Dodany: 15.05.2019 10:17|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Przygody niemultimedialnych obieżyświatów


Wydana przed ponad 40 laty pozycja z podróżniczej serii „Iskier” to pełen świeżości i nieskażonego schematycznym pojmowaniem młodzieńczego obiektywizmu reportaż z podróży dwóch studentów po krajach Europy, północnej Afryki i południowo-zachodniej Azji. Podróży będącej nie lada wyczynem, bo odbytej we wczesnym okresie post-stalinowskiej odwilży, kiedy uzyskiwanie wiz i paszportów nie było sprawą tak łatwą jak dziś, a dostęp obywatela RWPG do „twardej waluty” był, powiedzmy eufemistycznie, nieco utrudniony. Musiała ona jednak mieć siłę nabywczą o wiele większą niż obecnie, gdyż obu młodzieńcom udało się przebyć wiele tysięcy kilometrów, zakupiwszy uprzednio w kraju bilety lotnicze na wszystkie planowane trasy za kwotę ok. 5 tys. zł, tj. około dwuipółkrotność ówczesnej średniej pensji, a całą resztę wydatków pokryć zabranymi ze sobą ... 10 dolarami. Gwoli sprawiedliwości trzeba jeszcze dodać, że prawie wszystkie noclegi odbyli u swoich zagranicznych znajomych, poznanych czy to na młodzieżowych imprezach międzynarodowych, czy korespondencyjnie za pośrednictwem prasy krajoznawczej.

Jeden z nich, Wojciech Dworczyk, zajął się potem podróżowaniem w wymiarze już nie tylko turystycznym, publikując reportaże prasowe i książkowe (jeśli dobrze pamiętam, chyba m.in. z Nowej Gwinei). Dzisiaj chyba cokolwiek trudniej wyżyć z rzemiosła obieżyświata w tradycyjnym wydaniu - samego tylko patrzenia i opisywania dostrzeżonych zjawisk - skoro za pośrednictwem najpośledniejszego nawet biura podróży każdy człowiek dysponujący odpowiednią fortuną może dotrzeć w dowolny kąt świata, nie narażając się na niewygody i niebezpieczeństwa. A i tym, których nie stać na podróże, raczej nie zaimponuje publicystyka reportażowa, skoro niemal każdy kanał TV transmituje barwne i udźwiękowione relacje z wielkich metropolii i indiańskich wiosek, lodowych pustyni i podwodnych ogrodów, a blogów podróżniczych są dziesiątki, jeśli nie setki...

A jednak coś jest w tych starych reportażach – coś, co sprawia, że nie czujemy się nimi znudzeni, że na nowo odkrywamy obrazy i wiadomości już znane. Czyżby włożona w ich pisanie pasja i zachłanność zmysłów towarzysząca poznaniu większą miała wagę od nowoczesnych technologii multimedialnych?

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 517
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: