Dodany: 03.02.2019 00:32|Autor: Marioosh

Książka: Maigret i trup młodej kobiety
Simenon Georges

2 osoby polecają ten tekst.

Solidnie - jak zawsze


Komisarz Maigret udaje się do dzielnicy Montmartre, gdzie na jednym z placów zostają znalezione zwłoki młodej kobiety. Zamordowana, Ludwika Laboine, ma na sobie wieczorową suknię, ale tanią, mocno sfatygowaną i pożyczoną z jednej z okolicznych wypożyczalni. Maigretowi w śledztwie pomaga inspektor Lognon, nazywany przez kolegów Fajtłapą – ambitny i dociekliwy ale pełen nadmiernej pokory, rezygnacji i fatalizmu. Od swojego kolegi z Nicei komisarz dowiaduje się, że przed kilkoma laty Ludwika mieszkała tam ze swoją uzależnioną od hazardu matką, a jej ojcem jest międzynarodowy oszust. Maigret martwi się tym, że śledztwo jest zawiłe, ale bardziej trapi go to, że inspektor Lognon znika bez śladu.

Kryminalna intryga, jak to zwykle u Georgesa Simenona bywa, jest niemalże w cieniu rozmaitych rozważań – tu, moim zdaniem, najważniejsze wydaje się wejście w skórę ofiary, dziewczyny wychowanej przez na wpół zwariowaną matkę i opuszczoną przez ojca, którego nigdy nie widziała. Inspektor Lognon, który przez cały czas wyprzedzał Maigreta o krok z punktu widzenia techniki śledztwa nie popełnił żadnego błędu, ale nie potrafił się z nią utożsamić i w efekcie poniósł porażkę – dla Maigreta Ludwika początkowo „przypominała kliszę fotograficzną zanurzoną w wywoływaczu” [1], a w końcu stała się dla niego wręcz kimś bliskim. Sam Lognon z kolei jest w pewnym sensie wyrzutem sumienia komisarza – boli go to, że fatalistycznie nastawiony inspektor prowadzi śledztwo w pojedynkę, gdy on ma za sobą całą policję kryminalną; Maigret ma nawet sen, w którym gra z Lognonem w szachy i jego podwładni mu podpowiadają. Komisarz jednak w pojedynkę rozwiązuje tę sprawę, gdyż po prostu wykazuje się empatią wobec ofiary – bardzo precyzyjnie odtworzył jej życie i mówi: „Udało mi się poznać ją dość dobrze” [2].

Podoba mi się ta empatia Maigreta, często zresztą u niego spotykana, interesujące są równie częste skrupuły dręczące bohatera, a ze strony technicznej podobają mi się świetne dialogi, zwłaszcza te między głównym podejrzanym a komisarzem: „- Co pan chce wiedzieć? - Wszystko. - Powiedziałem prawdę. - Nie.” [3] albo „-Jak pan to odgadł? - Nie musiałem zgadywać. Od razu wiedziałem.” [4] A współczesnym autorom kryminałów, zwłaszcza tym tworzącym cegły po 600 czy 800 stron dedykuję akapit: „Obie strony unikały zbędnych słów. W jakimś sensie wszyscy tutaj byli zawodowcami w swoim fachu i każde wypowiedziane zdanie było dobrze wyważone i miało precyzyjne znaczenie” [5].

I jeszcze jedna ciekawostka: tłumacz tej książki postanowił spolszczyć francuskie imiona bohaterów i w efekcie pojawiają się Eugeniusz, Janina, Żermena i Elżbieta; domyślam się, że Maigret byłby Juliuszem. To spolszczanie zostało posunięte tak daleko, że do inspektora Lucasa Maigret mówi: „Jest coś dla mnie, Łukaszu?” [6] – informuję więc, że Lucas to nazwisko, tak jak w przypadku reżysera George'a Lucasa; co ciekawe, imię tego inspektora w żadnej książce się nie pojawia. Zastanawiające jest też to, że Ludwika Laboine w oryginale ma na imię Louise, więc po polsku powinna to być Luiza – ciekawe, czy gdyby wznowiono tę książkę ktoś poprawiłby te błędy. Tak czy inaczej, warto na nią poświęcić jeden wieczór – ale ja piszę to chyba przy każdym „Maigrecie”.

[1] Georges Simenon, „Maigret i trup młodej kobiety”, tłum. Leszek Kossobudzki, wyd. Iskry, 1990, s. 62;
[2] Tamże, s. 149;
[3] Tamże, s. 147;
[4] Tamże, s. 148;
[5] Tamże, s. 138;
[6] Tamże, s. 33.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 503
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: