Dodany: 28.02.2005 16:11|Autor: ozzymo
Kandyd, czyli naiwniak?
Książka ta zalicza się do tzw. powiastek filozoficznych. Jest dość krótka, składa się z trzydziestu rozdzialików. Książka Woltera jest polemiką z teorią optymizmu głoszoną przez Leibniza.
Kandyd przebywa na dworze księcia Westfalii. Pobiera tam nauki od książęcego filozofa, Panglossa. Nieszczęśliwie zakochuje się w jego córce, księżniczce Kunegundzie. Zostaje wygnany, lecz ciągle pamięta o swojej pierwszej miłości i robi wszystko, aby połączyć się z ukochaną. Jego tułaczka przynosi mu wielkie nieszczęścia, wskutek czego w końcowej części utworu zmienia poglądy filozoficzne.
Szczerze mówiąc, sięgnąłem po "Kandyda" jako uzupełnienie do moich lekcji j.polskiego dotyczących literatury Oświecenia. Książkę czyta się lekko i szybko, Wolter nie pozwala się wciągnąć w jej treść. Prezentuje poglądy filozoficzne i przechodzi do pointy. Osobiście nie lubię takiej formy literackiej, dlatego starałem się jak najszybciej przebrnąć przez "Kandyda", żeby móc sięgnąć po utwory ciekawsze. Jakkolwiek to książka raczej średnich lotów, to zapadł mi w pamięć cytat o "uprawianiu ogródka". Choćby dlatego warto dobrnąć do jej końca.
Polecam osobom, które mają naturę filozofów.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.