(Nie)prawdopodobne
Recenzuje: Marta Rojewska (atram_ent)
Po „chwilowym” spadku formy Remigiusz Mróz objawił się z kolejną dobrą częścią swojej serii o Chyłce i Zordonie, czyli „Testamentem”, który przewrócił mi wiarę w możliwości pisarskie tego autora. Nie minęło wiele czasu, w przypadku tego pisarza to nigdy nie jest dużo, a już na księgarnianych półkach znalazł się „Kontratyp”. Książka niezła, acz specyficzna.
Wszystko zaczyna się od porwania kilkuletniej siostrzenicy Chyłki. Bardzo szybko jej rodzice i sama Chyłka otrzymują polecenia od porywaczy – nie zawiadamiać policji, nie wykonywać gwałtownych ruchów, podjąć się obrony Klary Kebelis. Kogo? Kebelis wraz z dwoma innymi himalaistami podjęła próbę wejścia na Annapurnę, dziesiąty co do wysokości szczyt na świecie. W wyniku pogorszenia pogody kontakt z grupą się urwał, a następnie okazało się, że Kebelis zeszła z góry sama, a jej towarzysze nie żyją. Na wniosek polskich władz himalaistka została zatrzymana na granicy nepalsko-tybetańskiej i przetransportowana do Polski. Sprawę utrudnia brak ciał, choć prokuratura ma ponoć niepodważalne dowody. W czasie przygotowań do procesu okazuje się, że sprawa jest prawdopodobnie powiązana z pierwsza, ściśle tajną, sprawą Chyłki.
Z jednej strony pojawia się stały wątek: Mróz pisze dużo i szybko, a na tym traci jakość kolejnych pozycji w jego bibliografii. Fakt niezaprzeczalny i sporo można by znaleźć niefortunnych porównań, koślawych zdań czy nawet drobnych błędów. Ale tyle już o tym, recenzenci Mroza pisali, że ja dzisiaj sobie daruję.
Z drugiej strony fabuła, tempo, intryga... no cóż, w zasadzie niewiele jest im do zarzucenia. Mamy jakieś drobne nawiązania do dawnych spraw, choć szczęśliwie nie zdominowały one powieści. Wyjątkowo nieliczne przekleństwa i raptem jedna scena przemocy utrzymują się w normie tolerancji Czytelnika. Zakończenie jest niespodziewanie dobre i szczerze mówiąc mnie samą mocno zaskoczyło. Zastanawiałam się po „Testamencie”, jak Mróz poprowadzi wątek związku Chyłki i Kordiana, bowiem równie dobrze mógł pójść w kierunku różowej, lukrowanej komedii romantycznej i spijania sobie z dzióbków, jak i położyć jej kres po pierwszych pięciu stronach kolejnego tomu. Szczęśliwie ta para jest dla siebie tak samo wredna jak zawsze i w gruncie rzeczy sporo fajnych dialogów wyszło autorowi właśnie na bazie tej relacji. Gdzież jest więc haczyk? Otóż Chyłka ku chwale sprawy i życiu Darii wyprawia się ze swym szwagrem na Annapurnę w poszukiwaniu śladów i dowodów. Typowy „mieszczuch”, miłośnik dymu papierosowego i tłustego jedzenia, w niekoniecznie najlepszym stanie zdrowia, wyprawia się na jedną z najniebezpieczniejszych himalajskich tras wspinaczkowych, a co więcej wraca z niego w jednym kawałku. Cytując „klasyka”: no i fajnie. Spoko, przecież to całkiem normalne i typowe. Był to ten moment w książce, kiedy odłożyłam ją na dłuższy moment, bo znowu było to zbyt duże odejście od spodziewanej konwencji. Mam wrażenie, że ta wyprawa, napaść na Chyłkę i Zordona, samo porwanie, to są te fajerwerki, wstrząsy, które mają przykryć, że od początku szwankuje nam ciąg przyczynowo-skutkowy odnośnie powodu zatrzymania Klary przez władze i dowodów posiadanych przez prokuraturę. A mimo wszystko wciąga i dobrze się czyta, to jak to jest...?
Ocena recenzenta: 4,5/6
Autor: Remigiusz Mróz
Tytuł: Kontratyp
Wydawca: Wydawnictwo Czwarta Strona
Rok wydania: 2018
Liczba stron: 531
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.