Dodany: 04.03.2005 11:48|Autor: ALIMAK
Forma jako rodzaj zniewolenia
Awangarda. Groteska. Absurd. Pierwsze skojarzenia z Gombrowiczem.
Zachwyt. Niechęć. Niezrozumienie. Różne reakcje na Gombrowicza.
Ironia. Drwina. Parodia. Krytyka. Satyra. Styl Gombrowicza.
(...)
"Ferdydurke" to powieść nieprzeciętna, stworzona przez nieprzeciętny umysł. Początkowo miała być rozliczeniem się z wrogami, ale, jak mówił sam autor, "wymknęła się spod kontroli".
Zarówno rzeczywistość, jak i bohaterowie zostają wyolbrzymieni, przerysowani, przejaskrawieni, zdeformowani, wykrzywieni.
Mamy głównego bohatera - Józia. Nasz Józio idzie do szkoły. I cóż w tym takiego dziwnego? A to, że nasz Józio ma trzydzieści lat, jest dojrzałym mężczyzną, wykształconym, a w dodatku jeszcze poetą. Pewnego dnia przychodzi do niego profesor Pimko, zwany także Belfrem Absolutnym, i biednego Józia, który nie wiadomo czemu czuje respekt i strach przed profesorem, zabiera do szkoły. Najogólniej mówiąc, Pimko Józia zbelfrzył.
Tak rozpoczyna się cała pokręcona, zagmatwana historia. A Gombrowicz cały czas szydzi, ironizuje, drwi. A to z instytucji szkoły, gdzie uczniowie powtarzają "Słowacki wielkim poetą był", a to z rodziny nowoczesnej, gdzie nasz bohater usiłuje zburzyć jej formę (np. poprzez babranie się w kompocie przy obiedzie). W owym domu Józio próbuje także przezwyciężyć formę córki państwa Młodziaków - Zuty, czyli tzw. kult łydki (jedną z prób jest wrzucenie dziewczynie do buta muchy bez skrzydeł). A to z dworu szlacheckiego, gdzie przyjaciel naszego bohatera - Miętus - zakochuje się w parobku (tak na marginesie, ów delikwent miał zawsze skłonności do ludu).
Mamy cały szereg niedorzecznych, absurdalnych, kłócących się z zasadą prawdopodobieństwa życiowego sytuacji. Jedną z moich ulubionych jest pojedynek na miny pomiędzy wspomnianym już wyżej Miętusem a Syfonem, podczas którego ostatecznie dokonano "gwałtu przez uszy". Krótko mówiąc, chodziło o wzajemne narzucanie poglądów.
Styl Gombrowicza jest bardzo charakterystyczny. Jednym się podoba, drugim nie. Na pewno nie można pozostać wobec niego obojętnym. Cechuje go łączenie patetyzmu z banałem, komizmu z tragizmem (samobóstwo Syfona zostało ośmieszone - powiesił się chłopak na wieszaku w szafie), zabawa słowem, swoista gra z czytelnikiem, łączenie wysokiego stylu z niskim, tworzenie nowych słów, nadawanie nowych znaczeń słowom już istniejącym, żonglowanie konwencjami literackimi, burzenie ich, ośmieszanie.
Nie zapominajmy jednak, że ta kpina, ironia, pastisz mają jakiś cel. Tematem "Ferdydurke" jest zależność człowieka od formy, zniewolenie jednostki. Gombrowicz twierdzi, że życie to nieustanne nakładanie masek. Autor chciał pokazać jak działa, jak funkcjonuje forma, stąd ukazanie różnych środowisk, bardzo czytelnych, na których przykładzie nietrudno zauważyć schematyczność ludzkich zachowań, wchodzenie w pewne konwenanse, stosowanie się do ogólnie przyjętych, często przestarzałych norm.
Moje osobiste refleksje?
Gombrowicza nie czyta się łatwo, nie wszystkie intencje autora dają się od razu zauważyć. Ale mnie zaintrygował już "Transatlantyk" (to było moje pierwsze zetknięcie z Gombrowiczem - pamietam jak dziś, byłam zaszokowana stylem i nie mogłam się połapać, o co chodzi, ale podobało mi się). Później obejrzałam znakomity spektakl "Tango Gombrowicz" i tym chętniej sięgnęłam po "Ferdydurke". Niektóre neofrazeologizmy przeniosłam do mojego języka i używam ich na co dzień, jak moje ulubione "maleć w kimś", albo "narzucić komuś formę".
Książka mną wstrząsnęła, jest zjawiskowa i niepowtarzalna. Jedyna w swoim rodzaju. Momentami drażni i irytuje. Ma się ochotę rzucić ją w kąt, albo zakopać w ogródku i nigdy do niej nie wracać. Ale za to ją, paradoksalnie, uwielbiam.
Czytajmy więc Gombrowicza! Bo Gombrowicz Wielkim Poetą był! :)
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.