Dodany: 09.04.2019 22:05|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Ducha Mieszka się nie bójmy!


Pytanie, postawione przez autora w tytule, początkowo może się zdawać czysto retoryczne: przecież wiemy, że mniej więcej 90% ludności naszego kraju deklaruje silniejszy lub słabszy związek z jakąś (najczęściej katolicką) religią monoteistyczną, wierzy zatem w osobowego i w pewien sposób zinstytucjonalizowanego Boga, która to wiara powinna wykluczać równoczesną wiarę w czary, gusła, wróżby etc. Z pozostałych 10% zdecydowana większość nie wierzy ani w Boga, ani w nic innego, co ma jakiekolwiek konotacje metafizyczne, tak więc nie można się chyba po tej grupie spodziewać, że podatna będzie na kontakty z jasnowidzami czy spirytystami. A jednak… "co siódmy Polak odwiedził wróżkę, ponad połowa czyta horoskopy, a jeden na sześciu jest przywiązany do magicznego amuletu"[1]. Już parę lat temu czytałam w prasie, że ponoć wydajemy na nadprzyrodzone usługi 2 mld zł rocznie, w co bez trudu można uwierzyć, widząc chociażby reklamy wróżbitów telefonicznych, zamieszczane na okładkach tygodników z programem telewizyjnym; u nich płaci się średnio 4 zł za minutę rozmowy, która pewnie nie trwa o wiele krócej, niż osobista wizyta, a na tę, w zależności od metod i zakresu usługi, trzeba przeznaczyć gdzieś od 200 zł w górę. Więc jednak tytułowe "śledztwo w sprawie wróżek, jasnowidzów, szeptuch", jakie postanowił przeprowadzić reporter "Dużego Formatu", ma całkiem solidne podstawy…

A zaczyna się, jak u Hitchcocka, od lekkiego trzęsienia ziemi: autor uczestniczy w spotkaniu promocyjnym książki, zawierającej "wypowiedzi duchów: Charliego Chaplina, Alberta Einsteina, Johna Lennona, Józefa Piłsudskiego, matki Hitlera, Ludwiga van Beethovena oraz Mieszka I"[2], które to duchy przez dwadzieścia kilka lat nawiedzały pewną panią przebywającą na emigracji w Londynie, dyktując jej rozmaite rewelacje historyczne i teologiczne, jako też i proroctwa. Zwłaszcza ten ostatni godzien jest uwagi, zapowiedział bowiem w roku 1985: "Szukajcie mnie między kobietami (…). Mam wielką misję do spełnienia (…) – dać znowu podwaliny pod wielką Polskę. Dlatego nadchodzi czas mego urodzenia się w dobrej polskiej Rodzinie. Ale jeszcze nie natychmiast, za kilka lat"[3]. Niestety, odnalezienie legendarnego władcy w damskim wcieleniu chwilowo okazuje się niemożliwe. Podobnie jak rzucenie skutecznej klątwy, choć autor solidnie się namozolił, najpierw usiłując znaleźć osobę, która to zechce na jego zlecenie uczynić, a potem inną, która się zgodzi zostać potencjalną ofiarą. Zwłaszcza ta druga część sprawiła mu poważne trudności, bo przecież w XXI wieku żaden poważny człowiek w takie brednie nie wierzy, ale gdy przychodzi co do czego, każdy robi unik: "Wstyd powiedzieć, ale wolę nie ryzykować"[4], kiedy zaś w końcu znalazł się śmiałek, powstały kolejne problemy z uiszczeniem należnego honorarium, bo "Wydawnictwo (…) nie może partycypować w rzuceniu klątwy"[5]. Jak ostatecznie sprawa została rozwiązana, czytelnik może sprawdzić sam, na razie wystarczy powiedzieć, że do poznania wszystkich eksplorowanych obszarów wiedzy tajemnej autor przyłożył się równie starannie, odbywając długie rozmowy z wróżkami, tarocistami i innymi adeptami nauk ezoterycznych, z naukowcami piszącymi o spirytyzmie i o szeptuchach, z psychologiem konsultującym potencjalnych klientów egzorcysty i z profesjonalnym łowcą duchów… Ba, i żeby tylko rozmowy! Pozwolił sobie na różne sposoby wróżyć i stawiać horoskop, poddał się oczyszczaniu jajem (prawdziwym, "znaczy od baby, nie z fermy"[6]) oraz rytuałowi wspomagającemu rzucenie palenia, wziął udział w sabacie i w tropieniu ducha dziewczyny, biegającego w miejscu, gdzie dawniej stała barykada…

Uczuciem, które towarzyszyło mi podczas zgłębiania kolejnych etapów jego poszukiwań, był głęboki podziw: trzeba mieć naprawdę niesamowitą siłę woli albo cechować się niezwykłym stopniem tolerancji, a właściwie chyba i jedno, i drugie, żeby nie parsknąć śmiechem przy wypowiedziach niektórych rozmówców ("w momencie, kiedy człowieka ogarnia strach, duchy jakby wchodzą w tę energię (…) i mogą się przykleić. Tak samo zresztą jest w trakcie orgazmu, bo wtedy następuje jakby przerwa w powłoce astralnej"[7]; "otoczony zostałem białą aurą, zaś czyjeś niewidzialne ręce umiejscowiły na moim ciele trzy amulety z wyrytymi na nich kabalistycznymi imionami Boga"[8]; "pewnemu człowiekowi podczas egzorcyzmu na czubku głowy zmaterializowała się ryba. I to dość spora, bo licząca prawie trzydzieści centymetrów"[9]), i żeby po ich spisaniu nie opatrzyć ich jedynym stosownym komentarzem! A Kwaśniewski, jak przystało na rasowego reportera, pyta, słucha, notuje – i nie ocenia (choć między wierszami pozwala się czytelnikowi domyślać, że do opisywanych fenomenów ma stosunek sceptyczny). Na cóż by się zresztą przydało ocenianie, skoro, jak widać, naszej zabobonności i wiary w magię nie zmienił postęp nauki, jaki się dokonał w ciągu ostatniego, powiedzmy, tysiąclecia? Zmieniła się jedynie frazeologia i częściowo akcesoria: zamiast strzygoni i boboków są demony, zamiast czorta, który osobiście może narobić siarczanego smrodu, jest niewidzialna dziura, która ów smród wpuszcza z innego wymiaru, a do sporządzania horoskopu zamiast tablic astrologicznych używa się programów komputerowych. Cóż, wniosek jest jeden: to, w co wierzą Polacy, jeszcze przez długi czas będzie gwarantowało utrzymanie ogromnej rzeszy specjalistów od spraw nadprzyrodzonych… A w międzyczasie możemy się pocieszać tylko tym, że choćby nam się zrobiła przerwa w powłoce astralnej, to duch Mieszka I na pewno się przez nią nie przyklei, bo ma własne nowe ciało: "urodził się jako kobieta już w latach dziewięćdziesiątych. I (...) w ciągu najbliższych dziesięciu lat jako taka powinien nam się objawić"[10].

Świetnie to zostało zrobione: z pomysłem (na początku doskonały "Przewodnik duchowy" dla czytelnika), z werwą, z sumiennością. Tak napisany reportaż zapamiętuje się na długo.


[1] Tomasz Kwaśniewski, "W co wierzą Polacy? Śledztwo w sprawie wróżek, jasnowidzów, szeptuch…", wyd. Znak, 2019, z okładki.
[2] Tamże, s, 9.
[3] Tamże, s. 11.
[4] Tamże, s. 470.
[5] Tamże, s. 481.
[6] Tamże, s. 177.
[7] Tamże, s. 164.
[8] Tamże, s. 245.
[9] Tamże, s. 323.
[10] Tamże, s.377.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1006
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: