Moby Dick czyli Biały Wieloryb (
Melville Herman)
przytłacza jak wieloryb: ogromem rozmiarów, wielością znaczeń, nurkowaniem w niezbadane i mroczne głębie interpretacyjne. Ja przedstawię tylko 3 z moich skojarzeń czy przemyśleń podczas lektury - oraz trochę cytatów. Interpretacji, tropów, pól do odczytań, zarzewi dyskusji jest tu mnóstwo - nawet nie będę się zastanawiał, czy dotykam tu jakichś istotnych czy wcześniej nieeksplorowanych terenów. To całkowicie subiektywny zapis niedoskonałego czytania wiekopomnego dzieła.
INTERPRETACJA 1
Ściganie i pojedynek z wielorybem - jak obraz a(nty)teisty, ścigającego Boga i o Nim wyobrażenia; zabijanie i oprawianie wieloryba - rozprawianie się z elementem wiary. Niektóre wieloryby są bezwolne, niszczone niby mimochodem. Jest jednak i ten największy, niezwyciężony i znienawidzony Moby Dick, którego pozostałe wieloryby są jeno preludium, ułomnym odbiciem. Którego nie można potraktować po prostu tak, jak kolejny upolowany worek tłuszczu i olbrotu - tak jak i pojedynek z prawdziwą Wiarą w Boga wymaga aNTYteizmu - wiary w Jego nieistnienie, rzucenia Mu wyzwania aż do granic szaleństwa i samozatraty.
INTERPRETACJA 2
"Moby Dick" to pastisz Biblii, wysublimowana drwina z protestanckiego sola scriptura i prób odniesienia słów Biblii do każdego fragmentu życia: przewrotne podanie wielorybnictwa na kształt para-Biblii. To całe mierzenie tego i owego, te szczegółowe opisy czynności obchodzenia się z wielorybami - niczym zapisy praw i przepisów świątynnych dot. Arki Przymierza, swoisty Talmud wielorybniczy, regulujący każdą aktywność ludzką, pozwalający na doszukanie się komentarza do czynów w Piśmie.
"Oto macie prawo precedensów; oto pożyteczność tradycji; oto historia upartego trwania starych wierzeń, co nigdy nie wspierały się na ziemi, a teraz nawet nie unoszą się w powietrzu! Oto ortodoksja!"[II.53]
INTERPRETACJA 3
Do mniej więcej 1/3 drugiego tomu (czyli ~2/3 książki) gotów byłem przyklasnąć zdaniu "do bohaterów nie potrafiłem się przekonać (ich losy były mi obojętne)" - to się jednak zmieniło, bo przyszło na mnie swoiste olśnienie. Istotnie, jakoś tak ani Izmael, ani Queequeg, ani słynny szalony kapitan Ahab nie istnieją zbyt mocno jako charaktery na stronicach książki. I słusznie! Bo PRAWDZIWYM bohaterem (zbiorowym) jest WIELORYB! Im dalej w treść, tym ludzie coraz bardziej przypominają bezmyślne, okrutne zwierzęta, a zwierzęta coraz bardziej jawią się jako ludzkie. Melville nawet antropomorfizuje zachowanie waleni: analogie do domów z sypialniami, bawialniami, szkoły i nauczyciele, haremy, zresztą same nawiązania do mitologii i historii, gdzie dla czynów morskich ssaków znajdywane są odpowiedniki po stronie ludzi. To WIELORYBA poznajemy od każdej możliwej strony i to na JEGO los (bardzo okrutny los!) nie można pozostać obojętnym. W moim pojęciu "Moby Dick" to jest "powieść ekologiczna" (oczywiście NIE TYLKO) - a na poparcie wypisałem takie cytaty:
"Ale tutaj litości nie było. Mimo sędziwego wieku, mimo swej jednej ręki [uszkodzona druga płetwa] i niewidzących oczu musiał zemrzeć śmiercią i zamordowany zostać po to, aby oświetlać wesołe zaręczyny tudzież inne ludzkie uciechy, a także iluminować dostojne kościoły, w których głosi się bezwarunkowy obowiązek nieczynienia krzywdy komukolwiek przez kogokolwiek."[II.118]
"Czymże są mięśnie i dusze rosyjskich poddanych i republikańskich niewolników, jeśli nie Rybą Przytrzymaną, której posiadanie całość prawa stanowi?"[II.173]
Naturalistycznych opisów okrucieństwa wobec zwierząt jest tu mnóstwo - z drugiej jednak moim zdaniem było to celowym zabiegiem Melville'a - aby uwrażliwić na tę krzywdę. Jest dużo fragmentów o ubijaniu, oprawianiu, polowaniu, okrucieństwie itd. - niby bez komentarza, ale jest i on:
"Powiadam wam, że w Dniu Sądu łagodniej potraktowany będzie ów Fidżyjczyk, który nasolił u siebie w piwnicy chuderlawego misjonarza na wypadek głodu, niżli ty, cywilizowany i oświecony smakoszu, który przybijasz gęsi do podłogi i pochłaniasz ich napęczniałe wątróbki (...)."[II.42]
================================================================
CYTATY
Właściwie, to wiele zapisanych wyimków umieściłem już wyżej. Pozostały takie dwa, które można by uznać za poparcie uczciwego kapitalizmu (nie wystarczyłby bezprzymiotnikowy?), wyrażający zawołanie o rzetelność w płaceniu za rzetelność w pracy (z jakiejś strony jest to jednak także krytyka pogoni za zyskiem):
"Akt płacenia jest mo że najdotkliwszym dopustem, jaki na nas ściągnęło owych dwoje złodziei z rajskiego ogrodu. Ale być opłacanym - cóż się może temu równać? Wytworna gorliwość, z jaką człowiek przyjmuje pieniądze, jest doprawdy zdumiewająca, zważywszy, iż tak żarliwie wierzymy, że pieniądze są źródłem wszelkiego doczesnego zła i że bogacz żadną miarą nie może dostać się do nieba. Ach, jakże ochoczo skazujemy się sami na potępienie!"[I.32]
tudzież (dotyczy to tzw. prawa głowy i ogona: iż głowa i ogon każdego ułowionego wieloryba należą odpowiednio do króla i królowej Anglii) libertariańskie wręcz wołanie o nieodbieranie owoców pracy tym, którzy ją wykonali:
"- Znieśliśmy wiele trudów, niebezpieczeństw, mieliśmy trochę wydatków - a to wszystko ma wyjść na korzyść księciu, my zaś nie dostaniemy nic a nic za nasz znój, krom bąbli na rękach?"[II.177]
================================================================
Tak jak niektóre inne powieści, tak i "Moby Dicka" czyta się idealnie przy pewnej muzyce - w tym przypadku gorąco polecam:
Dirty Three "Ocean songs" https://www.youtube.com/watch?v=BcBEojJlziU
Shraks Keep Moving "Sailor" https://www.youtube.com/watch?v=xMptrJMFDj4
być może - poprzez swój ogrom i pewną "dostojną ociężałość" nada się i III Symf. Mahlera?
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.