Dodany: 01.09.2019 10:23|Autor: pawelw

Książki i okolice> Konkursy biblionetkowe

2 osoby polecają ten tekst.

WŁOSY W LITERATURZE - konkurs nr 230


Przedstawiam KONKURS nr 230, który przygotowała niedźwiedź z tobołem

WŁOSY W LITERATURZE

Witajcie!

Na temat mojego pierwszego konkursu wybrałam włosy. Okazuje się, że literatura problem chcianego i niechcianego owłosienia zdążyła już omówić z niemal wszystkich stron – w tym także z tych niespodziewanych...
Ale nie dzielmy już włosa na czworo i przejdźmy do konkretów.

Do rozpoznania jest 30 fragmentów, za każdy można otrzymać 2 punkty – po jednym za prawidłowo odgadniętego autora i tytuł, czyli w sumie do zdobycia jest 60 punktów. Odpowiedzi przesyłajcie poprzez PW, do północy 15 września. Na Wasze życzenie mogę podpowiedzieć, które z konkursowych książek czytaliście i których autorów znacie. Bardzo mile widziane są też wszelkie mataczenia na forum :)
Uwaga – nie wszystkie tytuły znajdziecie w moich ocenach, ale myślę, że nie będzie to duże utrudnienie.

Powodzenia!


1.
Czyż włosy to nie zabawna rzecz? Tyle osób wariuje na punkcie swoich włosów. Oczywiście to rzecz naturalna. Nawet w Biblii jest mowa o włosach: Samson, ta Saba i dziewczyna, której włosami Jezus umył sobie stopy… Czy to nie dziwne, że czarni chcą sobie prostować włosy, a my zawsze marzymy o lokach? Kiedyś miałam brązowe włosy, ale teraz używam Silk and Silver numer piętnaście… Próbowałam numeru szesnaście, ale włosy mi od niego ciemniały i wyglądały jak farbowane. W tamtych czasach wiązałam je w węzeł i niczym się nie przejmowałam. W przeciwieństwie do panny L. Jej włosy zawsze były kością niezgody między nią a I. I. miała wtedy z dziewięć czy dziesięć lat. Poszła do Troutville, żeby się pobawić z tamtejszymi dzieciakami i wróciła do domu z zawszoną głową. Wszyscy musieliśmy więc wyszorować sobie głowy mieszaniną siarki, nafty i smalcu. Nigdy nie słyszałam takich wrzasków i pisków jak wtedy. L. się darła, jakby ją palono na stosie.

2.
X. aż podskoczył i wydał głośny okrzyk: Y. nie miała warkocza! Na jej głowie jaśniała obecnie przyjemna, puszysta fryzura z grzywką i dwoma kosmykami zachodzącymi na policzki. Wyglądała ładnie, pociągająco i nowocześnie. Fela, z nutką zazdrości, oznajmiła, że ona by przenigdy nie obcięła swoich długich włosów, i Józef zapowiedział jej surowo, że faktycznie, niech tego raczej nie robi. Słowa te jakoś pobudziły X. (tak zwykle pełnego spokoju) do działania. Skinął niecierpliwie na Y., która zaraz zeszła z estrady przed jego oskarżycielskie oblicze. Teraz odbyła się między nimi ożywiona wymiana zdań, z której wynikło, że, zdaniem X., narzeczona powinna pytać narzeczonego o zdanie, kiedy pragnie strzelić jakieś kolosalne głupstwo, na przykład – pozbawić się swojej największej ozdoby przez ścięcie warkocza i naczupirzenie resztek włosów oraz zlanie ich lakierem. Y. z kolei reprezentowała pogląd, że każdy ma prawo robić ze swoją największą ozdobą, co mu się żywnie podoba. Gdyby na przykład – powiedziała – X. nagle ogolił sobie głowę na łyso, pozbawiając się swoich ślicznych mahoniowych loków, narzeczona nie miałaby prawa urządzać mu z tego powodu karczemnych awantur, lecz mogłaby jedynie wyrazić cichy żal – żal! – a przenigdy sprzeciw.

3.
Z szybkością dowodzącą, że nie pierwszy raz przywdziewała dla zabawy męskie ubranie, E. włożyła buty, wciągnęła spodnie, zawiązała halsztuk, zapięła pod szyję kamizelkę i nałożyła surdut, który podkreślał jej smukłą kibić.
– O, ślicznie ci w tym – powtarzała L., patrząc z zachwytem – ale gdzie podziejesz te piękne czarne włosy, te cudowne warkocze, których ci zazdrościły wszystkie kobiety? Chyba się nie zmieszczą pod cylindrem?
– Zaraz zobaczysz.
I ujmując w lewą rękę warkocz tak gruby, że z trudem obejmowały go jej palce, w prawą wzięła długie nożyczki, przechyliła się w tył, aby uchronić surdut – zazgrzytały nożyczki i bujne, wspaniałe włosy upadły do stóp dziewczyny. Następnie przycięła sobie włosy na skroniach, nie okazywała przy tym najmniejszego żalu, przeciwnie – pod czarnymi jak heban brwiami tańczyły jej w oczach iskierki radości.
– O! Takie śliczne włosy! – zawołała z żalem L.
– Czyż tak nie jest mi sto razy lepiej? – wykrzyknęła E., przygładzając niesforne, krótkie kędziory. – Nie wydaje ci się, że teraz jestem piękniejsza?

4.
Haiku było dobrą poezją – B. czuł to, ponieważ była to poezja strukturalna, bez żadnych tajemnych reguł. Siedemnaście sylab – jedna wizja wiążąca się z pojedynczą emocją, i to wszystko. Bingo. Podobało mu się nawet samo to słowo, strumień powietrza, opuszczając gładko twoje usta, zdawał się łamać przy dźwięku "k" tworzącym swego rodzaju dysonans. Jej włosy – pomyślał – i ponownie zobaczył ją schodzącą po schodach z falą włosów opadającą na ramiona. Słońce nie tyle błyszczało, co raczej zdawało się płonąć pośród nich.
Po dwudziestu minutach pracy (z jedną przerwą na wzięcie kolejnej porcji kartek), wykreśleniu słów, które były za długie, szeregu zmian i przeróbkach B. stworzył coś takiego:
Twoje włosy
są jak ogień –
– zimą
Płonie w nim moje serce

5.
Jednak A., która jest jeszcze bardzo młoda i nie wie, co ma kiedyś nadejść, nie przejmuje się porannym utyskiwaniem babki. Śmiejąc się, wkłada rękę do kieszeni sukienki i wyjmuje z niej szylkretowy grzebień. To najlepsza chwila dnia, będzie mogła uczesać włosy X.
Te włosy są jak obietnica. Takie będą także włosy A., kiedy będzie już stara – gęste, lśniące i brązowe, bez jednego siwego. Może A. też usiądzie w trzcinowym fotelu, ustawionym w kwitnącym ogrodzie, pozwalając, żeby wnuczka ją czesała. Tylko że jej włosy nie będą nigdy tak długie, jak włosy X., nie opadną kaskadą do samej ziemi. X. nigdy nie obcinała włosów, są równie wiekowe, jak ona.
A. ostrożnie wyciąga pasmo ze splecionego na noc warkocza, przesuwa włosy w palcach.
– Opowiadaj wreszcie! – mówi.
Z X. tak już jest, że w jej włosach ukrywają się historie.

6.
X. pochylił się, by obudzić Y., i wówczas oczom jego ukazał się straszny widok: jej piękna puszysta grzywka była zupełnie spalona! Musiało się to stać, gdy H. w zamieszaniu ocierali się o nią. Co powie, gdy się obudzi? Jak ją uspokoić i pocieszyć? Była to istna katastrofa!
Y. otworzyła oczy i uśmiechnęła się.
– Wiesz co – powiedział X. długo się nie namyślając – dziwne to doprawdy, ale z biegiem czasu o wiele bardziej podobają mi się dziewczynki bez włosów!
– Doprawdy? – zdziwiła się Y. – Dlaczego?
– Włosy wyglądają jakoś tak nieporządnie – odpowiedział X.
Y. natychmiast podniosła łapki, żeby się uczesać, ale – niestety, w łapkach trzymała tylko jeden nadpalony kosmyczek włosów. Przyglądała mu się z największym przerażeniem.
– Wyłysiałaś – powiedział M.
– Bardzo ci z tym do twarzy, naprawdę – pocieszał ją X. – O, nie, nie płacz!
Ale Y. rzuciła się na piasek, płacząc rozpaczliwie nad utratą tego, co stanowiło koronę jej urody.

7.
Twarzyczka schyliła się – ujrzał, drżąc z bojaźni
I radości, niestety! ujrzał najwyraźniej,
Przypomniał, poznał włos ów krótki, jasnozłoty,
W drobne, jako śnieg białe, zwity papiloty
Niby srebrzyste strączki, co od słońca blasku
Świeciły jak korona na świętych obrazku.

8.
Pan starosta jadł przy stole,
Naraz patrzy – włos w rosole.
Krzyknął więc na cały głos:
„Chciałbym wiedzieć, czyj to włos!
Co to jest za zwyczaj taki,
Żeby w zupie były kłaki?
Starościno, co chcesz, rób,
Ja nie jadam takich zup!”

9.
– Kiedyś, wyobraźcie sobie, babcia W., a miała już wtedy dziewięćdziesiątkę z hakiem, koło południa po prostu znikła z L. Środek wojny, wszędzie Niemcy. Szukamy tu, szukamy tam, nie ma wolanta i nie ma woźnicy. Biegamy, martwimy się... co macie takie miny?
– Znamy.
– Znacie? – babcia pyta z niedowierzaniem, ale wcale się nie peszy, nic a nic – to jak się kończy?
– Wróciła od fryzjera...
– Faktycznie znacie – babcia zasępia się na chwilę, ale w mgnieniu oka odzyskuje rezon – ale to wcale nie szkodzi. Kiedyś, wyobraźcie sobie, babcia, a miała już wtedy dziewięćdziesiątkę... no i wróciła. Z trwałą ondulacją. "Mam ponad dziewięćdziesiąt lat – powiedziała – i głupio byłoby umrzeć, nie mając ani razu trwałej ondulacji".

10.
Moja rodzina cierpiała. Wszędzie znajdowano moje włosy, w każdym kącie, w każdej szufladzie, w każdym posiłku. Nawet w puddingu ryżowym, który robiła Tessie, zapobiegliwie przykrywając woskowanym papierem każdą miseczkę przed włożeniem do lodówki – nawet do tych profilaktycznie zabezpieczonych deserów potrafiły się przedostać moje włosy! Czarne jak węgiel, zwijały się wokół kostek mydła. Leżały ściśnięte jak łodygi kwiatów między kartkami książek. Znajdowano je w pokrowcach na okulary, w kartkach z życzeniami, a raz – przysięgam – znaleziono je w rozbitym przez Tessie jajku. Kot sąsiadów zakrztusił się kiedyś kłębkiem włosów i okazało się, że nie była to jego sierść.

11.
– Przepraszam... Co ci się stało we włosy?
Blond loki, zwykle opadające swobodnie na ramiona, panicz zebrał w klasyczną cebulę i związał wściekle błękitną frotką z koronkowym kwiatkiem. Efekt był wstrząsający.
– Przeszkadzały, gdym haftował na tamborku, więc je okiełznałem.

12.
Dawny nauczyciel rysunku mojej babki miał z jakiegoś pokątnego stosunku córkę. Matka umarła wkrótce po narodzeniu dziecka, a profesor rysunku zgryzł się tym tak, że nie długo miał ją przeżyć. W ostatnich miesiącach jego życia, babka i kilka pań z Combray (nigdy wobec profesora nie zrobiwszy nawet aluzji do tej kobiety, z którą zresztą nie żył oficjalnie, mając z nią tylko przelotne stosunki) chciały zabezpieczyć przyszłość dziewczynki w drodze zapewnienia jej dożywotniej renty. Zaproponowała to babka, niektóre przyjaciółki opierały się trochę; czy ta dziewczynka (mówiły) jest naprawdę taka interesująca, czy nawet jest córką swego rzekomego ojca; z tego rodzaju kobietami nigdy nie można wiedzieć... W końcu zdecydowano się. Dziewczynka przyszła podziękować. Była brzydka, i tak podobna do nauczyciela rysunków, że podobieństwo to usunęło wszystkie wątpliwości. Ponieważ jedyną rzeczą ładną były jej włosy, jedna z dam rzekła do ojca dziewczynki, który ją przyprowadził: „Jakie ona ma ładne włosy”. I myśląc że obecnie, gdy występna kobieta umarła, a profesor był już na wpół umarły, aluzja do owej przeszłości, którą zawsze pomijano milczeniem, nie będzie niedyskrecją, babka dodała: „To musi być rodzinne. Czy to jej matka miała takie ładne włosy? — Nie wiem, odparł naiwnie ojciec. Widziałem ją tylko w kapeluszu”.

13.
– Czego się boisz? Maszynkę mam dobrą. Zrobię was na zero elegancko, wcale nie gorzej niż w Warszawie.
– Wujku... ja dziękuję... nie!... Po co tyle kłopotu. To już w Warszawie...
– E, mój drogi, nie możesz od nas wrócić do rodziców zarośnięty jak yeti. Gdyby nie było maszynki, to co innego. Ale jest, więc tak jak powiedziałem, jutro raniutko.
To był przecież tatusia rodzony brat! Nie po raz pierwszy X. widziała, że co raz powiedziane – nie podlegało żadnej dyskusji. Jeszcze ją Heniek pocieszył w przelocie: „Nie bój się, maszynka trochę drze, ale nie bardzo!"
O Boże! To ona codziennie rano i wieczorem, ani razu o tym nie zapomniawszy, szczotkowała swoją czuprynę, i to zgodnie z przepisem: każdą stronę sto razy z włosem i sto razy pod włos. I tak skutecznie, że fryzura mogła już uchodzić za „garsonkę". Tylko z tyłu trochę przyciąć i głowa będzie bardzo zręcznie wyglądać. Nareszcie pozbyła się tego szpecącego dziewczynkę ostrzyżenia! A wujek – na zero!

14.
Nagle głowa J. targnęła w tył, odleciała jak piłka, aż zwisła przytrzymana szyją, wyginającą się ponad plecami w łuk. Spod białej bluzki trysnęły małe piersi; może chciały uwolnić się od ciała i pofrunąć? Splot jasnych włosów rozszalał się: wyginał, zwijał, kurczył, przypadał, pełzał, i wydawało się, że to nie J., lecz ten rozszalały splot włosów tak krzyczy. To on, drgający w męce, żywy. A gdy równie gwałtownie zacichł, to w tej ciszy, podobnej do głębokiej studni, narastać zaczęło głuche, miarowe bębnienie. Młockarnia. Wciąż szła.

15.
– Siostrzyczka? – powtórzyła X. – A po co ta siostrzyczka?
Nie spodziewała się czegoś podobnego. Zamiast niebieskich filiżanek, zamiast czerwonej patelni pokazują jej ten wcale nieciekawy tłumoczek.
Jakiż to zawód!
– Czy ona umie otwierać oczy? – zapytała z niedowierzaniem.
– Umie – zapewniła mama. – I ma śliczne, ciemne ślepki, wiesz, zupełnie podobne do oczu tatusia.
„Co tu właściwie robić z taką siostrzyczką? – zastanawiała się X. – Czy ona jest do zabawy? Bo trochę jest jak lalka, ale lalki są do zabawy lepsze i są ładniejsze. Można je przebierać, można czesać ich jedwabiste jasne włosy, a na głowie siostrzyczki nie ma nic do czesania, krótkie kosmyczki tylko. Nawet kokardy nie da się na nich zawiązać”.

16.
– Wiecie, a to po ślubie włosów mi nie obcinajcie!
– Hale, co mądrego umyśliła? Słyszano to, żeby dziewce włosów nie ucięto po ślubie!
– A po dworach i miastach nie obcinają!
– Pewnie, juści, bo im tak trzeba do rozpusty, żeby ludzi mogły ocyganiać i za co inszego się wydawać. Ale, będzie tu nowe porządki zakładała! Dworskie pannice niechta z siebie cudaki robią i pośmiewisko, niechta z kudłami jak Żydowice jakie chodzą – wolno im, kiej głupie, a tyś gospodarska córka z dziada pradziada, nie żadne miejskie pomietło, toś robić winna jak Pan Bóg przykazał, jak zawżdy w naszym gospodarskim stanie się robiło... (…)
Ale X. mądrych przykładów nie słuchała, a o obcięciu i gadać sobie nie dała...

17.
– I stworzyłeś go, ot tak? – zadrwił dziekan. – Bardzo trudno mi w to uwierzyć, X. Ha! Tak z powietrza? I pewnie wszyscy możemy to robić, co? Ktoś ma ochotę wymyślić jakiegoś skrzata?
– Może Wróżkę Wypadających Włosów? – zaproponował wykładowca run współczesnych.
Pozostali zaśmiali się głośno.
– Wcale mi nie wypadają włosy! – oburzył się dziekan. – Tylko pozostają w bardzo precyzyjnych odstępach.
– Połowa na głowie, połowa na szczotce – zakpił wykładowca run współczesnych.
– Nie ma co się wstydzić, że człowiek łysieje – stwierdził spokojnie X. – Zresztą wiecie przecież, co mówią o łysych mężczyznach.
– Tak. Mówią: „Patrzcie, on nie ma włosów” – powiedział wykładowca run współczesnych. Dziekan ostatnio go irytował.
– Po raz ostatni powtarzam! – krzyknął dziekan. – Wcale nie…
Urwał.
Zabrzmiało „dzyń, dzyń, dzyń”.

18.
Nagle spytała: – Założyła wtedy perukę?
– Ach. No wiesz, trudno to sobie przypomnieć. Zawsze je nosiła. To znaczy, nie wszystkie naraz.
– Tak mi przyszło do głowy – zaczęła pani X. – Wydaje mi się, że gdybyś zamierzała zastrzelić się albo choćby zabić swojego męża, to chyba nie założyłabyś peruki, jak myślisz?
Panie przedyskutowały problem z pewnym zainteresowaniem.

19.
A. zastukał do drzwi łazienki.
– Nie poszłabyś na Torwar? – krzyknął.
M. zakręciła wodę z głośnym szumem płynącą do wanny.
– Co mówisz?
– Pytam się, czy nie poszłabyś na Torwar!
– Przecież siedzę w wannie! – krzyknęła.
– To co z tego? Nie zamierzasz z niej wyjść już nigdy w życiu? Przecież ci nie proponuję, żebyś leciała na Torwar ociekająca wodą!
– Umyłam głowę.(…)
– Czy te włosy wyschną ci przez osiem godzin? Nie mogłaś umyć głowy wcześniej?
– Przecież byłam w szkole!
– Ale wróciłaś już dwie godziny temu. Co robiłaś przez ten czas? M.! Co robiłaś przez ten czas?
– Zastanawiałam się, czy umyć głowę. Bo widzisz… on i tak nie zobaczy…

20.
Wczesnym rankiem podnosiłem metalową roletę i stawałem w drzwiach, przedstawiając donośnym głosem ofertę firmy.
– Powiernik Pań, fryzjer damski! Farba, odrosty, trwała! Warkocze, czuby, afro! Pasemka, loki, pazurki, koki! Nieprawdopodobne ceny!
Gdy krzykiem i rękoczynami udało mi się zwabić klienta lub klientkę, prowadziłem jego lub ją do wnętrza, sadzałem w fotelu, zakładałem płaszczyk, pelerynkę lub ochraniacz (który w każdym z tych trzech wymienionych przypadków zasługiwał na miano szmaty), zwilżałem mu włosy wodą w aerozolu, starając się celować w oczy, aby nie przyglądał się zbyt dociekliwie szczegółom otoczenia, i biegłem po Viriata, który lepiej czy gorzej wieńczył dzieło.

21.
X. przechodził bowiem, jak to sam określił, fazę włosów. Ostatnio postanowił odejść od malarstwa na rzecz rzeźby z czarnych włosów. Każdy z jego kolegów spędził wyczerpujący tydzień dreptania za X. od fryzjera męskiego do salonu damskiego w dzielnicach Queens, Brooklyn, Bronx i Manhattan, czekania na zewnątrz, gdy X. wchodził do środka, żeby poprosić właścicieli o zmiecione sterty włosów, a potem holowania coraz cięższego worka za dumnym artystą. Wśród wczesnych prac X. znalazła się Maczuga – piłka tenisowa, którą ogolił, przeciął i napełnił piaskiem, a następnie oblepił klejem i turlał po dywanie włosów, aż powierzchnia zaczęła falować niczym podwodne wodorosty – a także The Kwotidien, seria przedmiotów codziennego użytku – zszywacz do papieru, drewniana łopatka, filiżanka – oblepionych sierścią. Teraz X. pracował nad projektem na dużą skalę, o którym odmawiał dłuższej dyskusji z kolegami – pokrótce projekt wymaga rozczesywania i splatania włosów różnej długości, aby otrzymać z pozoru nieskończony sznur nastroszonych czarnych kłaków.

22.
McGee starał się zachować spokój, choć czuł już wtedy dobiegający od dziewczynek zapach i widział muchy siadające i kosztujące krwi w bardziej mokrych miejscach. Najgorsze były ich włosy, powiedział później... i nie znalazłem tego w relacji zamieszczonej w gazecie; uznano, że coś takiego nie nadaje się do rodzinnej lektury. Dowiedziałem się o tym od reportera, który pisał o procesie, niejakiego pana H. Odwiedziłem go jakiś czas później, kiedy X. stał się dla mnie swego rodzaju obsesją. McGee powiedział H., że ich jasne włosy nie były już wcale jasne. Były kasztanowe. Krew ciekła po ich policzkach, jakby ktoś nieudolnie je ufarbował i nie trzeba było doktora, żeby domyślić się, że kruche czaszki rozbite zostały jedna o drugą przez te mocarne dłonie.

23.
Myślę sobie: inaczej, będę oryginalny i sobie zrobię asymetryczną jakąś fryzurę. Sam widziałem kiedyś w Niemczech szyld zakładu: Intim Frisur, tlenił, kolczykował, na punka, na zielono, na cukier… Ale oto przyglądam się bliżej włosom, lampę nawet ze stolika, co przy niej mądre jakie księgi czytam, przykładam, i co widzę! Białe i czarne jakieś kuleczki malutkie, proszek prawie na włosach łonowych moich, w moim łonie! Łonie wcale nie Matki ani nie Ojczyzny, tylko własnym, opalonym. Proszek, nie daj Boże, weszki! Weszki mnie dopadły, trzeba wszystko ściąć, wygolić, wydepilować!

24.
Umówiłam się z M. w teatrze o czwartej. Robił właśnie na podłodze szkic dekoracji. Obok niego pochylała się nad kartonem nowa asystentka. Przechyliła głowę i wtedy jej długie, jasne włosy spłynęły na podłogę i przykryły interesujący go szczegół rysunku. M. zapatrzył się na splątane nitki, poprawił w zamyśleniu parę niesfornych kosmyków, zharmonizował ze szkicem tak, że włosy i czarne linie tworzyły teraz kunsztowną całość...
Patrzyłam na to z głębi widowni, idąc wolno ku scenie, na której pracowali. M. poczuł mój wzrok na sobie i obejrzał się w moim kierunku. Nie zmieszał się. Przeciwnie, ruszył ku mnie z odrobiną satysfakcji w kącikach ust. Widocznie przedtem zaplanował sobie podobną scenę.
– Nie chcę.
– Czego nie chcesz, kochanie? – udał zdziwienie.
– Nie chcę być zazdrosna.
– Przecież tylko przesunąłem jej włosy. Myślałem właśnie, jaka to szkoda, że takie piękne kędziorki rosną na durnym łbie. Nawet mi się ich przez chwilę zrobiło żal.

25.
– Przepraszam, czy zna pan słowo „kolejka”? – zapytałam jadowicie, odwracając się, żeby na tupeciarza spojrzeć. Był to X. w adwokackiej todze. Wydałam z siebie dziwny dźwięk, a on po swojemu utkwił we mnie wzrok.
– Gdzie, do licha ciężkiego, byłeś we wtorek wieczorem? – odezwałam się w końcu.
– Mógłbym cię spytać o to samo – odparł lodowatym tonem.
W tym momencie do sklepu wpadł pomocnik kamerzysty. (…)
– No więc gdzie byłaś we wtorek? – zapytał X.
– W moim cholernym domu – wycedziłam przez zęby.
– Co, pięć po ósmej? Dzwoniłem do drzwi dwanaście razy.
– Tak, właśnie… – urwałam, porażona pierwszym przebłyskiem zrozumienia – …suszyłam włosy.
– Wielką suszarką?
– 1600 V, marki Salon Selectives – odparłam z dumą. – Bo co?
– Powinnaś sobie kupić cichszą suszarkę albo zaczynać toaletę trochę wcześniej. Mniejsza o to, chodź – powiedział ze śmiechem. – Zawołaj swojego kamerzystę, zobaczę, co da się zrobić.
O Boże! Co za wstyd. Jestem kompletną idiotką.

26.
– Widziałaś mnie? – powtórzyłam tępo i bezmyślnie. – Miesiąc temu?
– No właśnie! Doskonały jest ten kolor włosów, świetnie wyglądasz! Od razu, jak cię zobaczyłam, to sobie to pomyślałam i byłam ciekawa, gdzie farbowałaś.
W tak zwanym dołku zrobiło mi się okropnie gorąco i to gorąco zaczęło mi się rozchodzić w różne strony ze szczególnym uwzględnieniem góry. Pomyślałam sobie, że bezwzględnie muszę zachować kamienny spokój, i wszystko przed nią ukryć, bo ona jest nerwowa. W razie czego nie opanuje się i zdradzi.
– Primo, to jest peruka – powiedziałam z kamiennym spokojem. – A secundo, gdzie mnie widziałaś?
– Coś podobnego! – wykrzyknęła, zaskoczona. – Przysięgłabym, że to włosy! W tej peruce cię wobec tego widziałam, słuchaj, czy to nie szkodzi na włosy tak ją ciągle nosić?
– Tobie by nie zaszkodziło na włosy nawet, gdybyś nosiła na głowie krowie łajno – warknęłam, bo też istotnie jej włosy stanowiły zawsze przedmiot zazdrości całego otoczenia.

27.
Nie odpowiedziałeś, X., na moje pytanie, a przecież było ono bardzo ważne: CZY JESTEŚ ŁYSY?
Ułożyłam sobie bardzo dokładnie, jak pan wygląda, drogi, nieznany X., i byłam bardzo zadowolona z mojego wyimaginowanego obrazu, dopóki nie dosięgłam czubka pańskiej głowy i tutaj… stanęłam bezradna. Nie mogę się zdecydować, czy dać panu siwe włosy, czarne czy szpakowate, czy może zupełnie pozbawić pana owłosienia.
Miałam gotowy pański portret, pozostaje wszakże nie rozwiązane zagadnienie, czy przyozdobić pańską czaszkę włosami, czy nie?

28.
Zamiast przewidywania, jakie to cudowne rzeczy czekają mnie, gdy chłopiec nieco podrośnie, powiedziała ponuro:
– No, wiem, co masz na myśli.
– Powiedz mi, czy X... reaguje na ciebie?
– Reaguje? – jej zdziwienie było czymś nowym. – Ty mogłabyś to powiedzieć.
– Gdy jesteś z nim w ciągu dnia, czy się śmieje? Gaworzy? Śpi? – zdałam sobie sprawę, że przez wiele miesięcy nie zadawałam jej takich pytań, a teraz chciałam wykorzystać chwilę szczerości.
– Ciągnie mnie za włosy – powiedziała cicho.
– Ale wszystkie dzieci tak robią. Nie wiedzą...
– Ciągnie mnie bardzo mocno. Jest wystarczająco duży, by zdawać sobie sprawę z tego, że to boli.

29.
Nie wiem, kiedy tamtego wieczoru X. obciął sobie warkoczyk padawana ani dlaczego tak mnie to rozzłościło. Zawsze uważałam, że jego obsesja na punkcie wszystkiego, co ma związek z Gwiezdnymi wojnami, jest maniakalna, a warkoczyk z koralikami z tyłu głowy – po prostu okropny. X. jednak się nim szczycił, z dumą opowiadając, ile czasu zapuszczał włosy i jak sam wybierał koraliki w sklepie rzemiosła artystycznego w SoHo na Manhattanie. Gdy był ze swoim najlepszym przyjacielem, C., ciągle bawili się mieczami świetlnymi i innymi gadżetami z Gwiezdnych wojen. Obaj w tym samym czasie zapuścili warkoczyki. Tamtego wieczoru, kiedy X. ściął warkoczyk bez wyjaśnienia, nie uprzedzając mnie (co było zaskakujące) – nawet nie dzwoniąc wcześniej do C. – ogarnęło mnie przygnębienie, którego w ogóle nie potrafiłam zrozumieć.
Widziałam, jak czesze się przed lustrem w łazience. Zawsze robi to bardzo starannie: każdy włos musi być na swoim miejscu. Przechyla głowę i przygląda się sobie ze wszystkich stron, jakby lustro miało jakąś magiczną głębię, która może zmienić wielkość jego twarzy.

30.
Wino było półsłodkie, białe, orzeszki słone, Joasia trzymała w jednej ręce kieliszek, a w drugiej swoją stopę, wypiłam wino, nie smakowało, nasłuchiwałam, czy już wraca czy nie, i to nie tak miało być, Joasia nic nie rozumiała z naszego spotkania. Dlaczego nic nie rozumie?
– Wiesz, kiedy wróciłam od fryzjera…
– Fajnie wyglądasz, od razu zauważyłam, dobrze ci w krótszych – przerywa, a ja uśmiecham się, włosy szybko odrosną.
– Nie podobam mu się – chcę wyjaśnić Joasi – kiedy wróciłam, on tak strasznie zaczął krzyczeć, na pewno było nas słychać na klatce, że co ja z siebie dałam zrobić, że nie mam rozumu, że niech mi oddadzą pieniądze, czy tam mają lustra… – niech Joasia wie, że to nie pierwszy raz.
Joaśka przechyliła się do mnie i stuknęła swoim kieliszkiem o mój. Roześmiała się głośno, pokazała swoje piękne białe zęby, zawsze głośno się śmiała i tak radośnie:
– Ty szczęściaro! – powiedziała, nie słysząc tego, co mówię – ty szczęściaro! To on widzi takie rzeczy? Zbyszkowi wszystko jedno, mówię ci, mogłabym przefarbować się na fioletowo, nie zauważyłby przez pierwsze trzy lata. I do roboty ci wpadł, bo się stęsknił, mówisz? Ale ci zazdroszczę!



==========

Aktualizacja po zakończeniu konkursu:
Tytuły utworów, z których pochodzą konkursowe fragmenty, znajdziesz tutaj:

rozwiązanie konkursu
Wyświetleń: 5088
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 30
Użytkownik: pawelw 01.09.2019 10:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam KONKURS nr 2... | pawelw
Zaczął się już wrzesień, a więc po wakacyjnej przerwie wracają biblioNETkowe konkursy.

Zapraszam do konkursu, który przygotowała niedźwiedź z tobołem i jest to jej debiut po tej stronie konkursów.
Wśród trzydziestu kudłatych fragmentów na pewno każdy znajdzie coś dla siebie i mam nadzieję, że nikt nie będzie rwał włosów z głowy nad własną niewiedzą.
Użytkownik: jolekp 04.09.2019 09:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam KONKURS nr 2... | pawelw
Za nami już trzy dni konkursu. Jak dotąd włochate zagadki przeczesuje pięcioro dzielnych uczestników, którzy zidentyfikowali już ponad połowę fragmentów. A to oznacza, że jeszcze wiele jest do odkrycia!


Przy okazji dorzucę trochę podpowiedzi natury ogólnej/statystycznej.

Wśród autorów jest 18 kobiet i 11 mężczyzn. Daje to razem 29, ponieważ dwie książki wyszły spod pióra tego samego autora.

2 najstarsze utwory powstały w XIX wieku, 4 w pierwszej połowie wieku XX, 11 w drugiej. W latach 2000-2010 powstało aż 10 utworów, a pozostałe dwa są jeszcze młodsze. Najnowsza z konkursowych książek została wydana w 2015 roku.
Jeden utwór ma ciężką do ustalenia datę powstania, ale prawie na pewno było to w pierwszej połowie XX wieku, ewentualnie na początku drugiej.

Najwięcej książek powstało w języku polskim - aż 14. 11 zostało napisanych po angielsku, 2 po francusku. 2 w języku, którego używa się tylko w Europie (ale w więcej niż jednym kraju). 1 to język, który występuje w Europie, ale dominuje na innym kontynencie.

Wśród gatunków dominuje literatura dziecięca. Sporo jest również literatury zagranicznej i polskiej. Znajdzie się też parę kryminałów i coś z fantastyki, a także powieść przygodowa, horror, poemat i krótki utwór poetycki.
12 książek należy do dłuższych cyklów powieściowych.

Wiele z konkursowych książek było nagradzanych. Jest wśród nich laureat Nagrody Pulitzera, Nagrody Goncourtów, Nagrody Brama Stokera, Nagrody Literackiej Gdynia, Paszportu Polityki oraz Nagrody Orange Prize. 1 z autorów jest laureatem Nagrody Nobla.

Połowa z konkursowych książek doczekało się ekranizacji (niektóre wielokrotnie) w różnej formie - filmu pełnometrażowego, filmu telewizyjnego, serialu lub animacji.


Mam wrażenie, że bardziej namotałam niż pomogłam, ale przynajmniej się excelem pobawiłam:)
Użytkownik: pawelw 05.09.2019 23:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam KONKURS nr 2... | pawelw
Także i tym mamy od Ravelo nagrodę do rozlosowania wśród uczestników konkursu, którzy zdobędą chociaż jeden punkt.
Będzie to książka Życie za wszelką cenę (Genova Lisa)
Losowanie odbędzie się dzień po ogłoszeniu wyników.
Użytkownik: margines 06.09.2019 00:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Także i tym mamy od Ravel... | pawelw
O!
No, niesamowite, objawili się!
Przypomnieli sobie?!

Aha... zwyczajowo odstępuję od książki:)
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 14.09.2019 09:41 napisał(a):
Odpowiedź na: Także i tym mamy od Ravel... | pawelw
O, to ja od razu pomniejszę krąg kandydatów do losowania, bo mam własną i nawet już przeczytaną.
Użytkownik: mafiaOpiekun BiblioNETki 07.09.2019 18:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam KONKURS nr 2... | pawelw
Znam: 1, 3, 6, 7, 16, 22, 22 i 25. Ktoś pomataczy?

Znam też rodziców: 4, 8, 11, 17, 18, 19 i 30.

Odgadłam tylko dwójkę...
Użytkownik: carly 07.09.2019 21:50 napisał(a):
Odpowiedź na: Znam: 1, 3, 6, 7, 16, 22,... | mafiaOpiekun BiblioNETki
Mataczyć nie potrafię więc będą czołgi: 7 i 16 to pozycje obowiązkowe w szkole, 1 ma kulinarny tytuł:)
Użytkownik: jolekp 07.09.2019 22:05 napisał(a):
Odpowiedź na: Mataczyć nie potrafię wi... | carly
Za to 11 ma kulinarną mamusię:).

Mogłoby się też wydawać, że dałoby się zjeść numer 14, ale w praktyce byłby to jednak kanibalizm.

Na razie dam szansę innym pomataczyć, a w razie czego spróbuję trochę pomóc jutro:)
Użytkownik: mika_p 09.09.2019 21:57 napisał(a):
Odpowiedź na: Za to 11 ma kulinarną mam... | jolekp
Kulinarna mamusia tytuł 11. znalazła w kodeksie
Użytkownik: margines 07.09.2019 22:06 napisał(a):
Odpowiedź na: Mataczyć nie potrafię wi... | carly
„Kulinarny tytuł”?
W sensie, że… „WŁOSzczyzna”?
:P
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 07.09.2019 23:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Znam: 1, 3, 6, 7, 16, 22,... | mafiaOpiekun BiblioNETki
6 znalazłabyś w bibliotece w tym samym dziale, co 2 (a także 13, 15, 19 i 27). Oprócz grupy wiekowej adresatów, wszystkie one mają wspólną także płeć rodzica. 6 ma sporo rodzeństwa, a bohaterowie i ich miejsce na ziemi występują w tytule. Za to osobniki, które ponoszą winę za spalenie grzywki - nie.

7 opowiada (między innymi) o tym, jak można pomylić młodą blondynkę z niemłodą brunetką.

16 (też między innymi) o tym, że niedobrze, jak się dzieciom daje zbyt młodą macochę.

25 - głównie o tym, że korzystając z poradników można raczej popaść w kłopoty, niż zmądrzeć, i że na rozbieraną randkę nie należy zakładać majtek sięgających od biustu do kolan
Użytkownik: mika_p 08.09.2019 00:02 napisał(a):
Odpowiedź na: 6 znalazłabyś w bibliotec... | dot59Opiekun BiblioNETki
Ha! Wiem, co to 25, idę pisać!
Użytkownik: mafiaOpiekun BiblioNETki 09.09.2019 19:10 napisał(a):
Odpowiedź na: 6 znalazłabyś w bibliotec... | dot59Opiekun BiblioNETki
25. Mam. ;) Nad resztą dumam. ;)
Użytkownik: mafiaOpiekun BiblioNETki 09.09.2019 19:26 napisał(a):
Odpowiedź na: 6 znalazłabyś w bibliotec... | dot59Opiekun BiblioNETki
7 też mam. :)
Użytkownik: jolekp 08.09.2019 13:59 napisał(a):
Odpowiedź na: Znam: 1, 3, 6, 7, 16, 22,... | mafiaOpiekun BiblioNETki
3 to najczęściej ekranizowana z konkursowych książek. Powstało na jej podstawie aż 7 filmów (ostatni w 2002 roku), serial, a nawet anime, w którym akcję przeniesiono mocno w przyszłość, a tytułowy bohater okazał się wampirem (i nie jest to aż tak absurdalne skojarzenie jak mogłoby się na pierwszy rzut oka wydawać). Jednakże ze względu na obszerność materiału źródłowego, w większości z nich nie znalazło się miejsce nie tylko na scenę z fragmentu, ale nawet na wymienioną w nim bohaterkę E.

22 też było ekranizowane, ale tylko raz. Akcja dzieje się w miejscu, w którym nikt nie chciałby się znaleźć, a dużą rolę odgrywa pewne urządzenie, które na szczęście wychodzi już z użycia. Jednym z bohaterów (choć może mniej ważnym) jest wyjątkowo długowieczny i sympatyczny gryzoń.
Użytkownik: mafiaOpiekun BiblioNETki 09.09.2019 19:10 napisał(a):
Odpowiedź na: 3 to najczęściej ekranizo... | jolekp
Dzięki za podpowiedzi. ;)
Użytkownik: jolekp 08.09.2019 14:06 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam KONKURS nr 2... | pawelw
Za nami pierwszy tydzień konkursu, udział bierze już dziesięcioro dociekliwych uczestników, a każdy z fragmentów został rozpoznany co najmniej raz.

A jako że to już półmetek, dorzucę trochę mataczeń do fragmentów sprawiających najwięcej trudności.

4 - Autor najbardziej zasłynął w jednym gatunku (do którego należy właśnie numer 4, będąc jednocześnie jedynym przedstawicielem tego gatunku w konkursie), choć zdarzało mu się pisać w innych, również pod pseudonimem. W książce znajduje się pewna bardzo kontrowersyjna scena (głównie z uwagi na wiek zaangażowanych w nią osób), w której czynny udział brała rudowłosa piękność, na cześć której powstało haiku. Książka była jak dotąd ekranizowana dwukrotnie (w formie serialu oraz filmu) i w obu przypadkach pominięto tę problematyczną scenę. Po tę książkę nie powinny sięgać osoby z pewną szczególną fobią. W konkursie jest jeszcze jedna książka tego autora.

10 - Tytuł tej książki jest też nazwą jednego z londyńskich uniwersytetów oraz nieistniejącego już angielskiego hrabstwa, choć żadne z tych dwóch nie ma związku z fabułą. Nazwisko autora wskazuje na pochodzenie z południa Europy, choć on sam mieszka na zupełnie innym kontynencie.

12 - Nazwisko tego autora bywa błędnie wymawiane, a on sam uchodzi za największego powieściopisarza dwudziestego wieku. Fragment pochodzi z książki, która wraz z kilkoma innymi tworzy jego opus magnum.

14 - Autorka była bardzo płodna, bardzo wszechstronna i tworzyła pod wieloma imionami. Jedną z jej powieści adaptowano jako odcinek serialu, który cieszył się dużą popularnością w PRLu i do dziś często jest emitowany w telewizji. Natomiast tytuł konkursowej książki można usłyszeć odwiedzając w październiku chrześcijańską świątynię.

20 - To jedyny przedstawiciel tego języka w konkursie (statystyki językowe znajdziecie w jednym z moich postów powyżej). Fragment pochodzi ze środkowej części cyklu, którego nazwa brzmi podobnie jak nazwisko prezydenta federacji związanej z najbardziej popularnym drużynowym sportem świata, zaś tytuł książki, o którą chodzi idealnie wpisuje się w tematykę konkursu.

21 - To pierwsza książka tej autorki wydana w Polsce (i zarazem najmłodsza książka w konkursie), ale nie jej debiut. Autorka należy do mniejszości etnicznej w kraju, w którym mieszka, a jej nazwisko i wygląd mogą kojarzyć się z Dalekim Wschodem.

24 - Ta książka należy do większej rodziny, a jej tytuł określa czas i miejsce akcji - inne niż to, które można odczytać z fragmentu.

30 - Autorka została trochę niesprawiedliwie zaszufladkowana w gatunku, który nie cieszy się dużym poważaniem, a to głównie za sprawą swojej najpopularniejszej bohaterki, która bywa często porównywana z bohaterką numeru 25. Tymczasem pisała ona również dużo poważniejsze książki i z jednej z takich pochodzi konkursowy fragment.

Powodzenia:)
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 14.09.2019 10:45 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam KONKURS nr 2... | pawelw
Czy jakiś dobry człowiek byłby w stanie zamataczyć cokolwiek na temat 4,8, 18, 22, 24 lub 29? Na wymianę służę dowolnym innym włosiem.
Użytkownik: carly 14.09.2019 20:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy jakiś dobry człowiek ... | dot59Opiekun BiblioNETki
Rodzic 8 pisywał jako owad

18 ma tytuł zoologiczny, nawiązuje do porzekadła

22 i 4 łączy więź genologiczna, oba dusiołki zostały sfilmowane, w 22 mamy do czynienia z gryzoniem a po lekturze 4 można się nabawić koulrofobi.

29- lekcja tolerancji dla młodszych
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 14.09.2019 21:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Rodzic 8 pisywał jako owa... | carly
Dzięki, a których Ty potrzebujesz?
Użytkownik: carly 14.09.2019 22:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Dzięki, a których Ty potr... | dot59Opiekun BiblioNETki
To zadanie mam już zaliczone, ale przypomnę się w następnym konkursie:)
Użytkownik: ahafia 15.09.2019 00:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam KONKURS nr 2... | pawelw
Męczą mnie dwa fragmenty, których autorów rozpoznałam, bo dość charakterystyczne, ale tytułów już nie. Zwłaszcza 26 nie daje mi spokoju, bo na bank czytałam, tyle, że wieki temu. Może ktoś coś?

Mam kilka innych na wymianę, ale do większości już się pojawiły podpowiedzi.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 15.09.2019 08:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Męczą mnie dwa fragmenty,... | ahafia
Typ humoru sugeruje pewną mamusię, którą w czasie wolnym od pisania (a niewiele go chyba było) można było spotkać w okolicach Śłużewca; bohaterka, jej literackie alter ego, ma jeszcze większe skłonności do hazardu; a ponadto do tak niesamowitych przygód - zwłaszcza w tym tomie - że w zestawieniu z nią to Pan Samochodzik leży i kwiczy, mimo, że ona nie ma cudownego pojazdu ani w zasadzie nic poza własnym sprytem i szczęściem.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 15.09.2019 09:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Typ humoru sugeruje pewną... | dot59Opiekun BiblioNETki
"Służewiec" miał być oczywiście przez S, a nie przez Ś :-).
Użytkownik: ahafia 15.09.2019 12:36 napisał(a):
Odpowiedź na: "Służewiec" miał być oczy... | dot59Opiekun BiblioNETki
Dziękuję za starania, ale autorkę rozpoznałam, o czym wspominam wyżej, choć nie od pierwszego wejrzenia, a dopiero za pomocą niedźwiedzia wraz z tobołem. Nie rozpoznaję natomiast tytułu książki, a mam pewność, że ją czytałam w zamierzchłej przeszłości.
Użytkownik: beatrixCenci 15.09.2019 15:13 napisał(a):
Odpowiedź na: Dziękuję za starania, ale... | ahafia
W tej jej książce jest międzykontynentalnie.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 15.09.2019 15:15 napisał(a):
Odpowiedź na: Dziękuję za starania, ale... | ahafia
O, sorry, przeoczyłam znajomość, wpadła mi w oko tylko ta odległa przeszłość! W każdym razie dusiołek w twórczości mamusi też jest dość odległą przeszłością, bo od niego do ostatniej wydanej przez nią książki minęło ponad 40 lat. A prawdopodobnie jest też najbardziej podróżniczym jej dziecięciem - chyba w żadnym akcja nie toczy się w aż tylu krajach.
Użytkownik: ahafia 15.09.2019 15:28 napisał(a):
Odpowiedź na: O, sorry, przeoczyłam zna... | dot59Opiekun BiblioNETki
Hmm, za którymś razem bohaterka wydłubywała dziurę w zagranicznym gruncie za pomocą szydełka czy tez pilniczka do paznokci - tylko tyle pamiętam z całej książki ;)
Użytkownik: beatrixCenci 15.09.2019 15:33 napisał(a):
Odpowiedź na: Hmm, za którymś razem boh... | ahafia
Owszem, szydełkiem. :)
Użytkownik: ahafia 15.09.2019 15:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Owszem, szydełkiem. :) | beatrixCenci
To musi być ta w twardej okładce czytana w akademiku, bo rozgorzała wtedy dyskusja o niezrównoważeniu autorki oraz pogoni za pieniądzem;)
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: