Dodany: 08.10.2019 19:03|Autor: Marioosh

Drętwo, nudno i nijako


Henry Dahlström, niegdyś fotograf lokalnej gazety, dziś alkoholik, wygrywa na wyścigach konnych w Visby osiemdziesiąt tysięcy koron, a następnego dnia zostaje brutalnie zamordowany we własnej ciemni. Zwłoki zostają znalezione po tygodniu, a poszlaki wskazują na to, że morderca przeszukiwał mieszkanie prawdopodobnie w celu znalezienia pieniędzy. Śledztwo prowadzone przez komisarza Andersa Knutasa wykazuje, że Dahlström kilka razy wpłacał na swoje konto duże sumy pieniędzy oraz pracował na czarno przy rozmaitych pracach stolarskich. Wkrótce znika czternastoletnia Fanny Jansson, mulatka zajmująca się końmi w pobliskiej stajni; ze względu na warunki, w jakich żyje dziewczyna, policja podejrzewa samobójstwo, ale po dwóch tygodniach zostają znalezione w lesie jej zwłoki i wszystkie ślady wskazują na morderstwo. Śledztwo grzęźnie w martwym punkcie do momentu znalezienia w ciemni Dahlströma zdjęć Fanny.

Druga powieść Mari Jungstedt pokazuje, że jest ona konsekwentna w swoim pisarstwie – i to jest, niestety, jedyny pozytyw tej książki. Wszystko jest tutaj po prostu nijakie: akcja toczy się ślamazarnie, postacie są mało wyraziste, a samo śledztwo przedstawione jest w nieznośnie metodyczny sposób; na dodatek autorka wplata tutaj romans pomagającego policji dziennikarza i nauczycielki, a żeby ten motyw udramatyzować musi się tu pojawić ciąża. Owszem, można powiedzieć, że ta książka jest ostrzeżeniem, pokazującym, co może się stać z pozostawioną samą sobie nastolatką, ale to ostrzeżenie tonie w zwyczajnej nijakości. Nie odmawiam autorce dobrych chęci i przypuszczam, że są zwolennicy takiego pisarstwa, ale ja osobiście uważam, że nie zaszkodziłaby tej książce odrobina luzu – wiemy na przykład, że inspektor Karin Jacobsson jest piłkarką w klubie Visby P18; można było więc wpleść jakąś dyskusję o kobiecym futbolu albo w ogóle o sporcie, można było wysłać bohaterów na piwo, można było zrobić cokolwiek, by rozładować napięcie i sprawić, żeby nie było tak drętwo. Tę drętwotę widać nawet w scenie rozmowy na temat pracy na czarno – owszem, z jednej strony widać, jak bardzo obywatelskim państwem jest Szwecja, ale z drugiej ta książka nie jest przecież podręcznikiem socjalizmu. A na dodatek mam wrażenie, że ta powieść nie przypadła do gustu szwedzkim policjantom: policja przeczesała ciemnię ofiary i nie znalazła w kratce wentylacyjnej zdjęć mogących znacznie posunąć śledztwo do przodu – a jeśli chodziło o to, żeby książka się za szybko nie skończyła, to tym gorzej. Najgorsze jest jednak to, że tydzień po jej przeczytaniu nie mogłem sobie przypomnieć o co w niej chodziło; uważam więc, że jest to książka przeciętna i tylko dla tych czytelników, którzy takie pisanie lubią.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 237
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: