Dodany: 05.09.2019 15:43|Autor: dot59
Kontrowłosienie dla niedźwiedzia z tobołem
Kawałki z włosami w roli głównej, jakie mi się przypomniały, pochodzą (prócz jednego) z utworów bardzo znanych, więc nie już szukałam niczego ekstremalnie trudnego :-).
Oto one:
1.
X uniosła świecę i badawczo rzuciła okiem na włosy Y, ciężką masą opadające na jej ramiona. W istocie miały one dziwny wygląd.
— Cóżeś ty zrobiła ze swymi włosami, Y? — spytała. — Toć one są zielone!
Zielonymi dałyby się nazwać, gdyby to był jakiś możliwy kolor... ten dziwaczny, brzydki, brązowo zielony odcień, tu i ówdzie przetykany pasmami przyrodzonej rudej barwy, podnoszącej jeszcze bardziej wstrętne wrażenie. Nigdy w życiu X nie widziała czegoś tak szkaradnego, jak włosy Y w owej chwili.
— Tak, są zielone — jęknęła Y. — Myślałam, że nie ma nic równie brzydkiego, jak rude włosy. Lecz teraz widzę, że dziesięć razy gorzej jest mieć zielone. Ach, X nie może sobie wyobrazić, jak bezgranicznie jestem nieszczęśliwą!
— Nie pojmuję, co to się stało, lecz mam nadzieję, że się dowiem — rzekła X. — Pójdź ze mną do kuchni — tutaj jest mi zbyt chłodno — i opowiedz, coś ty znów urządziła. Już od pewnego czasu oczekiwałam jakiegoś niezwykłego wydarzenia. Dwa miesiące minęły od ostatniej awantury, więc byłam pewna, że ten spokój nie może dłużej trwać. No, i cóż takiego zrobiłaś ze swymi włosami?
— Ufarbowałam je.
— Ufarbowałaś? Ufarbowałaś włosy? Y, czyś ty nie wiedziała, że to czyn bardzo naganny?
— Owszem, wiedziałam, że to niewłaściwe — przyznała Y. — Ale pomyślałam sobie, iż warto raczej popełnić coś trochę niewłaściwego, aby się wreszcie pozbyć czerwonych włosów. Obliczyłam wszystko, X, i postanowiłam być niezmiernie staranną pod innymi względami, aby w ten sposób wyrównać ten błąd.
— Co prawda — rzekła X ironicznie — gdybym się zdecydowała ufarbować włosy, ufarbowałabym je przynajmniej na jakiś ludzki kolor. Nie uczyniłabym ich zielonymi.
2.
Gdy panna X pochyliła się do jej ręki, staruszka pogładziła ją drugą ręką z wysiłkiem po włosach. Panna X zapuściła już w ciągu tego roku długie włosy i okręcała je warkoczami dokoła głowy. - Piękne włosy - rzekła matka Y-a głosem tak słabym, jakby się odezwał z dziecinnej nakręconej zabawki. - Ja też miałam duże, piękne włosy. Ale teraz... - zamilkła i po upływie pewnego czasu dodała z żałością: - powyłaziły.
3.
Przynajmniej raz w tygodniu wuj X spoglądał znad gazety i donośnym głosem oznajmiał, że Y powinien się ostrzyc. Y musiał się strzyc o wiele częściej, niż reszta chłopców z jego klasy razem wzięta, ale niewiele to pomagało – włosy natychmiast mu odrastały
4.
– Już nic nie mam do oddania – powiedziała zrozpaczona matka – ale mogę pójść dla ciebie choćby na koniec świata.
– Nie mam tam nic do roboty – powiedziała kobieta – ale możesz mi dać twoje długie, czarne włosy, sama wiesz, jakie są piękne, a mnie się bardzo podobają! Oddam ci w zamian moje siwe, zawsze coś będziesz miała!
– Nie chcesz nic innego? – powiedziała matka – włosy oddam ci z radością. – I oddała jej swój piękny, czarny warkocz, i otrzymała w zamian siwe włosy staruszki.
5.
Moja matka przez całe swoje życie - a umarła mając osiemdziesiąt dwa lata -nosiła czarny, gruby i ciężki warkocz. Po ojcu była Ormianką, więc ten warkocz miał czerń głęboką, aż wpadającą w granat, jak warkocze wszystkich dziewcząt spod obydwu szczytów ormiańskiej góry Ararat.
Kiedy byliśmy dziećmi- starszy mój brat Z. i ja - czekaliśmy każdego ranka na ową piękną chwilę, kiedy mama się czesała. Walczyła zwykle długo z bogactwem swoich włosów, aż wreszcie poskramiała je, zaplatając zwinnymi palcami długi, sięgający poza kolana warkocz, zawiązany zawsze na końcu aksamitną tasiemką. Pozostawał poza nią puszysty pędzelek, który biegliśmy całować, gdy mama ruchem głowy przerzucała warkocz z piersi na plecy.
Wiele miałam prawdziwie pięknych chwil w życiu, ale wspomnienie tej właśnie najbardziej grzeje serce.