Dodany: 14.10.2019 09:19|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Książka: Boska Ziemia
Jaromi Stanisław

2 osoby polecają ten tekst.

Dbaj o to, co ci powierzono


Tak się jakoś przyjęło, przynajmniej w naszym kraju, że słowo „ekologia” wielu ludzi wrzuca do jednego worka z ateizmem, feminizmem, socjalizmem i innymi –izmami lub –yzmami, wśród których jednak z całą pewnością nie pojawia się katolicyzm. Bo niby dlaczego miałby się pojawiać, skoro w Biblii napisano „Rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną”[1], a skoro ma być poddana, to można z nią robić, co nam się podoba, a nie zawracać sobie głowę jakimś wymieraniem gatunków albo wycinką lasów, prawda? A ci, którzy w dowolnym wykorzystywaniu tego poddaństwa przeszkadzają, to pewnie w ogóle jakieś podejrzane indywidua, nie-chrześcijanie, nie-patrioci, ot, nieroby jakieś, co działają na szkodę lokalnej społeczności, nie pozwalając na przykład drogi poprowadzić przez siedlisko wilków i rysiów, choć ona przecież ma służyć człowiekowi, który ważniejszy jest od byle jakiego czworonoga, prawda?…

Otóż nie, nieprawda. Troski o środowisko naturalne i odprzedmiotowienia istot żywych niebędących ludźmi nie wymyślili ani pogrobowcy Marksa, ani współcześni anarchiści, mający za nic wszelkie wartości i zasady. Bo w tejże samej Księdze Rodzaju, z której pochodzi podany wyżej cytat, Stwórca oznajmia, że zawarł „przymierze wieczne między mną a wszelką istotą żyjącą w każdym ciele, które jest na ziemi”[2] – wszelką, a więc nie tylko człowiekiem, ale i wilkiem, i wróblem, i muchą – człowieka zaś umieścił w rajskim ogrodzie po to, by ten nie tylko z niego czerpał, ale też „uprawiał i doglądał”[3]. Stwierdzenie to zagubiło się gdzieś w pamięci wyznawców i wiary starotestamentowej, i chrześcijaństwa, które z niej wyewoluowało, a przypomniał je sobie i starał się je wcielać w życie dopiero pewien średniowieczny mnich, którego późniejsze pokolenia poznały jako św. Franciszka z Asyżu.

Jego właśnie myśl przyświeca autorowi „Boskiej Ziemi”, gdy ten stara się przekonać czytelnika, że ekologia i nauka Kościoła – zwłaszcza katolickiego, który o. Jaromi reprezentuje, ale właściwie także każdego innego z wyznań chrześcijańskich – nie muszą, co więcej, nawet nie powinny pozostawać ze sobą w sprzeczności. Bo kto wierzy, że świat jest dziełem Boga, winien go szanować – przynajmniej tak, jak szanuje pożyczoną książkę czy wynajmowane mieszkanie. Na korzyść tej tezy autor przytacza urywki i z pism średniowiecznych świętych pionierów ekologii, i z encyklik, orędzi, przemów trzech ostatnich papieży. Zwłaszcza obecnego, Franciszka, który nieprzypadkowo postanowił na swój pontyfikat obrać sobie właśnie to imię. Nie każdy – nawet nie każdy katolik – wie, że aktualna głowa Kościoła „w twórczy sposób rozwija tradycyjne katechizmowe zestawy uczynków miłosierdzia, dodając do każdego z nich troskę o naszą planetę”[4]. Nie każdy słyszał, że poprzednik Franciszka, wprawiony w akademickich dysputach teologicznych Benedykt XVI, potrafił także powiedzieć prosto i konkretnie: „Winniśmy słuchać języka przyrody i stosownie nań odpowiadać”[5]. I nie każdy pamięta, że Jan Paweł II, oprócz nawoływań do pokoju i braterstwa, zachęcał także, by „czytać w tej księdze przedziwnej, jaką jest »księga przyrody«, szeroko otwarta dla każdego”[6].

Ale to wszystko w dalszym ciągu teoria, a co w praktyce? Tu autor ma dla swoich czytelników konkretne propozycje. Na przykład: „dodaj do codziennego rachunku sumienia refleksje: Czy nie marnowałem żywności? Czy zwracam uwagę na sposób gospodarowania i magazynowania żywności tak, by jak najdłużej była świeża i smaczna? Czy przez zbyt duże zakupy i nieracjonalne gospodarowanie produktami nie sprawiam, że jedzenie trafia do śmietnika?”[7]; „mamy wysyp dobrych książek o przyrodzie. Sięgnij chociaż po jedną z nich”[8]; „warto sobie uzmysłowić, jak cenna jest czysta, dobra woda i włączyć w osobisty rachunek sumienia pytania: czy jej nie marnuję, czy bezmyślnie nie zanieczyszczam?”[9]. Prawda, to niewiele, i nawet gdyby każdy polski katolik posłuchał tych wezwań, nie zapobiegnie wycince lasów w Amazonii, nie wpłynie na ilość ropy ściekającej do oceanów z pływających po nich statków. Ale bez świadomości ekologicznej pojedynczego człowieka nie będzie też świadomości zbiorowej, która być może w końcu zmusi wielkich graczy ekonomicznych do zmiany taktyki.

Więc potrzebne są publikacje takie jak ta – żeby tych chrześcijan, do których jeszcze to nie dotarło, przekonać, że ekologia nie jest bezbożną fanaberią, tym słabiej zorientowanym w temacie podsunąć mądre rozwiązania, dzięki którym mogą pomóc naturze, a tych, którzy już to robią, utwierdzić w słuszności podjętych działań. Przydatne będą też pośrednio i tym, którym z religią nie po drodze, lecz ekologia jest im bliska, zapewnią ich bowiem, że ich wierzący współobywatele nie są – nie powinni być – ich antagonistami w dziele ochrony świata, na którym przecież jedni i drudzy razem żyją.

[1] „Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu” („Biblia Tysiąclecia”), wyd. Wydawnictwo Pallotinum, 1980, s. 25.
[2] Tamże, s.31.
[3] Tamże, s.25.
[4] Stanisław Jaromi, „Boska Ziemia”, wyd. Znak, 2019, s. 147.
[5] Tamże, s. 174.
[6] Tamże, s. 159.
[7] Tamże, s. 114-115.
[8] Tamże, s. 88.
[9] Tamże, s. 103.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 461
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: