Dodany: 19.11.2019 20:09|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Książka: Samotni
Nesser Håkan

2 osoby polecają ten tekst.

Prawdziwych przyjaciół... nie zawsze się ma


W życiu potrafią się zdarzyć rzeczy całkiem nieprawdopodobne. Ale granice prawdopodobieństwa jednak istnieją. Możliwość, że w ciągu paru dekad dwie osoby spadną przypadkowo z tego samego urwiska, jest całkiem realna, zwłaszcza gdy niebezpieczne miejsce znajduje się blisko popularnych terenów rekreacyjnych. Ale jeśli te dwie osoby były ze sobą w jakiś – a wiadomo, że NIE w przypadkowy – sposób powiązane, i jeśli jedna ginie dokładnie w rocznicę śmierci drugiej, to szansa, że w dalszym ciągu jest to tylko nieprzewidziane zdarzenie losowe, znacząco maleje: wedle rachunku prawdopodobieństwa może nawet nie tak bardzo, jak zgodnie z logiką…

Takie właśnie poczucie mają Eva Backman i Gunnar Barbarotti, gdy przychodzi im badać sprawę śmierci niejakiego Germunda Grootha, sześćdziesięciodwuletniego fizyka z Lund; jak dotarł stamtąd na wzgórze Gåsa niedaleko Kymlinge, nie da się na razie ustalić, wiadomo za to, że był jednym z siedmiorga młodych ludzi, którzy trzydzieści pięć lat wcześniej wybrali się tu na grzyby, a po tej wycieczce „ich liczba zmalała do sześciu”[1] (powinno być: sześciorga, ale nie czepiajmy się tego błędu, bo poza nim poziom techniczny tekstu jest w porządku). I, co więcej, że poprzednia ofiara, Maria Winckler, której zgon po mozolnym śledztwie uznano za wypadek, była jego dziewczyną. Żył samotnie, więc może po prostu była to jedyna miłość jego życia i starzejąc się, postanowił „się z nią w jakiś sposób zjednoczyć”[2]? Pewnie można by takie założenie uczynić i umorzyć sprawę. Ale dla porządku Gunnar i Eva muszą przecież choć trochę porozmawiać z uczestnikami tamtej feralnej wycieczki, bo a nuż ktoś zapamiętał coś, co może być kluczem do decyzji Grootha albo… jednak nie jego, lecz innej osoby, która postanowiła mu pomóc rozstać się z życiem? Nie będzie im wcale łatwiej, niż skrupulatnemu śledczemu Sandlinowi, który przed laty przesłuchiwał wszystkich sześcioro, a zmniejszenie grona podejrzanych (Grooth nie żyje, a jedna z trzech kobiet leży umierająca w hospicjum) też nie uprości zadania…

Trudy zespołu śledczego relacjonuje autor na przemian z odsłanianiem po kawałku przeszłości szóstki przyjaciół (siódma osoba, koleżanka z pracy Marii i Germunda, była wzięta na wycieczkę „na doczepkę”, nie znając wcześniej pozostałych czworga, a ich samych ledwie-ledwie, tak więc jej historia nie będzie miała dla nikogo żadnego znaczenia). Te partie retrospektywne są najmocniejszą stroną powieści, stanowiąc ładną panoramę ludzkich charakterów, dając wgląd w emocje i motywacje poszczególnych postaci. Akcja jest tym razem wyjątkowo statyczna, co nie znaczy, że nie ma w niej niespodziewanych zwrotów (zwłaszcza jeden, wydarzający się w prywatnym życiu Barbarottiego, może czytelnika przyprawić o szybsze bicie serca). A czy rozwiązanie intrygi kryminalnej jest psychologicznie prawdopodobne… pewnie tak, choć pewnych rzeczy nie sposób się domyślić, póki ich stosowna osoba nie wyjawi.

W moim odczuciu „Samotni” wypadają odrobinę słabiej od poprzednich tomów serii, ale w dalszym ciągu doceniam technikę pisarską i styl, i rzetelność w szczegółach – gdyby wszystkie kryminały tak pisano, pewnie czytałabym jeszcze mniej „poważnej” beletrystyki…

[1] Håkan Nesser, „Samotni”, przeł. Maciej Muszalski, wyd. Czarna Owca, 2015, t.I, s. 79.
[2] Tamże, s. 81.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 442
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: