Dodany: 11.01.2019 08:50|Autor: dot59
Książka: Ostatni dzień pary 2
Charłampowicz Rafał, Cholewa Michał, Cisowska Karolina, Daukszewicz Aleksander, Dąbrowski Radosław, Dębski Rafał, Dunkel Maria, Fedyk Karolina, Knapek Konrad, Kołodziejska Katarzyna, Kuchta Paulina, Laskowski Filip, Lech Justyna, Lepianka Sebastian, Macina Justyna, Mikołajczyk Kornel, Mikulska Barbara, Nosek Agnieszka, Patykiewicz Piotr, Piórkowski Grzegorz, Płaszewska Joanna, Podgórski Julian, Podlewski Adam, Podlewski Marcin, Przybyłek Marcin Sergiusz (pseud. Ann Martin), Rusnak Marcin, Saulski Arkady, Studniarek Michał, Szeląg Barbara, Sztobryn Bartłomiej, Tomaszewski Bartłomiej, Tur Henryk, Uznańska Katarzyna (pseud. Neumann Nina A.), Uznański Sebastian, Walerowicz Martyna, Wróbel Jacek, Zack Simon
"Co by było, gdyby..." na różne sposoby
Co prawda steampunk i post-apo to nie są akurat te obszary fantastyki, na które jestem gotowa wkroczyć o każdej porze i w każdych okolicznościach, ale od czasu do czasu sięgam, bo czemu nie? Z pierwszej edycji "Ostatniego dnia pary" czytałam tylko zwiastun, więc na razie porównywać nie ma co, ale też i nie trzeba, bo to wszak nie konkurencja dla części poprzedniej. Z konkursowych opowiadań zrobiło się sążniste dzieło, na szczęście w postaci ebooka, więc wygodne w czytaniu.
Zdecydowanie najlepsze w całym zbiorze jest "Podwójne życie" Marcina Rusnaka, którego twórczość w wersji pełnometrażowej już wcześniej doceniłam. Prześmiewczo przetworzony motyw superbohatera - przezabawnie, doskonałym stylem, z kapitalnymi aluzjami i niespodziewaną puentą. Takich tekstów to ja więcej poproszę!
Tuż za nim plasują się ex aequo: "Nakręcana księżniczka" Marcina Podlewskiego - świetny pomysł, przejmujący klimat, a i technika doskonała - oraz "Dziedzictwo Covenów" Michała Cholewy - steampunkowy horror, w którym w realiach XIX-wiecznej Europy żyją prócz ludzi elfy, trolle, krasnoludy i orkowie; napisane doskonale, wyjąwszy jeden szpetny błąd ortograficzny ("[królowa] Ukaże stryja przykładnie" [1]).
Bardzo dobre:
"Sekretny gaz" Kornela Mikołajczyka (ciekawy pomysł, dobrze nakreślona sceneria, zaskakujące rozwiązanie), "Podniebny Kuryer" Juliana Podgórskiego (pomysł ciekawy, wykonanie poza jednym błędem gramatycznym : "Czyli komu dokładnie pomagam... – zagaił. – Mi..."[2] staranne), "Czterdzieści i cztery" Piotra Patykiewicza (opowiadanie tylko cokolwiek niesamowite, za to wzruszające i dobrze napisane, z ostatnią wojną w tle).
Minimalnie niżej:
"Godzina wilka" Katarzyny Kołodziejskiej (oryginalny świat, opisany w taki sposób, że mimo braku objaśnień jego funkcjonowania wciąga. Brak usterek technicznych. Jedyny minus jest taki, że sprawia on wrażenie tylko fragmentu większej całości, i człowiek mimo woli myśli: a gdzie ta powieść, w której to wszystko jest obszerniej i głębiej ukazane?); "Królewiątko" Rafała Dębskiego (motyw historyczny z niewielką tylko fantastyczną modyfikacją; fabuła dobrze rozegrana, językowo bez zarzutu); "Stara kobieta i smok" Marcina S. Przybyłka (historia fabularnie świetna, jednak średnio trafiony pomysł z przerabianiem nazw: "Uropa", "Meryka" i "Fryka", "etr" i "lometr", "dalary" itd., a dodatkowo niepotrzebne wulgaryzmy); "Wyspa Doktora Wilczura" Adama Podlewskiego (ciekawa mieszanka historii alternatywnej z inspiracjami literackimi, technicznie udana za wyjątkiem błędu ortograficznego: "obezwładnić i siłą wywieść"[3]);"Pryzmat Józefa Sanackiego i co przezeń ujrzałem" Konrada Knapka (oryginalna koncepcja, ładny, niemal poetycki język, za to narracja ciut monotonna).
Generalnie dobre z drobnymi usterkami:
"Modlitwa o koniec świata" Martyny Walerowicz (koncepcja b. oryginalna, wizje wyraziste i przerażające; imię głównej bohaterki niefortunne: "Aenema" mimo woli czytamy jak "enema", czyli lewatywa); "Utopia" Jacka Wróbla (groteska ukazująca bunt człowieka przeciw cywilizacji technicznej. Pomysł fajny, wykonanie dobre, tylko wulgaryzmów odrobinę za dużo); "Lisie ognie" Karoliny Fedyk (bardzo ładnie napisane, intryga średnio wciągająca); "Kawka" Sebastiana Lepianki (sprytne połączenie fantasy ze steampunkiem, niesztampowe środowisko; jedyny błąd stosunkowo drobny: "podrostkowi o może dziesięciu wiosnach"[4]); "Pamiętam, że się w tobie zakocham" Bartłomieja Sztobryna (ładnie obudowany motyw pętli czasu, z niezupełnie jasnym opisem działania mechanizmu, poza tym w porządku), "Carpe D." Simona Zacka (nietuzinkowy pomysł. Środkowa partia trochę mętna, za to końcówka świetna) i "Żywy" Bartłomieja Tomaszewskiego (tu również pomysł niezły, wykonanie też, zaś zakończenie - na odwrót - mało finezyjne).
Mające nieco więcej pozytywów, niż negatywów, albo tyle samo:
"Ostatni wśród golemów" Sebastiana Uznańskiego (przekonująca sceneria, przejmujący klimat, dobry styl z jednym tylko potknięciem: "Nie łatwo"[5]; natomiast puenta niejasna); "Wilk" Aleksandra Daukszewicza (pomysłowa mutacja baśni o Czerwonym Kapturku, technicznie bez zarzutu, tylko końcówka trochę niesmaczna), "Ostatni wynalazek profesora Dimona" Michała Studniarka i "Motylarnia pana Shi" Karoliny Cisowskiej (obie ładnie napisane, ale jak na mój gust za mało fantastyki, a intryga nie aż tak absorbująca); "Zwierzęca rewolucja" Barbary Szeląg (technicznie dobra, fabularnie mniej. Uczłowieczone zwierzęta nie do końca przekonują. I dlaczego "grupa trzymająca władzę" wybrała na swoją wspólniczkę akurat małą kozę o raczej przeciętnej inteligencji?), "Contessa" Katarzyny Uznańskiej (motywy fantastyczne dobrze obmyślane, ale całość nieco przegadana; błąd ortograficzny: "stróżka krwi"[6]); "Adoracja" Justyny Lech (pomysł ze sztuczną inteligencją wieku pary ciekawy, ale za bardzo zmierzający w stronę horroru); "Reputacja" Barbary Mikulskiej (potencjalnie satyryczna, lecz niezupełnie klarowna historia z zamianą dusz, wykorzystywaną w celu zdobywania korzyści materialnych. Bohaterowie niesympatyczni); "Jazda" Rafała Charłampowicza (technicznie dobra, za wyjątkiem niepotrzebnych wulgaryzmów; świat przedstawiony mało klarowny, nieprzekonujące wytłumaczenie wydarzeń).
Całkiem nie w moim guście: "Kukułka" Agnieszki Nosek (pomysł byłby do przyjęcia, lecz stylizacja językowa okropnie irytująca - "Preludium zawsze od ulicy Długiej się rozpoczynało.(...) Kiedy pierwszą stopę na rynku stawiał, spłoszone rozłożystą posturą gołębie ku niebu wzlatywały.(...) Stuki i puki tętno miasta wyznaczały. (...)Na głowie miał kapelusz łysinę kryjący. (...) Po plecach włosy siwe mu spływały, długie strąki od granicy uszu rosnące"[7] - i do tego z błędami stylistycznymi/ ortograficznymi: "Gdy Wielki Zegarmistrz dotarł na miejsce, nikt nie spodziewał się, że dokona cudu. Ten kazał zamknąć się w komnacie, wypiwszy wcześniej filiżankę herbaty"[8], "piekielna i paląca trzewia rządza"[9]); "Good Morning, America!" Arkadego Saulskiego (postapokaliptyczna makabreska, a w niej szwankujący styl: "nie miał na stanie tego, co trzeba: automatic gearbox – czterostopniową, robiącą ..."[10] i nadmiar turpizmów+ wulgaryzmów: "dupą srał na chodnik, (...) maczugą w prawej ręce rozbijał leżącą obok czaszkę, a lewą ręką wsuwał do ust kawałki zmiażdżonego szczura"[11]); "Recenzja Ziemi" Grzegorza Piórkowskiego (pseudoarchaiczna stylizacja nieudana: "Benek jedynie założył był kaszkiet krzywo na łysawą swoją głowę, a to i dlatego pewnie, że mu ktoś ostatnio w łeb przywalił, i krwiak broczący chciał nakryć"[12]; "wyższą temperaturę on wykaże, niż ten, co obok pod kocem przed promieniami skryty będzie"[13]); narracja niestaranna: bohater zwraca się do rozmówcy na ty, potem nagle "przecież wie pan sam"[14], a potem znów jak wcześniej; niefortunna próba zabawienia czytelnika faktem, że wysoki rangą wojskowy ma "pomagierów" o imionach Franek i Benek i o aparycji pospolitych oprychów); "Bij, ile sił" Radosława Dąbrowskiego (treść nijaka, wylatuje z głowy w przeciągu doby, a do tego męczące eksperymenty językowe), "Miasto Kominów" Justyny Maciny (ponure post-apo, w którym nie trafia mi do przekonania ani fabuła, ani język), "Niebo malowane fioletem" Marii Dunkel (wprawdzie zaczyna się ciekawie i mankamentów technicznych nie ma, ale objaśnienie świata przedstawionego średnio klarowne, a makabra stopniowo przybiera na sile do poziomu niestrawnego), "Promocji więcej nie będzie" Pauliny Kuchty (jak wyżej, tylko z mniejszym wdziękiem), "Do ostatniego gościa" Joanny Ostrowskiej (w zamyśle chyba miało to być opowiadanie grozy w klimacie post-apo - wyszło ani strasznie, ani fantastycznie), "Wataha" Filipa Laskowskiego (coś z "Drogi" McCarthy'ego, coś z "Pamiętnika przetrwania" Lessing, trochę z zoologii. Efekt odstręczający, i co z tego, że językowo poprawne?).
I na koniec tekst, z którym miałam największy kłopot - "…i jeszcze będzie Polska" Henryka Tura: świetne pióro, narracja doskonała, tak autentyczna, że się zimno robi. Ale psychicznie nie jestem w stanie znieść fabuły. Wypadałoby wysoko ocenić i zapomnieć. Tylko, że zapomnieć trudno...
[1] Michał Cholewa, "Dziedzictwo Covenów", w: "Ostatni dzień pary II", wyd. Fundacja "Historia Vita" 2017, s. 364.
[2] Julian Podgórski, "Podniebny Kuryer", op.cit., s. 384.
[3] Adam Podlewski, "Wyspa Doktora Wilczura", op.cit., s. 549.
[4] Sebastian Lepianka, "Kawka", op.cit., s. 268.
[5] Sebastian Uznański. "Ostatni wśród golemów", op.cit., s. 52.
[6] Katarzyna Uznańska, "Contessa", op.cit., s. 692.
[7] Agnieszka Nosek, "Kukułka", op. cit., s. 189.
[8] Tamże, s. 193.
[9] Tamże, s. 200.
[10] Arkady Saulski, "Good Morning, America!", op. cit., s. 221.
[11] Tamże, s. 223.
[12] Grzegorz Piórkowski, "Recenzja Ziemi", op. cit., s. 283.
[13] Tamże, s. 290.
[14] Tamże, s. 292.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.