O disco polo na poważnie
Od razu zaznaczę – i wcale bym się nie zdziwił, gdyby takie wyznania otwierały recenzję „Polskiego bajeru” Moniki Borys – nie słuchałem disco polo. Stosunkowo wcześnie wpojono mi, że jest to szmira, swoista antymuzyka – z infantylnymi tekstami i przaśną stylistyką. Jeśli później disco polo pojawiało się w moim życiu, to przypadkiem – na przykład na imprezach. Niemniej pozostało mi to całkiem obce. Dlaczego więc sięgnąłem po „Polski bajer”? Interesuje mnie sam status muzyki disco polo jako czegoś specyficznie polskiego, co antagonizuje społeczeństwo – również dziś, kiedy wdziera się na salony. Wygrała ciekawość. Mam wrażenie, że nie mogłem trafić lepiej.
Monika Borys sprawdza, czy „disco polo może być czymś więcej niż gatunkiem muzycznym, a z pozoru błahe romantyczne piosenki mogą być kluczem do zrozumienia polskiego życia społecznego”[1]. Jak stwierdza: „Uznanie tego nurtu w całości za nieinteresujący kicz spowodowało, że ogromny obszar polskiej wyobraźni nadal pozostaje nieodkrytym lądem”[2]. Samo disco polo pod względem muzycznym to dla niej: „muzyczna hybryda, wypadkowa weselnych obyczajów, amatorskich pasji muzycznych, inspiracji zachodnią elektroniką i melodiami zza wschodniej granicy”[3]. Jednak - jak się okazuje – to więcej niż muzyka. To swoisty znak czasów Transformacji.
Monika Borys na łamach tej monografii pokazuje historię disco polo, wskazuje na genezę, rozwój, a także na motywy obecne w piosenkach i siermiężnych teledyskach. Analizuje najsłynniejsze piosenki, pokazując, jaki wyłania się z nich obraz Polaka, jego marzeń, nadziei, jaki jest jego stosunek do kapitalizmu, Ameryki (wcale nie tak jednoznaczny, jak mogłoby się wydawać), jaką figurą w tej muzyce jest Cygan, co przynoszą elementy patriotyczne, a co egzotyka, o czym świadczą zapożyczenia i jak zmieniają polski kontekst. Wspomina o tym, jak disco polo służyło – i nadal służy, ha! - polityce. Pisze o kobiecości, maskulinizacji w disco polo (przez długi czas kobiety w tej muzyce „były traktowane jak nieme obiekty do patrzenia – tancerki i aktorki w teledyskach”[4]), o niezamierzenie antyheteromatriksowych okładkach kaset, o seksie w tych piosenkach i o fantazjach miłosnych, o rolach płciowych i ich przekroczeniach (na czele z falsetem, którym często śpiewają mężczyźni). Pojawia się tu Shazza ze swoimi egipskimi nocami, Bayer Full (koniecznie przez amerykanizujące „y”) ruszający na podbój Chin, „Mydełko Fa” – pastisz pewnego nurtu stający się jego kultowym reprezentantem, Weekend z „Ona tańczy dla mnie”, stacja Polo TV, która zdetronizowała muzyczną Vivę czy słynny surrealistyczny film z Dawidem Ogrodnikiem i Tomaszem Kotem.
Siłą tej monografii jest to, że Monika Borys odsunęła uprzedzenia. Podeszła do disco polo poważnie. Czyta się „Polski bajer” galopem, do tego z zainteresowaniem. Bo to w gruncie rzeczy fascynująca opowieść nie tylko o muzyce, ale także o przemianach polskiego społeczeństwa, jego ambicjach i oczekiwaniach. O latach 90., które przecież wielu z nas dobrze pamięta, a może i wspomina z sentymentem. Można disco polo nienawidzić, gardzić nim, ale jedno trzeba przyznać – jest fenomenem na wielu polach. Warto ten fenomen lepiej poznać – może niekoniecznie muzycznie, ale książka Moniki Borys świetnie się sprawdzi jako swoista „baza wiedzy”.
[1] Monika Borys, „Polski bajer. Disco polo i lata 90.”, Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2019.
[2] Tamże, s. 9.
[3] Tamże, s. 36.
[4] Tamże, s. 197.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.