motywy, króre skłoniły Browna do napisania tej ksiażki zeweziły sie tylko do tych dwóch aspektów i były az tak drastyczne.Piszesz recenzje zawodowo?Takie odniosłam wrazenie.
Użytkownik: errator 24.01.2006 20:34 napisał(a):
Odpowiedź na: W sumie to oboje macie ra... | Ascezja
>"Nieuk czy kanalia?" (...) nie wierze, by
> motywy, króre skłoniły Browna do napisania tej
> ksiażki zeweziły sie tylko do tych dwóch
> aspektów

A jakie inne aspekty wchodzą, Twoim zdaniem, w rachubę.

> Piszesz recenzje zawodowo?

Nie.

> Takie odniosłam wrazenie.

:-) pzdr, e.
Użytkownik: Meryś 01.02.2006 22:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Niezależnie od wszystkich... | errator
O Matko!! Nie rozumiem dlaczego wielu ludzi traktuje tę książkę jako coś "anty" i od razu są komentarze że jest nie udolnie napisana, że ma banalną fabułę itd.. A zastanówmy się czy gdyby była to książka zgodna z tradycjami chrześcijańskimi to byłaby tak krytykowana?. Ja osobiście jestem katoliczką, ale mimo tego nie bulwersuje mnie ona (rzecz jasna mam na myśli tę książkę). Traktuje ją jako powieść detektywistyczną, oczywiście nie tak dobrą jak książki Agathy Christie (jeśli ktoś nie czytał, to gorąco polecam)i chyba każdy kto jest chrześcijaninem powinien traktować ją tak samo, bo czy np.gdy wydano Harrego Pottera ktoś złościł się na autorkę w takim samym stopniu jak na Browna, za to że jest tam magia, czarownice, zabobony(które także są anty chrześcijańskie)itp.? Nie.Bo traktowali to jako wymysł Rowling i tak samo (moim zdaniem) powinniśmy traktować i tę książkę.
Użytkownik: aleutka 25.04.2006 21:52 napisał(a):
Odpowiedź na: O Matko!! Nie rozumiem dl... | Meryś
Wiesz, byłaby, przynajmniej przeze mnie. Już tu pisałam o moim kosmicznym rozczarowaniu - wiedziałam że nie należy tego traktować jako książki rzetelnej pod względem historycznym czy merytorycznym ale wszyscy obiecywali że wciąga i to jak. A tu nic! Nuuuuda! A jak się ciężko czytało... Figa kosmiczna... Nie zmogłam:)

Oczywista nie mam zamiaru traktować tej książki jako wkładu teologicznego - bo to śmiech pusty budzi... Polemika z dyletantem niepotrzebnie go nobilituje.. Ale z drugiej strony czytałam gdzieś że większość kanadyjskich czytelników przyjmuje tę książkę jako prawdę historyczną i to budzi niepokój.
Użytkownik: errator 26.04.2006 09:00 napisał(a):
Odpowiedź na: Wiesz, byłaby, przynajmni... | aleutka
> większość kanadyjskich czytelników przyjmuje tę
> książkę jako prawdę historyczną i to budzi
> niepokój

Też tak uważam. Wielu ludzi nie ma czasu na czytanie, więc często bezkrytycznie przyjmują papkę Browna, uważając ją za coś w rodzaju realnego reportarzu, odsłaniającego szczelnie skrywane tajemnice, czy to polityczne czy dziejowe. Postępując tak, ludzie ci mimowolnie w swoich umysłach konotują wątpliwe rewlacje Browna jako po prostu prawdę i to jest raczej smutne niż niepokojące. Przynajmniej na razie :-), pzdr, e.
Użytkownik: Natii 25.07.2006 15:22 napisał(a):
Odpowiedź na: O Matko!! Nie rozumiem dl... | Meryś
Meryś, skoro książka jest nieudolnie napisana, to dlaczego oceniać ją inaczej? I naprawdę, chrześcijaństwo nie ma tutaj nic do rzeczy.
Użytkownik: dryas{0} obchodzi dzisiaj swoje urodziny BiblioNETkowe! Kliknij aby dowiedzieć się które! 25.04.2006 21:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Niezależnie od wszystkich... | errator
No cóż, o ile podzielam zdanie autora recenzji do oceny książki, o tyle nie zgadzam się do opinii o warsztacie pisarskim Dana Browna. Dla mnie książka była płaska, pozbawiona polotu jężykowego (to nie kwestia tłumaczenia polskiego, bo czytałam w oryginale), z mierną stylistyką i brakiem nowatorstra zarówno w płaszczyźnie językowej, jak i fabularnej. "Kod Leonarda dl Vinci" jest po prostu powieleniem rewelacji (pseudo)naukowych z innej książki "Święty Graal, Święta krew" i doprawdy nie wiem, czemu zawdzięcza swój sukces. Samo "demoaskowanie" ponaddwutysiącletniej historii chrześcijaństwa, odkrywanie zakulisowych rozgrywek koscielnych znakomitości i ekshumowanie teorii żeńskiego pierwiastka boskości nie jest wystarczająym powodem, aby przechodzić do porządku dziennego nad brakiem kunsztu literackiego Browna.
Można przeczytać. Ale tylko dla celów edukacyjnych - książka jest bowiem doskonałym przykłądem na to, jak z miernego czytadła uczynić wydawnbiczy sukces.
Użytkownik: errator 26.04.2006 08:51 napisał(a):
Odpowiedź na: No cóż, o ile podzielam z... | dryas{0} obchodzi dzisiaj swoje urodziny BiblioNETkowe! Kliknij aby dowiedzieć się które!
> nie zgadzam się do opinii o warsztacie
> pisarskim Dana Browna (...) Dla mnie książka
> była płaska, pozbawiona polotu jężykowego, z
> mierną stylistyką i brakiem nowatorstra
> zarówno w płaszczyźnie językowej, jak i
> fabularnej.

Moim zdaniem, dobry warsztat, niekoniecznie oznacza innowacje językowo-fabularne, a wręcz przeciwnie: operując na starych, sprawdzonych schematach, pisarz-rzemieślnik oferuje dobrze skrojone czytało, którego celem jest rozrywka. Wydaje się, że w takim ujęciu Brown ma jednak "dobry warsztat", ale oczywiście, w ostatecznym rozrachunku liczy się odbiór indywidualny, więc trudno będzie znaleźć złoty środek w tej kwestii :-) pzdr, e.
Użytkownik: Evvelina 03.05.2006 20:32 napisał(a):
Odpowiedź na: > nie zgadzam się do opin... | errator
No i pamiętajmy, że "rzemieślnik" niekoniecznie równa się z "artystą" - wręcz bardzo rzadko.
Świetna recencja, z którą w pełni się zgadzam, choć do stylu autora odnoszę się nieco bardziej krytycznie ;)
Użytkownik: Madame_S 25.07.2006 13:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Niezależnie od wszystkich... | errator
Ja się 'podepnę' pod 'głos w dysQsji' autorstwa "pilar_te" - rzeczywiście, kartki książki wertowałam bardzo szybko, a tempo wertowania było dyktowane wciągającą akcją (byłam wtedy głucha na wszelkie prośby mamy - nawet o pójście do sklepu, z czego zawsze mam 'profity' w postaci 'czegoś na ząb';) Jednakże jakiś czas później dumałam... Co właściwie z tej książki zostało w moich szarych komórkach? Otóż wspomnienia ciekawych informacji rzeczowych (dotyczących m. in. Luwru), nieprawiarygodnych zwrotów akcji (określenie 'szytych grubymi literackimi nićmi'- bardzo odpowiednie), chwila zadumy nad [nie]prawdopodobieństwem spisku w Kościele i zatajeniu związku Jezusa z Marią Magdaleną oraz... Oczekiwanie na przygotowania do ekranizacji + w niedługim czasie hollywoodzką (huczną) premierę filmu. Hm. Oceniając w skali 1-5 (owszem, szkolnej, ale adekwatnej) 3 za 'ślad po przeczytaniu na dłużej', a 5 za 'wartką fabułę' :)
Użytkownik: Jeanette 25.07.2006 14:51 napisał(a):
Odpowiedź na: Niezależnie od wszystkich... | errator
Podobała mi się ta recenzja. Wbrew wcześniejszym zapewnieniom zaczęłam czytać "Kod...", odłożyłam go jednak dość szybko. Poziom tej książki jest żenujący. Po prostu każda jej warstwa jest szyta nie tyle nićmi, co drutem. O fabule kompletnie pozbawionej znamion prawdopodobieństwa w ogóle nie wspominam. Jak zauważył autor poprzedniej recenzji, każda teoria Dana Browna zawieszona jest w próżni. Po prostu nie stoją za nią żadne fakty. Daleka jestem od stwierdzenia, że w literaturze o fakty się rozchodzi. W tym wypadku jednak autor, przy pomocy choćby krótkiego wstępu, każe nam wierzyć, że jego teorie mają jakieś odbicie w rzeczywistości (wyjaśnienie czym jest Opus Dei i Zakon Syjonu).
Autor szuka niezdrowej sensacji na polu dawno zajętym przez naukę i przedstawia takie jej aspekty, jak interpretacja ikonograficzna obrazu jako snucie zupełnie fantastycznych hipotez nie popartych żadnymi badaniami. Czytelnik "Kodu..." może sądzić, że do wyjaśnienia treści dzieła sztuki wystarczy słownik symboli i trochę fantazji.
O takich sprawach, jak przypisywanie dzisiejszej wiedzy i mentalności ludziom żyjącym 500 lat temu nie ma chyba potrzeby wspominać.
Najbardziej jednak zaskakujące jest to, że niektórzy ludzie dopuszczają możliwość, że to, co przeczytali, to prawda...
Użytkownik: You_dont_know 27.01.2007 13:11 napisał(a):
Odpowiedź na: Niezależnie od wszystkich... | errator
Najbardziej w tej ksiązce rozczarowalo mnie zakończenie. Brzmiało to tak, jakby Brown nie miał juz pomysłów i chciał na skórty wszystko zakończyć.
Ksiązka jest ciekawa, dobrze sie ją czyta, ale właściwie nie zostawiła we mnie jakichs większych emocji. Do przeczytania zachęciła mnie ( jak i pewnie wielu z was) sensacja jaką ksiązka wywołała.
Co do podważania podstaw chrześcijaństwa to rzeczywiście przez chwilę zwątpiłam, ale wszystko wróciło do normy po paru dniach od przeczytania ksiązki.
Książke warto przeczytać, nie można się przy niej nudzić. ;]
Polecam :)
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: