1. /22/
Autobiografia (
Christie Agatha (pseud. Westmacott Mary))
Wbrew tytułowi, który mógłby sugerować porządek, są to raczej dość luźno snute wspomnienia starszej pani. Nie dziwi więc, że niektóre wątki nagle się urywają i następuje przeskok do całkiem innej historii. Po jednej z licznych i obszernych dygresji autorka sama zauważa beztrosko: "Zaprowadziło mnie to jednak zbyt daleko od Egiptu. Jedna rzecz prowadzi do drugiej, i co to szkodzi." No faktycznie, specjalnie nie przeszkadza, a nadaje pozoru naturalnych, leniwie snutych opowieści, jakie pewnie każdy miał okazję wysłuchać w takich czy innych okolicznościach. Pod koniec Christie dodaje jeszcze: "Postanowiłam zanadto nie wygładzać tej książki. Po pierwsze mam swoje lata. Strasznie to męczące, tak porządkować własny tekst." Mimo tego niepełnego uporządkowania, a dzięki zachowanej z grubsza chronologii, książkę czyta się gładko i nie gubi wątku.
Aghata Christie wiodła niezwykle interesujące życie, sporo podróżowała, mieszkała w wielu miejscach i znajdowała się w bardzo rozmaitych sytuacjach, stąd też jej autobiografia zaspokaja rozmaite gusta i potrzeby czytelnicze, a przy tym jest napisana w taki sposób, że jej lektura może sprawiać przyjemność. Co ciekawe, narracja zmienia się z wraz z wiekiem bohaterki: najpierw obserwujemy wyidealizowane, sielankowe dzieciństwo, afektowaną młodość, co bardzo przecież współgra z głupotą tego wieku, a potem życie coraz bardziej dojrzałej kobiety z coraz większym do siebie dystansem i odrobiną ironii w ocenie własnych poczynań.
Początek, choć niezmiernie interesujący, nie wzbudził mojej sympatii do autorki, która chyba nawet nie próbuje ukrywać pretensji do bycia z lepszych sfer, choć pisze coś akurat odwrotnego. Polubiłam ją dopiero w okolicach rozwodu, ale wtedy zostało już tylko około 30% tekstu. Wraz z podróżami na Bliski Wschód pojawiają się też dość skąpe, ale urzekające opisy świata nieskażonego jeszcze nadmiernie zachodnią cywilizacją i nie zniszczonego przez późniejsze wojny. Christie jest też świadkiem rozwoju archeologii, uczestniczy w jej pierwszym, jeszcze bardzo romantycznym etapie rozwoju jako nauki, który uwodzi niemal każdego.
Najsłabsze są, na szczęście nieliczne, fragmenty, w których autorka oddaje się rozmyślaniom natury moralnej czy filozoficznej - wydają się dość naiwne, infantylne, a czasami rażące ignorancją, ale i one mają swoją wartość, bo trzeba pamiętać, że wyszły spod pióra osoby starszej, która w miarę świadomym człowiekiem była już na przełomie XIX i XX wieku.
Oczywiście pisze też o niektórych utworach, warsztacie pisarskim i samym procesie tworzenia. Znalazłam też potwierdzenie moich podejrzeń, że ona sobie nieco kpi z Poirot'a - gdy jego postać zaczyna się krystalizować, widzi go tak: "Miałam go przed oczami - niedużego, schludnego jegomościa, wiecznie coś porządkującego, lubiącego, żeby rzeczy były do pary i kanciaste a nie okrągłe";)
2. /23/
Przyślę panu list i klucz (
Pruszkowska Maria)
"Wesoła jak letni poranek i radosna dzięki wykręceniu się od obowiązków, podskakując zdążałam przez rzadkie laski i gęste piaski Świdra do stacji. Z daleka zobaczyłam pociąg, toteż zwolniłam kroku, ażeby na niego nie zdążyć i jeszcze sobie trochę poczytać na stacji."
O dorastających siostrach i ich rodzinie, zanurzonych po uszy w literaturze, ale w sposób nieco przesadny, zahaczający o dziwactwo, z niejaką utratę kontaktu z rzeczywistością włącznie.
Za pierwszym razem wydało mi się to nieco zbyt infantylne i głupie. Do końca dobrnęłam dopiero za drugim podejściem zauważając, że gdyby wziąć pod uwagę jedynie wątek czytelnictwa, to nie różni się on tak bardzo od mojego życia, ale tylko w okresie nastoletnim. U mnie w domu czytali wszyscy, wiecznie wzajemnie czyhaliśmy na zakończenie lektury przez innych domowników, używaliśmy cytatów w codziennych sytuacjach, a do tego miałam podobne koleżanki. Ale to wszystko nie przez całe życie, nie w takim natężeniu, no i przy zachowaniu znacznie większej ilości zdrowego rozsądku.
Taka sobie naiwna lecz dość przyjemna ramotka.
3. /24/
Syn zakonnicy (
Jax Joanna (właśc. Jakubczak Joanna))
Ona ma 18 lat i jako jedyna z trzech sióstr nie jest głupia. Chce studiować albo iść do zakonu, jeszcze nie wie. Jest Polką. Z niemieckim nazwiskiem. On ma to samo nazwisko, dwie córki oraz chorą na suchoty żonę. Jest jakimś strasznie dalekim kuzynem, ale jego najpoważniejszą wadą w oczach jej rodziny jest bycie Niemcem.
Wszystko tu jest w tej książce, bo i nierówności społeczne i podłe przełożone w klasztorze, badania DNA i komuniści, włamania i dziwne śmierci, romans skonsumowany oraz drugi, który może nigdy się nie wydarzy. Zaiste piękne to dzieło i tylko nie pamiętam, co sprawiło, że wylądowało w moim schowku.
4. /25/
Łowca dusz (
Kava Alex)
,
5. /26/
Granice szaleństwa (
Kava Alex)
i
6. /27/
Zło konieczne (
Kava Alex)
Jest to jak najbardziej poprawna literatura sensacyjna i jak na amerykańską produkcję przystało, wszystkiego jest w nadmiarze. Dodatkowo wciąż miałam wrażenie, jakbym oglądała amerykański serial kryminalny: bardzo dynamiczna akcja, krótkie sceny (rozdzialiki mają średnio po ok. 4 strony), trochę żarcików, migawki z życia prywatnego bohaterów oraz tu i ówdzie ślady wątków romantycznych - jeśli jeszcze nie nakręcono amerykańskiego serialu na podstawie, to pewnie to kiedyś zrobią.
Taka sobie literatura rozrywkowa do podróży, byle w małych dawkach.
7. /28/
Celibat: Opowieści o miłości i pożądaniu (
Wójcik Marcin (ur. 1981))
"Jezus nie wiedział, że Kościół zostanie podzielony na archidiecezje, diecezje, parafie; nie brał pod uwagę istnienia biskupów ordynariuszy i biskupów pomocniczych, proboszczów i wikarych; pierwszych piątków, tłustych czwartków, śród popielcowych. Nie miał pojęcia, że duchownych będzie obowiązywał celibat."
Miesiąc temu czytałam bardzo dobre
Zakonnice odchodzą po cichu (
Abramowicz Marta)
, a że tematyka obu pozycji jest zbliżona i nie sposób uniknąć porównań, to miałam nadzieję na kolejną solidną interpretację. Niestety, tym razem mamy do czynienia jedynie ze zbiorem dość chaotycznie ułożonych przypadków. Oczywiście, ich dobór świadczy wyraźnie o tym, że autor (spędził 5 lat w seminarium, więc absolutnie nie jest laikiem) uważa celibat za eksperyment nieudany i jak sam przyznaje, nie tyle oburza go sam fakt łamania ślubów, co skala zjawiska. To samo mogę powiedzieć o sobie, tylko liczby mnie zszokowały, bo fakty, w naszym mocno nasyconym klerem kraju, są chyba powszechnie znane, zwłaszcza w mniejszych miejscowościach, gdzie trudniej o anonimowość i utrzymanie skandali w sekrecie.
Jestem zawiedziona brakiem jakiejś szerszej analizy, bo trudno za taką uznać rozdział poświęcony historycznym i biblijnym uwarunkowaniom celibatu, który jest tak krótki, że średniowiecze sąsiaduje z I wojną światową.
"Celibat" - 2017, "Kler" - 2018, tajemnica poliszynela znana od zawsze, co wcale nie umniejsza społecznej wartości książki.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.