Dodany: 19.03.2019 23:22|Autor: Marioosh

Królowa bez pazura


Zawsze, gdy widzę, że książka jest napisana przez króla, królową, carycę czy księżniczkę zastanawiam się: czy książek już nie piszą zwykli rzemieślnicy albo pisarze? Katarzyna Bonda nazywana jest królową polskiego kryminału, a ja pytam: kto jej przyznał ten tytuł? Po tym, co widziałem i słyszałem w ostatnich miesiącach, uważam, że bardziej jest ona królową lansu: okładki kilku czasopism, wizyta w teleturnieju "Jaka to melodia", jej ostatnia książka czytana w "Lecie z radiem" przez Agatę Kuleszę, a ostatnio bliska znajomość z Remigiuszem Mrozem. A jeżeli już jest tą królową polskiego kryminału, to na czym polega tak znacząca wyjątkowość jej literatury? Postanowiłem odpowiedzieć sobie na to pytanie i przeczytać kilka jej książek; na początek sięgnąłem więc po debiut i odpowiedzi nie znalazłem.

O treści nie będę się rozwodził, bo wielu innych zrobiło to przede mną; chciałbym napisać, czemu nie jestem do tej książki przekonany. Przede wszystkim tytuł królowej przyznałbym jakiejś innowacyjnej pisarce, burzącej schematy, łamiącej żelazne zasady; tymczasem tutaj mógłbym powiedzieć: wszystko już było! Wyświechtany schemat sielskiej miejscowości będącej odskocznią od "warszawki", komisariat żywcem wzięty z filmu "U Pana Boga za piecem", główny bohater oczywiście musi mieć problemy z żoną, policjanci oczywiście muszą zostać podzieleni według schematu: budzący sympatię/nie budzący sympatii... Sama autorka wyraźnie zainspirowała się twórczością Alex Kavy – może i dobrze, ale skoro już jest się królową, to chyba powinno się stworzyć swój własny styl. Nigdy nie byłem zwolennikiem Joanny Chmielewskiej, ale ona, kiedyś też nazywana królową, nie dość, że miała swoją charakterystyczną i niepowtarzalną manierę pisania, to jeszcze była namiętnie kopiowana, zwłaszcza w Rosji. Irytowała mnie rozwlekłość tej książki, męczyły mnie podręcznikowe opisy pracy profilera Meyera, kilka akapitów przeleciałem po prostu po łebkach i nie zgubiłem wątku – krótko mówiąc": jestem na "nie".

Ale zastanowiła mnie jedna rzecz: dwa ostatnie rozdziały, które niektórzy recenzenci odsądzili od czci i wiary. A mi przyszedł do głowy austriacki film "Funny Games", film brutalny, bardzo drażniący i sugestywny; znam osoby, które nie były w stanie obejrzeć go do końca. A moim zdaniem reżyser chciał widzom powiedzieć: to tylko film, zdystansujcie się od niego, nie bierzcie go na poważnie, bo ja was zmanipulowałem. Czyżby Katarzyna Bonda wycięła swoim czytelnikom podobny numer? Czyżby chciała powiedzieć: to tylko rozrywka? Jest to dla mnie zagadka, ale nie na tyle ważna, żeby ją analizować; nie zmienia to faktu, że poddanym królowej Katarzyny raczej nie zostanę.


Recenzja nie podlegała korekcie redaktorów BiblioNETki.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 743
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: