Dodany: 13.12.2019 12:10|Autor: UzytkownikUsuniety04​282023155215Opiekun BiblioNETki

Wiosenne powroty nad morze


Recenzentka: porcelanka

„Pora śniegu skończyła się nieodwołalnie w połowie lutego, o czym świadczyło pojawienie się ptaków, zmieniający się zapach powietrza i nieśmiało wyglądająca z ziemi zielona trawa. Tylko morze miało wciąż kolor mrozu. Barwę chłodnej stali, mroczną i nasyconą, bardzo tajemniczą i niedostępną. Zimą woda ściślej łączyła się z niebem niż latem. Dominowała szarość, zawieszona w powietrzu niczym gęsta mgła”[1].

Wraz z końcem zimy do Drozdowa powraca Matylda z krosnami, aby spełnić obietnicę daną właścicielce dworu. Wracają również pytania i nierozwiązane od lata sprawy, a do hotelu zawitają także zupełnie nowi goście. Na Przylądku Wichrów natomiast wraz z wiosną rozpoczynają się prace budowlane.

W „Róży wiatrów”, w odróżnieniu od pierwszego tomu dylogii, fabuła skupia się na problemach głównych bohaterów, mniej w niej opisów urokliwych plaż i morskiej scenerii. Niemniej nadal można odczuć klimat nadbałtyckich miejscowości i z zaciekawieniem śledzić losy Matyldy i Łukasza. Tym bardziej, że w ich życiu zachodzą poważne zmiany – archeolog pragnie stabilizacji, rozpoczyna nowy rozdział w karierze, a artystka aranżuje jego nowe nadmorskie lokum także z myślą o sobie. Akcja skupia się bardziej na kolejnych intrygach – do Polski powraca dawna partnerka Łukasza, a do Drozdowa przyjeżdża potomek jego przedwojennych właścicieli – rękodzielnictwo oraz archeologia podwodna pozostają w tle. Nie poznamy także więcej morskich legend, chociaż Ola wraz z Ignacym wciąż będą tryskać kreatywnymi pomysłami.

Krawczyk ma bardzo lekki styl, potrafi plastycznie i barwnie opisywać przyrodę i tworzyć potencjalnie niejednoznaczne, chociaż czasem mimo wszystko schematyczne postacie. Szkoda tylko, że ich losy są bardzo przewidywalne, a niektóre reakcje wręcz sztampowe. Nie braknie także w „Róży wiatrów” moralizatorstwa i górnolotnych wyrażeń – bohaterowie często mówią wzniosłym, patetycznym językiem, tak bardzo nie przystającym do rzeczywistości. Zdecydowanie skrócenie tych tyrad i bardzo rozbudowanych wypowiedzi posłużyłoby fabule książki. Niektóre wątki wydają się niedokończone – taki był zapewne zamysł pisarki, aby ciekawość czytelnika pozostała niezaspokojona i ich zakończenie pozostało w gestii jego wyobraźni.

Mimo wszystkich wad, powieści Krawczyk czyta się łatwo, z pewnym rozleniwieniem i rozrzewnieniem, marząc o wakacyjnym wypoczynku lub domku znajdującym się w takiej oto scenerii: „Morze, które można było zobaczyć stąd w pełnej krasie, cieszyło spokojem i jasnymi, czystymi kolorami. Na niebie ponad wodą widać było unoszące się sylwetki ptaków. Otaczające dom sosny wydzielały miły aromat i szumiały przyjaźnie. Lekki wiatr przynosił cudowne rześkie zapachy, wzbogacone niepowtarzalną wonią mokrego piasku, kwiatów i świeżych traw”[2].

[1] Agnieszka Krawczyk, „Róża wiatrów”, wyd. Filia, 2019, str. 5.
[2] Tamże, str. 345.

Autor: Agnieszka Krawczyk
Tytuł: „Róża wiatrów”
Wydawnictwo: Filia, 2019
Liczba stron: 480

Ocena recenzenta: 3/6

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 222
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: