Dodany: 29.11.2019 19:22|Autor: Krzysztof

Czytatnik: Zapiski

2 osoby polecają ten tekst.

W pobliżu Świerzawy


231119
Ponieważ popołudniu miałem spotkanie autorskie w Świerzawie, nie planowałem długiej trasy. Samochód zostawiłem na parkingu przy bibliotece, i zaciągnąłem kolegę na Skowrońca. Ledwie parę tygodni temu poznałem to ładne wzgórze wznoszące się nad miasteczkiem, a dzisiaj, w chmurny dzień późnej jesieni, niepewny swoich wrażeń, zobaczyłem je nie brzydsze niż wtedy, gdy patrzyłem na nie ozdobione zielenią i słońcem. Oczywiście jego dzisiejsza uroda była skromniejsza, ale przecież mam w pamięci chwile złotego października tutaj spędzone, i one dodają barw dzisiejszemu obrazowi Skowrońca.
Myślałem o poznaniu pól i jarów na południe od wzgórza, ale wydało mi się, że mój towarzysz spogląda na widzianą stamtąd wieżę na szczycie Zawodnej (lub Zawady, różne podają nazwy), więc zaciągnąłem go tam.
Poszliśmy drogą wiodącą w pobliżu Wielisławki, a jest ona jedną z pierwszych poznanych i polubionych dróg w moich górach. Szedłem nią wiele razy, a bywało też, że przejeżdżając pobliską szosą, nawet o zmroku, parkowałem i szedłem nią chociaż kawałek dla widoków, poczucia swojskości, bycia u siebie, w znanym miejscu.
Trudno było nie odwiedzić miejsca na zboczu Gajowej, sąsiadki Wielisławki, pierwszego miejsca, które już osiem lat temu oczarowało mnie tak mocno, że urok trwa do dzisiaj. Szedłem wtedy lasem, droga wyprowadziła mnie spomiędzy drzew i nagle otworzył się przede mną daleki widok na góry i doliny. Droga biegła dalej brzegiem lasu i pola opadającego w dolinę, ocieniona wychylonymi ku słońcu długimi konarami dębów, pole zieleniło się oziminą, a daleki horyzont zamykały najwyższe szczyt kaczawskie. W drugą stronę to samo wielkie pole falowało po niewielkich wzniesieniach, oddzielone od sąsiednich pól szpalerami drzew i kępami tarnin. Za niewielkimi laskami rosnącymi w zagłębieniach, widać było dalsze pola, pięły się łagodnymi łukami na grzbiety wzgórz, zdobione pojedynczymi drzewami, i ginęły na linii horyzontu. Magia tego miejsca tkwi nie tylko w widokach, tak urozmaiconych i dalekich, ale też w nagłej zmianie perspektywy w chwili mijania ostatnich drzew. Kiedyś, będąc tam, badałem swoje wrażenia, wracając do lasu i ponownie wychodząc na otwartą przestrzeń. Coś tajemniczego i właśnie magicznego dzieje się tam na dystansie zaledwie paru kroków przy wyjściu z lasu.
Dzisiaj to miejsce i te widoki pokazałem koledze, zastrzegając, że owszem, zdjęcia może zrobić, ale miejsce jest moje.
Tak właściwie całe te góry są moje.
W pobliżu Zawadnej widzieliśmy wielu rowerzystów jeżdżących wykonanymi niedawno ścieżkami rowerowymi. Przyznam, że z trudem akceptuję ich obecność, przy czym moja akceptacja jest wynikiem nie odczuwania, a jedynie rozumowania. W końcu oni też mają prawo bycia tutaj, nie tylko ja, ale w głębi serca czuję coś bliskiego oburzeniu:
– Czemu oni jeżdżą akurat po tych górach?? Niech jadą sobie gdzie indziej!
Na wieżę weszło kilku młodych mężczyzn, jeden z nich trzymał w ręku otwartą butelkę z piwem. Odnieść można wrażenie, że dla niektórych ludzi wypicie piwa jest konieczne dla lepszego postrzegania i przeżywania.
Czemu tak trudno uwierzyć mi w zabranie przez piwosza tej butelki ze sobą?…
Będąc tutaj parę tygodni temu, zwróciłem uwagę na brak kilkunastu nakrętek śrub skręcających drewnianą konstrukcję wieży; dzisiaj z satysfakcją stwierdziłem, że żadnej nie brakuje. Ktoś jednak baczy na stan wieży.
Nie mogliśmy gapić się długo na rozległe i ładne widoki, a to z powodu wiatru chcącego zerwać z nas kaptury, albo i przewrócić.
Wrócić do miasteczka najwygodniej można było szosą, ale kiepskie jest takie wędrowanie. Chcąc wybadać przejście przez wąski las i wyjście na malownicze pola po drugiej stronie, zaciągnąłem kolegę w nieznane mi zakamarki lasu i pól. Ładnie tam jest; uwagę zwraca duże samotne drzewo na falującym polu i zakole lasu tworzące ukryty zaułek, ale okazało się, że przejście wymagało zejścia w stromy i głęboki jar, a las rosnący na zboczach był większy niż się spodziewałem. Wróciliśmy więc do znanej drogi szutrowej i nią doszliśmy do szosy i miasteczka, ale nad głęboki jar wrócę przy najbliższej okazji. Wrócę i przejdę go wychodząc na drugą stronę. Widziałem ładne drzewa na rozległych polach, przecież muszę je poznać, a i strumień na dnie jaru powinienem zobaczyć.

Z rachub wynikało, że mamy rezerwę czasu, ale zmuszałem kolegę do wydłużania kroku. Bałem się spóźnić, chociaż wiedziałem, że się nie spóźnimy. Tak, byłem przejęty spotkaniem.
Po raz pierwszy w życiu miałem się spotkać z potencjalnymi czytelnikami moich książek, z osobami chcącymi mnie zobaczyć i wysłuchać. Dla mnie to spotkanie było wydarzeniem, na które czekałem wiele tygodni, a we wcześniejszych latach nawet nie śmiałem marzyć o jego zorganizowaniu.
Ludzie marzą o byciu bogatym, ja marzyłem o byciu pisarzem i wydawaniu książek. Nadal nie uważam się za pisarza, ale książki mam. Może los nie dał mi wystarczających umiejętności, może przebojowości, wiary w siebie, albo nie wiem czego jeszcze, dość, że właściwie nigdy nie miałem czasu na swoją pasję pisania, a jeśli już, to zawsze kosztem snu lub innych zainteresowań.
Te moje książki nie są dziełami, nie mają szans zyskania popularności, ale są moje nie tylko z powodu nazwiska na grzbietach. One są moje, ponieważ niemała część mnie jest ukryta wśród ich słów, a jeśli ktoś przeczyta je wystarczająco uważnie, dostrzeże drugą moją pasję: miłość.

Licznego audytorium nie miałem, ale była znajoma blogerka, o której coraz częściej myślę jak o przyjacielu, był też towarzysz wielu moich wędrówek. W czarnych wizjach przed spotkaniem widziałem pustą salę, a było dziesięć osób. Wstałem, zobaczyłem przyjazny uśmiech Anny, poczułem ulgę i zacząłem mówić.
Miałem przygotowaną ściągawkę – wykaz tematów do poruszenia – ale zapędzałem się w swojej mowie i w rezultacie niewiele skorzystałem z tej pomocy. Byłem tak przejęty, że mało pamiętam z tego, co powiedziałem. Dopiero po spotkaniu uświadomiłem sobie popełnienie pary gaf, na przykład nie przywitałem słuchaczy. Raz spojrzałem na zegarek, minęła godzina mojego wystąpienia, później bibliotekarka szepnęła do mnie, że pora kończyć. Byłem zaskoczony widząc godzinę: dochodziła osiemnasta, czyli kończyła się druga godzina spotkania i mojego mówienia o książkach, wędrówkach i górach.
Biblioteka kupiła książki, także dla swoich filii, tak więc kolejne czytelnie dolnośląskie mają je w swoich zbiorach.
Będą następne spotkania, już to wiem.

Góry Kaczawskie słowem malowane (Gdula Krzysztof Jan)
Sudeckie wędrówki (Gdula Krzysztof Jan)

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 554
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 3
Użytkownik: Lykos 07.12.2019 10:25 napisał(a):
Odpowiedź na: 231119 Ponieważ popołudn... | Krzysztof
Cieszę się, gratuluję i życzę następnych książek i spotkań autorskich.
Użytkownik: Krzysztof 14.12.2019 00:00 napisał(a):
Odpowiedź na: Cieszę się, gratuluję i ż... | Lykos
Lykosie, dziękuję.
Wiem, pamiętam: masz u mnie zaległy list. Wierz mi, mam zwariowany czas. Zbliża się północ, a ja dopiero usiadłem przy komputerze, mając nadzieję na napisanie paru zdań o ostatnich dniach. Jutro będę w pracy około trzynaście godzin.
Przy okazji powiem, że po siedmiu miesiącach zwlekania, wydawnictwo w końcu przysłało mi tekst mojego romansu po korekcie; nie pasuje mi takie określenie napisanej historii, ale nie wiem, jak inaczej nazwać ten tekst. Siedziałem nad poprawkami nadrywając noce, wczoraj odesłałem. Nie wiem, kiedy będzie finał, ale krok do przodu zrobiony.
Użytkownik: Lykos 14.12.2019 10:27 napisał(a):
Odpowiedź na: 231119 Ponieważ popołudn... | Krzysztof
Cieszę się, że jest kolejny powód do gratulacji. O list nie mam pretensji - sam, bywało, zwlekałem dłużej.
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: