Dodany: 06.03.2019 10:15|Autor: KazikLec

O GPS-ie, który został okultystą


Filip z nadzwyczajnym spokojem przyjmuje kolejne zmiany statusu w swoim życiu – tak jak całkiem gładko przeszedł nad zdjęciem koloratki, tak teraz z uprzejmym zainteresowaniem uświadamia sobie, że zaginięcie samolotu z narzeczoną na pokładzie czyni z niego kawalera. Jego spokój jednak całkowicie burzą niepokojące anomalie towarzyszące trasie porwanej maszyny, upiorny telefon, piątka z egzaminu z łaciny oraz GPS czczący Szatana...

"Czarna Madonna" jak się zaczyna, tak się zaczyna. Absolutnie niedorzeczna gimnastyka mentalna, dzięki której główny bohater gromadzi kolejne puzzle, zapowiada sporo campowej uciechy (miło, bo mnie z niezamierzenie śmieszną grozointrygą zawsze po drodze). Ku mojemu zaskoczeniu książka postanowiła znienacka stać się przyjemną lekturą: śledztwo zaczyna jakoś się kleić, a co rusz dochodzą rozrywkowe, ale nie przesadzone elementy: szeptucha, dobry zwrot akcji, przenosiny jaźni, klasyczne opętanie... Filip to ciekawy bohater (choć z niewiadomych powodów autor opisuje go tak, jakby zamiłowanie do earl greya było jego najważniejszą cechą), którego paranoję podlaną przeszłością duszpasterską doszukującą się gigantycznego znaczenia przypadkowych elementów łatwo kupić – dlatego też póki zostajemy na poziomie prywatnego horroru ograniczającego się do głównego bohatera i jego najbliższych, to szafa gra. Wszystko zaczyna się jednak ześlizgiwać, kiedy autor decyduje się wrócić do międzynarodowej apokalipsy. Opisy zbiorowego lęku są albo nieistniejące, albo nieprzekonujące (mój faworyt to restauracja, której klienci i obsługa w tej samej sekundzie odbierają telefony komórkowe, bo ich bliscy muszą im opowiedzieć o telewizyjnym newsie). Gdy średnio dwa razy na stronę czytasz, że ktoś przełknął ślinę z niepokojem, to przestaje to szybko robić wrażenie. Jak pierwszy poważny zakręt fabularny działa, tak przedostatni jest mocno naciągnięty, a ostatni... cóż, Bóg działa na tajemnicze sposoby.

Fajny narzeczony z tego Filipa, taki niezbyt kochający. Autor z niewiadomych powodów uparł się na wątek romantyczny, który niezbyt dobrze świadczy o głównym bohaterze. Co gorsza, jest wyjątkowo nijaki, i nie działa ani wte, ani wewte – nie budzi w bohaterach wyrzutów sumienia, nie komplikuje relacji, nie zostaje wykorzystany przez siły nieczyste, jest wybitnie po nic. Podobnie jak niewyjaśniona niechęć do Mariusza, co to śmie się pudrować, nie mieć wiedzy religijnej na poziomie duchownego i, co najgorsze, zaobrączkował laskę, do której Filip poczuł miętę na jej ślubie.

Skoro wspomnieliśmy o wiedzy religijnej – często bywa, że bohaterowie z drugiego planu nie wiedzą czegoś na okołoreligijne tematy. No i spoko, nie każdy zna rozpiskę atrakcji na paruzję, teorie o czarnych madonnach i duchowe pole minowe, jakim jest Medjugorie, dobrze byłoby w to czytelnika wprowadzić. Ale może nie w stylu "Filip monologuje z Wikipedią otwartą przed oczami duszy, słuchacze chłoną w nabożnym skupieniu, a czytelnik się czuje, jakby wbiegł spóźniony na salę wykładową". Dochodzimy tak blisko notatki encyklopedycznej, że Filip nie daruje sobie nawet dokładnych dat i cytatów po łacinie, doskonale wiedząc, że widownia łaciny nie zna. I wisienka na torcie: połowa z tych kazań nie ma żadnego znaczenia dla fabuły.

"Czarna Madonna" to nie jest zła książka i zdecydowanie wolę Mroza próbującego sił w tematach około okultystycznych niż prawniczych. Nie jest to mrożąca krew w żyłach literatura grozy, ale póki zostaje na poziomie jednostkowego horroru eks-księdza brnącego przez katolickie lore, to czytelnik dobrze się bawi. Gorzej, gdy próbuje mieć za wszelką cenę wielki zwrot akcji dziejący się na wielką skalę, z ważącymi się losami świata: wtedy nie potrafi dopasować bohaterów, podomykać wątków (chociażby czarnych madonn, które są najmniej wykorzystanym motywem!), odpuścić sobie pewnych scen. Zakończenie – jak kto lubi, z pewnością jest przemyślane (choć niemożebnie przekombinowane), ale nie plasuje się w moich klimatach. Komiczny początek, powolne nadrabianie w pierwszej połowie, spadek w drugiej, specyficzne zakończenie. Mogło być lepiej, może być lepiej, jeżeli Mróz wróci do paranormalnych klimatów, to sięgnę.

[Recenzja została wcześniej (26.01.2019) opublikowana na innym serwisie pod pseudonimem "Kazik".]


Recenzja nie podlegała korekcie redaktorów BiblioNETki.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 318
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: