Dodany: 05.01.2019 22:36|Autor: blablabla

Gdzie te porządne mity?


Wszyscy czytelnicy (a dawniej słuchacze) "Odysei" Homera doskonale kojarzą Kirke, która zaczarowała towarzyszy Odyseusza, zmieniając ich w świnie. Madeline Miller bierze tę historię na warsztat i opowiada ją tym razem z perspektywy samej czarodziejki.

Czego zdecydowanie nie można tej powieści odmówić, to doskonałego przygotowania merytorycznego autorki. Widać, że Miller doskonale zna mitologię i teksty antyczne. Co więcej, potrafi doskonale łączyć materiały z różnych źródeł, tworząc własną opowieść. Pomysł na powieść też wydaje się ciekawy - oto potężna czarodziejka, która mimo swoich mocy pozostaje „bożym igrzyskiem”, co pozwala z nieco fantastycznej perspektywy spojrzeć na sytuację kobiet w antycznym świecie (i nie tylko). Niestety, wykonanie tego pomysłu pozostawia wiele do życzenia.

Styl Miller jest toporny, podobnie jak tworzone przez nią postacie. Kirke jest wiecznie niepewną siebie i sfrustrowaną kobietą, która wystarczy, że pstryknie palcami, aby bogowie uginali się pod jej wolą. W jednej chwili nic nie wie, by w następnym akapicie rzucać najpotężniejsze zaklęcia. Wspominałam już o tym, że w ogóle nie musi się zastanawiać ani nad zaklęciami, ani nad czarami? Jeżeli tylko potrzebuje tego fabuła, odpowiednie zaklęcie pojawi się w jej głowie niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. W ogóle Miller często korzysta z rozwiązania fabularnego w postaci „deus ex machina”.

Wspominałam już, że autorka traktuje czytelnika, jakby ten miał daleko posuniętego Alzheimera? Dam przykład, żebym nie być gołosłowną. Na pierwszych stronach dość dokładnie poznajemy dzieciństwo głównej bohaterki. Kirke jako dziecko jest spokojna i największą przyjemność sprawia jej samotne leżenie na obsydianowej podłodze w pałacu ojca oraz grzeczne siedzenie u niego na kolanach. Ba, dziewczynka przez większość czasu siedzi sama i nawet wtedy niespecjalnie psoci. Co w tym złego? Otóż w połowie książki autorka odwołuje się do dzieciństwa Kirke i tłumaczy, że spokrewniony z nią Telegonos jest tak niespokojny i wiecznie chętny przygód, bo odziedziczył to po niej! Bo przecież ona też najchętniej w dzieciństwie by biegała, tylko bała się gniewu ojca. Szkoda, że autorka zapomniała, że Kirke jako dziecko, nawet, kiedy była sama i nikt nie mógłby jej ukarać, nigdy nie próbowała biegać po pustych komnatach pałacu Heliosa. Takich „kwiatków” jest niestety mnóstwo.

Sięgnęłam po „Kirke” zachęcona faktem, że książka Miller zdobyła tytuł najlepszej książki fantasy według serwisu Goodreads. Niestety, jestem zawiedziona i szybko nie sięgnę ani po kolejne książki Miller, ani pozostałych autorów nagrodzonych w plebiscycie 2018. A szkoda - ta historia naprawdę miała moim zdaniem potencjał.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 556
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: