Dodany: 01.11.2019 18:14|Autor: arcytwory1

Fantastyczna fantastyka


Czy „Zakon Drzewa Pomarańczy” będzie hitem tegorocznej jesieni? Nie jestem w stanie tego stwierdzić ze stuprocentową pewnością, ale jedno jest pewne – ja, fanka kryminałów, thrillerów i horrorów, przepadłam w fantastycznym świecie wykreowanym przez Samanthę Shannon.

Początek był dla mnie przytłaczający. W pierwszej części przewija się wiele postaci, wątków, wydarzeń i niedopowiedzianych historii. Większość opiera się na tym, co już miało miejsce, czyli walce z Bezimiennym oraz Żałobą Wieków. Właśnie wtedy między krainami doszło do rozłamu i każdy podążył własną ścieżką. Wschód i Zachód nie potrafią wyzbyć się wzajemnej wrogości nawet w obliczu nadchodzącego chaosu, który zagraża światu. Zawsze wiele je dzieliło, ale najważniejsza jest wiara oraz stosunek do smoków.
Brzmi klasycznie, prawda? Jednak, jak wiadomo, to, co jest znane, sprawdza się najlepiej. Każdy rozdział traktuje o innej krainie (Wschód/Zachód/Południe). Czytelnik lawiruje między postaciami, obserwuje ich codzienność i zastanawia się, czy ich losy się przetną. Wszystko po kolei zaczyna się ze sobą łączyć, a w tle budzi się Bezimienny.

Jeśli chodzi o bohaterów – bardzo spodobało mi się to, że mimo ich początkowej mnogości i mojego problemu z ich rozróżnieniem (na końcu drugiego tomu jest spis postaci) stopniowo stają się coraz bardziej wyraziści. Każda postać posiada charakterystyczne cechy osobowości i teraz, gdy dłużej się nad tym zastanawiam, nie wiem, czy którąkolwiek polubiłam w stu procentach. Nie są czarne lub białe, mają zarówno złe, jak i dobre cechy, co sprawia, że wydają się czytelnikowi bardziej ludzkie i bliższe. Ogromnym plusem są zwłaszcza postacie kobiet. Są bardzo wyraziste i sprawiały, że na samym końcu chciałam czytać tę książkę non stop! Na Wschodzie poznajemy Tane, która od maleńkości marzy, aby stać się jeźdźcem i dosiąść smoka. Właśnie w tej krainie smoki traktowane są na równi z bóstwami. Jej przeciwieństwem jest Zachód, w którym wszystko, co związane jest z Bezimiennym i tymi istotami, powinno zniknąć. Zachód należy do rodu Berethnetów. Niezamężna królowa Sabran IX musi wydać na świat córkę, by uchronić swoje panowanie. Jednak u jej drzwi wciąż czają się skrytobójcy, a dama dworu Ead Duryan chroni królową przed zakazaną magią. Uwielbiałam czytać fragmenty z Zachodu! Najbardziej ciekawiły mnie losy Ead, która na początku powieści nie pokazuje czytelnikowi, kim naprawdę jest. Ead jest wierna tajemniczej organizacji i z dnia na dzień coraz bardziej zbliża się do królowej. Jaki jest jej cel?

Książka serwuje nam również wiele podań, legend i historii, w które wierzą mieszkańcy Wschodu i Zachodu. I tytułowe Drzewo Pomarańczy zalicza się właśnie do nich. Opowiadane historie płyną swoim tempem, a z każdą kolejną stroną dowiadujemy się coraz więcej i wykreowany świat staje się coraz pełniejszy. Autorka wplata w fabułę wątki LGBT, samoakceptacji oraz prób sprostania oczekiwaniom. Mamy tu smoki, piratów, intrygi, momenty podczas których parskałam śmiechem i przy których robiło mi się smutno – uważam, że to obowiązkowa lektura dla fanów fantastyki, ale też dla laików jak ja, którzy chętnie by coś z tego przeczytali, żeby zobaczyć, skąd ten szum, lecz nie do końca wiedzą, za co się zabrać. Jeśli nie przekonało Was to, co napisałam, na pewno zrobi to okładka – jest po prostu przepiękna!

Od redakcji:
Recenzja (w pierwotnej wersji) była wcześniej publikowana na innych portalach czytelniczych/stronach księgarń internetowych.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 291
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: