Dodany: 28.10.2019 21:51|Autor: Marioosh

Rozmemłana nijakość


Tomasz Konatkowski z książki na książkę pisze coraz gorzej – w rankingu BiblioNETki wykres ocen jego powieści stworzyłby równię pochyłą. W „Przystanku Śmierć”, debiutanckiej książce, autor miał pewien oryginalny pomysł, w „Wilczej wyspie” ten pomysł zaczął się robić sztuką dla sztuki, a w trzeciej powieści, „Nie ma takiego miasta”, najciekawszy jest tytuł, a oryginalność zmieniła się w nieznośną manierę.

Krótko o treści: komisarz Adam Nowak odbywa miesięczną praktykę w Londynie; akurat w tym czasie zostaje zamordowany młody Polak, a wkrótce w identyczny sposób ginie jego siostra. Nowak uczestniczy więc w śledztwie i nawiązuje kontakty z falą polskiej emigracji. U Konatkowskiego jednak intryga kryminalna wydaje się być tylko pretekstem do rozmaitych dywagacji: mamy więc szczegółowo opisaną strukturę londyńskiej policji, wykaz dokumentów, jakie wypełnia się przy zatrzymaniu podejrzanego, a z rzeczy niezwiązanych ze sprawami służbowymi dowiadujemy się, jak wygląda schemat londyńskiego metra, gdzie znajduje się jaki zabytek i z którym budynkiem wiąże się jakaś intrygująca ciekawostka. Rzecz jasna, znajdujemy się też w stolicy światowej muzyki, więc odniesień do niej jest co niemiara, a o tym, że w Londynie jest siedem klubów grających w Premier League i w związku z tym jest mnóstwo możliwości, by oglądać futbol i o nim dyskutować, wspominać chyba nie muszę. A morderstwa? Sprawa zabicia kobiety rozwiązuje się niemalże sama, a absolutnym kuriozum jest dialog Nowaka z mordercą:
„- Dlaczego to zrobiłeś? - Dlaczego? Moja żona, która... Ech. Niech pan sam zgadnie”*; sprawa zaś zabicia mężczyzny przenosi akcję do Warszawy, gdzie z kolei zamordowany zostaje angielski lektor o takim samym nazwisku jak londyński morderca, a niewiele później w spalonej altance zostają znalezione zwęglone zwłoki. I to warszawskie dochodzenie rozkłada tę książkę całkowicie, bo jest tak rozmemłane, że nic się z niego nie pamięta; w pewnym momencie złapałem się na tym, że jest mi całkowicie obojętne, jak się ta intryga skończy, byle tylko się skończyła. Akcja toczy się samowolnie, prowadzący śledztwo policjanci są tak nieznośnie manieryczni, że aż karykaturalni, a rozwiązanie sprawy można przeoczyć. Szkoda, wielka szkoda, że Tomasz Konatkowski tak bardzo spalił tę książkę, bo można było wykroić z niej coś naprawdę dobrego, a tak... szkoda gadać.

*Tomasz Konatkowski, „Nie ma takiego miasta”, wyd. W.A.B., 2015, str. 202.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 310
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: