Dodany: 06.03.2019 00:52|Autor: misiak297

Książka: Upragniony syn Iwaszkiewiczów
Kępiński Wiesław

1 osoba poleca ten tekst.

A wszystko dzięki ogłoszeniu


„Upragniony syn Iwaszkiewiczów” – autobiografia Wiesława Kępińskiego – to nowe wydanie książki „Sześćdziesiąty pierwszy”, uzupełnione i poszerzone o niepublikowane dotąd zapiski.

Niezwykła jest historia Wiesława Kępińskiego. Chłopiec wychowany na warszawskiej Woli, został osierocony w wieku jedenastu lat. Miał być jedną z ofiar tzw. „rzezi Woli”, akcji przeprowadzonej na początku Powstania Warszawskiego. Tylko cud – jeden z tych niewyobrażalnych cudów, jakie potrafi przynieść w całym swoim okrucieństwie wojna – sprawił, że chłopiec przeżył. Nagle odbiegł z miejsca egzekucji, jedna z wystrzelonych za nim kul trafiła także jego – uznano, że został zabity. Tymczasem ocalał – jako jedna z dwóch niedoszłych ofiar rzezi.

Do domu Iwaszkiewiczów trafił już po wojnie – a to za sprawą apelu wydrukowanego przez Karolinę Beylin w „Ekspressie Wieczornym”. Kępiński w błagalnym liście opisywał opłakane warunki, w jakich przyszło mu mieszkać, zupełny brak perspektyw. Na apel odpowiedziało kilka osób – w tym Jarosław Iwaszkiewicz. I tak Wiesław Kępiński przybył do Stawiska, wkroczył w świat, którego zupełnie nie znał. Dostaje drugą szansę od losu – a wszystko dzięki ogłoszeniu!

Przez cały czas pobytu w Stawisku Wiesław Kępiński prowadził pamiętnik – właściwie luźne notatki z pobytu u Iwaszkiewiczów. Po latach ten materiał posłużył mu do odtworzenia tamtego czasu. Jak pisze we wstępie: „Stawisko i wszystko, co z nim związane: dom, sad, staw, las, ludzie, zwierzęta, życie codzienne, uroczystości, święta, narodziny i zgony, muszę uratować od zapomnienia”[1].

Warto zwrócić uwagę, że ta pozycja została przepięknie wydana. Czcionka jest czytelna, mnóstwo tu wspaniałych zdjęć (w doskonałej jakości), reprodukcji listów, artykułów prasowych, rysunków i innych rozmaitych dokumentów. Taka książka sama w sobie gwarantuje przeżycie estetyczne. Brawa dla Wydawnictwa Prószyński i S-ka. Chciałoby się, aby każda autobiografia czy biografia doczekała się wydania z taką dbałością o każdy detal.

Muszę jednak przyznać, że mam spory problem z oceną tej książki. Stanowi niewątpliwie ważne świadectwo, które zainteresuje nie tylko miłośników literatury. Z drugiej strony – właściwie mało tu treści. Kępiński w pewnym miejscu sam wspomina: „Przeglądam co i rusz notatnik, niektóre zapiski są dość lakoniczne, zasygnalizowanie tylko faktów. Ufałem swojej pamięci, a teraz okazuje się, że niektóre imiona czy nazwiska już nic mi nie mówią. Podobnie ze zdarzeniami, chociaż tu z pamięcią trochę lepiej”[2].

Taka właśnie jest opowieść Kępińskiego. Na pierwszy rzut oka widać lakoniczność, powierzchowność w ujęciu, chaotyczność. Mało tu nawet Iwaszkiewicza. Styl jest zupełnie pozbawiony charakteru, opowieść nie porywa. Uderza brak pomysłu na całość – inaczej mówiąc, biografia Wiesława Kępińskiego sama w sobie jest ciekawa, ale zabrakło refleksji nad tym, jak ją uporządkować, przedstawić, przełożyć na słowa.

Kilka przykładów, pierwszych z brzegu. O Wilhelmie Machu:

„Któregoś lata przyjechał Wilhelm Mach, którego trochę znałem, miły człowiek. Siadywał nad basenem, który był na terenie koszar i na kolanach pisał swoje książki”[3].

A oto wspomnienia z czasów, kiedy pracował (przez czterdzieści lat) w Telewizji Polskiej:

„Okres ten wspominam jako ciekawy i szczęśliwy. Poznałem interesujących ludzi. Wtedy na Placu Powstańców w małych studiach powstawały najlepsze spektakle Teatru Telewizji. Na plac z ulicy Foksal, gdzie mieszkaliśmy z żoną, miałem bliziutko, a każdy dzień pracy był związany z innym ciekawym zajęciem przy przygotowywaniu dekoracji”[4].

„O siedemdziesięcioleciu pana Jarosława zanotowałem, że główne, oficjalne uroczystości odbyły się 19 lutego w Belwederze. Nadano jubilatowi Order Budowniczego Polski Ludowej, a w prezencie podarowano samochód Warszawa. Trochę było kłopotów z tym prezentem. Szymek nie mógł nim dojechać pod Belweder, gdyż, jak się okazało, w chłodnicy nie było wody. Następnego dnia pan Jarosław zaprosił nas na obiad do Bristolu. Była pani Anna, Szymkowie i ja z Krysią. Po obiedzie odbył się uroczysty koncert w Filharmonii Narodowej na cześć jubilata. Jeszcze starczyło czasu, żeby z Szymkami zakończyć dzień pełen wrażeń dobrą wódką w zaciszu domowym, albo, jak kto woli, na luzie”[5].

To relacja z pierwszej ręki – i to niezaprzeczalny walor „Upragnionego syna Iwaszkiewiczów”. Podczas lektury trudno jednak było mi się oprzeć wrażeniu, ze na rynku jest kilka lepszych pod względem literackim pozycji poświęconych Jarosławowi Iwaszkiewiczowi i Stawisku.

[1] Wiesław Kępiński, „Upragniony syn Iwaszkiewiczów”, Prószyński i S-ka, 2019, s. 11-12.
[2] Tamże, s. 151.
[3] Tamże, s. 198.
[4] Tamże, s. 207.
[5] Tamże, s. 253.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 678
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: