Dodany: 29.09.2019 14:09|Autor:
nota wydawcy
Cykl znakomitych prześmiewczych historyjek z życia obywatela ZSRR, potem wolnej Ukrainy - nawiązujących formą do tradycji wschodniej skazki, której mistrzem był, trochę dziś zapomniany, a szkoda, Michaił Zoszczenko. Bez wątpienia Bojczenko dorównuje mistrzowi. Odpowiednik czeskiej komedii w prozie - pozornie błahe powiastki skrywają głęboką mądrość życiową i wiedzę o czasach współczesnych (ostatni tekst w cyklu dotyczy 2015 roku). Autor wprost odkrywa karty: "No, w ogóle to dobrze, kiedy człowiek ma poczucie humoru. Gorzej – kiedy nikomu nie może wyjaśnić, że w żadnym z przywołanych przykładów nie miał zamiaru żartować".
Bardzo osobiste felietony układają się w obraz realiów Czerniowiec, Lwowa, Krymu, również Warszawy czy Wrocławia. Teksty napisane z pazurem, ale i nostalgią, z akapitami, których żaden filozof by się nie powstydził: "Kiedy słyszę, jak ktoś – obojętne z której strony – zaczyna bić się w piersi i dowodzić, że »to nasza ziemia», od razu wyobrażam sobie jednodniowego motyla na gałęzi tysiącletniej kalifornijskiej sekwoi. Przysiadł na niej, pełen planów na przyszłość i mówi: »Moja sekwoja«".
[Warsztaty Kultury w Lublinie, 2016]
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.