Dodany: 15.01.2019 13:12|Autor: imarba

Teatrum mundi...


„Kuglarnia” to książka niesamowicie wymagająca i żądająca maksymalnego skupienia uwagi, oraz dość dużego oczytania. Nie znosi rozproszenia myśli, bo wtedy tekst ucieka. Tu każde słowo jest ważne, każdy element ma sens, ale i czasami przewrotne znaczenie.

Nieprzeciętna erudycyjność tego tekstu wprawia w zachwyty i zarazem przenosi czytanie na zupełnie inny poziom bo w tej książce, o ile akcja jest, (bo jest) to jednak nie ona jest najważniejsza. Najważniejsze jest piękne, cudownie cyzelowane, eleganckie słowo, zaklęte w piękne zdania.

Zdania jak muzyczne frazy, bo i muzyka ma tu nieprzeciętne znaczenie.

Nie sposób tej książki czytać zbyt szybko, to raczej tekst do smakowania, delektowania się, czerpania przyjemności z odkrywania tego co zakryte i tego, co to zakryte odkrywa.

Słownictwo, co teraz rzadko się zdarza, w tej powieści (nie) powieści ma nie tylko wartość, ale i znaczenie, bo przenosi nas niejednokrotnie w czasie, tu ważny jest też sam język, a autor okrasza, ozdabia go przepięknie innymi językami, genialnie adekwatnymi wstawkami z łaciny, niemieckiego, francuskiego czy włoskiego.

Aluzje do dzieł wielkich i tych mniejszych rozsianych po literaturze i czasie ( a to ważne) sprawiają, że czytelnik odnajduje je i w tekście i w sobie. A aluzje są tu przeróżne. Inna sprawa, że im więcej literatury w sobie gdzieś zachowaliśmy, tym więcej odniesień i literackich „smaczków”odnajdziemy w książce.

Czas w tej powieści istnieje inaczej. Jest poplątany, zagmatwany, zazębiony i poskręcany choć właściwie to tylko kilka ostatnich dni adwentu i oczekiwanie na Boże Narodzenie, a świat jest zarazem i rzeczywisty i zmyślony. Miasteczko En istnieje jakoś inaczej. Wszystko tu przenika duch czasu, albo raczej czasów. Jest tu i posmak średniowiecza i romantyzm i złote karty Visa, odniesienia do Rosji radzieckiej, to po prostu „teraz” w każdym czasie…

I są tu przedziwni bohaterowie. Spotkamy ich wielu, nie każdy jest tym kim być powinien, są to postaci historyczne, pisarze, poeci, muzycy w towarzystwie często swoich własnych, bo przez siebie stworzonych bohaterów literackich. Jest Woland Bułhakowa i Don Juan Moliera i Droselmajer Hoffmanna. Jest muzyka, trochę czasami niema, i obywatele Bieslandii, jak choćby Boruttha, diabeł, trochę swojski bo łęczycki, ale nieco podrobiony.

Jest Małgorzata, Gocha, Gośka, posługaczka, która nie do końca jest tą którą jest, zresztą ludzie ( i nie tylko ludzie) tu ulegają pewnym przemianom. Sennym, a może nie tylko sennym przeobrażeniom.

Całe miasteczko En jest wielkim tyglem jawy i snu. Nic tu nie jest całkowicie pewne, wszystko może zaistnieć, wszystko może się zdarzyć, czasami się zresztą zdarza, zaś najważniejszym miejscem, obiektem, ale też odniesieniem jest teatr.

Bo życie to w dużej mierze teatr i maski, otaczające nas przedmioty, które stanowią dekoracje, oniryczne majaki, prywatne diabły, wielkie marzenia i upadki.

Ta książka jest po prostu przecudna, to uczta duchowa, literacka i intelektualne, choć z pewnością jedynie wyrobiony czytelnik będzie umiał się w niej rozsmakować.

Ja ją POKOCHAŁAM, bo ma jeszcze jedną właściwość, ona jest w stanie zmieniać się wraz ze mną, bo im bardziej ja się zmienię, im więcej przeczytam, pochłonę wiedzy i literatury, tym będę w stanie ją bardziej zrozumieć. Bardziej, a może inaczej?

Wszystkim zakochanym w pięknie języka, w słowie, w cudzie literatury polecam.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 509
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: