Dodany: 28.05.2019 12:49|Autor: UzytkownikUsuniety04​282023155215Opiekun BiblioNETki

Książka: Czekaj, mrugaj
Øyehaug Gunnhild

3 osoby polecają ten tekst.

A świat się toczy, a woda płynie…


Recenzent: Dorota Tukaj

Czy my właściwie mamy jakiś wpływ na swój los, czy tylko nam się tak zdaje? Ależ oczywiście, mamy! – chciałoby się powiedzieć; przecież od najwcześniejszego dzieciństwa mamy jakieś preferencje, jakieś marzenia i plany, zgodnie z którymi dokonujemy jakichś wyborów: zawodu, towarzysza życia, miejsca zamieszkania, diety, koloru bluzki czy marynarki… Ale z drugiej strony, popatrzmy na kulisy tych upodobań, pragnień, decyzji: czy polubimy krupniok, chaczapuri lub haggis, jeśli nigdy w życiu nie trafimy tam, gdzie można ich spróbować? Czy zapragniemy samotnie opłynąć świat, jeśli mdli nas nawet podczas spływu Dunajcem? Czy zechce być lutnikiem ktoś, kto nigdy nie słyszał dźwięku skrzypiec? Nie wiemy i nie znamy wszystkiego, nie jesteśmy wszędzie, nie wybraliśmy odziedziczonych po przodkach cech, dzięki którym tak, a nie inaczej odbieramy otoczenie i do takich, a nie innych interakcji jesteśmy zdolni… A od tego, na co nie mamy wpływu, zależy tak wiele rzeczy! Codziennie przekonują się o tym bohaterowie "Czekaj, mrugaj".

Bo przecież gdyby Kåre i Wanda pewnego wieczoru obejrzeli inny film, nie doszłoby do tej sprzeczki, w następstwie której on włóczył się samotnie po mieście. Gdyby Linnea i Göran akurat tego samego dnia, o tej samej godzinie nie stanęli pod gablotą z mumiami… Gdyby Elida nie znalazła w brzuchu łososia zęba ze złotą plombą… Gdyby Trine udało się uruchomić aparat do odciągania pokarmu… Jakiś jeden zbieg okoliczności – i cały nasz świat albo znaczący jego fragment zaczyna się toczyć innym torem, a mimowolny bohater tego epizodu daje się ponieść nurtowi zdarzeń – i tak oto "wszyscy jesteśmy kłodami dryfującymi w wodzie"[1], i wszyscy łudzimy się, że jeśli zrobimy coś inaczej, w innym miejscu, w innym momencie, to sami zdecydujemy, gdzie i w jakim tempie ta woda nas doniesie. Ale czy na pewno?

Czy Kåre nie wystraszy się odważnej deklaracji dziewczyny, która sama w sobie jest tak nieśmiała, że problemem jest dla niej zjedzenie posiłku w towarzystwie? Czy Göran zjawi się w miejscu, gdzie ma na niego czekać Linnea? Czy Magnus i Elida wrócą z Pragi jako szczęśliwa para?

Niezależnie od tego, gdzie się dadzą ponieść bohaterowie i w jakim stopniu uda im się zmienić kierunek dryfu, znajduje to odbicie w ich świadomości. Czy to Viggo samotnie rozmyśla w kaplicy po pogrzebie babki, czy Trine i Wanda rozmawiają o macierzyństwie, które jedna z nich zna tylko w teorii, czy Robert doświadcza rozdźwięku między pragnieniem zadowolenia Linnei a koniecznością poinformowania jej, że z zamierzonego projektu nici – możemy śledzić ich rozterki, emocje, fakty wydobywane z pamięci.

Ciekawa technika narracji (jak się dowiemy z ostatniego rozdziału, prowadzonej nie przez zwyczajowego bezimiennego narratora zewnętrznego, lecz przez dwie postacie dość szczególne, bo związane z lekturowymi doświadczeniami bohaterów) nie pozwala czytelnikowi stępić uwagi, skupić się na jednym z wątków, przypominając, że nie chodzi tu o opowiedzenie skończonej historii, lecz przeciwnie, o ukazanie niepewności i płynności ludzkiego losu, widocznej nawet w wyrazistych szczegółach codzienności (jak ów nieszczęsny ząb Vigga, czerwone lakierki Wandy, fizjologiczne problemy Sigrid i Trine – notabene opisane w dość taktowny sposób, co nie jest takie częste we współczesnej literaturze – czy rozmowa Görana z taksówkarzem). Postacie nie są dobrane na chybił trafił – wszystkie reprezentują pewną szczególną subpopulację: intelektualistów, obracających się w kręgu dziedzin humanistycznych i artystycznych. Linnea jest reżyserką, Robert producentem filmowym, Kåre literatem, Trine plastyczką-performerką, Göran profesorem komparatystyki, Sigrid, Magnus i Elida – studentami literaturoznawstwa, Viggo – absolwentem tegoż, Wanda – basistką rockową (po studiach teatrologicznych). To ważne, bo nawet tych, którzy nie znają się osobiście, łączy mnóstwo wspólnych kodów kulturowych, przy których użyciu autorka stopniowo odsłania ich osobowości (głównymi powracającymi motywami są: "Boska komedia" i "Zamek", ale pojawiają się też odniesienia np. do "Sklepów cynamonowych", do filmów Tarantina ze szczególnym uwzględnieniem obu "Kill Billów", do instalacji Tracey Emin i piosenek PJ Harvey, a nawet… biografii George’a W. Busha juniora). Odkryć, rozszyfrować ich wszystkich – to jedno, a szukać w tekście aluzji i nawiązań – to drugie; satysfakcja z lektury jest więc spora, tym bardziej, że nie psuje jej ani nadmiar eksperymentów stylistycznych/językowych (choć generalnie i styl, i kompozycja nasuwają pewne skojarzenia z twórczością Elfriede Jelinek, Øyehaug ustrzegła się charakterystycznej dla noblistki przesady w stosowaniu wybranych środków i zabiegów) czy też zbyt śmiałych obrazów, a i strona techniczna tekstu jest przyzwoicie dopracowana (pomijając jeden błąd ortograficzny, tak już powszechny, że nie unikają go nawet wydawnictwa z zasady dbające o korektę: "stróżki mleka"[2]).

Jeśli więc czytelnikowi nie zależy na fabule o linearnym biegu z jasno zdefiniowanym początkiem i końcem, jeśli lubi sam się pewnych rzeczy domyślać, a nie mieć je wyłożone prosto z mostu – może odważyć się na spotkanie z twórczością norweskiej prozaiczki.

[1] Gunnhild Øyehaug, "Czekaj, mrugaj", przeł. Anna Krochmal i Robert Kędzierski, wyd. Pauza, 2019, s. 101.
[2] Tamże, s. 89.

Ocena: 4,5/6

Autor: Gunnhild Øyehaug
Tytuł: "Czekaj, mrugaj"
Tłumacz: Anna Krochmal, Robert Kędzierski
Wydawnictwo: Pauza 2019
Liczba stron: 286

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 689
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: misiak297 18.07.2019 09:50 napisał(a):
Odpowiedź na: Recenzent: Dorota Tukaj ... | UzytkownikUsuniety04​282023155215Opiekun BiblioNETki
Właśnie zobaczyłem te "stróżki mleka" i się załamałem. Jak ja nie znoszę tego błędu!
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: