Dodany: 04.01.2019 21:51|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Praga pełna miłości (ale czy prawdziwej?)


Na czytelnicze powitanie nowego roku przygotowałam sobie książkę, co do której nie miałam wątpliwości, że spełni pokładane w niej nadzieje. Po czym, tknięta nagłym impulsem, wygrzebałam z pożyczkowej półki inną, której autor – tak się złożyło – urodził się w tym samym roku i tej samej strefie geopolitycznej, tak samo pół życia przeżył w ustroju już nieistniejącym i do późnego wieku pozostał twórczo aktywny. W odróżnieniu jednak od nowiusieńkiego "Ucha igielnego", będącego dziełem poważnym, poniekąd metafizycznym, niejakim ukoronowaniem twórczości naszego mistrza prozy, utwór jego czeskiego rówieśnika, który zdążył już swoje odleżeć na bibliotecznych półkach (polskie tłumaczenie ukazało się przed ćwierć wiekiem, oryginał kilka lat wcześniej), na pierwszy rzut oka nie ma w sobie nic z egzystencjalnej głębi. Już sama okładkowa ilustracja zarówno swoją kolorystyką, jak i motywami nasuwa skojarzenia z lekkością, frywolnością, zmysłowością, a tytuł nawiązujący do klasyki bardzo już szacownej, ale niewątpliwie cokolwiek zbereźnej, sugeruje, że wewnątrz panuje atmosfera raczej pikantna; gdybyśmy nie zwrócili uwagi na to, kiedy "Dekameron 2000..." wydano, gotowiśmy sądzić, że oto mamy do czynienia z jakąś kolejną środkowoeuropejską mutacją którejś tam – albo i wszystkich pięćdziesięciu – twarzy sławetnego Greya...

Nie, nie jest aż tak strasznie, choć oczywiście, trochę cielesnych uciech musi się odbyć: kiedy mowa o miłości pojmowanej jako relacja uczuciowa między kobietą a mężczyzną, rzadko daje się bez nich obejść. A właśnie o tym obliczu miłości pisze Páral – i nad tym mają pracować jego bohaterowie, którzy u progu nowej epoki w dziejach swego kraju (akcja rozgrywa się w ciągu kilku majowych dni 1988 roku) przystępują do realizacji projektu wydawniczego "miłość w Pradze", w skrócie "MWP". Nie bardzo wiedzą, jak się do tego wspólnie zabrać, bo też niewiele ich łączy. Marek Paar, z zawodu inżynier, obecnie autor poczytnej prozy, który „myśli tylko, jak swoich bohaterów wpakować do łóżka”[1], pewnie sam poradziłby sobie z tym zadaniem, ale co z pozostałymi?... Najstarszy w ich gronie Borziwoj Miklas zaczynał wprawdzie swą karierę pisarską skandalizującym dziennikiem erotycznym, zaraz po wydaniu srogo potraktowanym przez cenzurę, lecz od lat pisuje już tylko sążniste powieści historyczne. Co nie znaczy, że unika doświadczeń, jakie mogłyby mu się przydać przy realizacji projektu, tym bardziej, że jego połowica Drahomira okazuje zadziwiającą niedomyślność w tej kwestii. Kolejna przedstawicielka starszej generacji, Radka Nowaczkówna, zwykła tworzyć dzieła dowolnego gatunku – „od reportaży z życia górników, poprzez opowiadania wiejskie, do szkiców lirycznych, wierszyków bożonarodzeniowych, ludowych przyśpiewek, masowych pieśni politycznych i sztuk teatralnych dla dzieci”[2] – raczej jednak sławiące walory ustroju socjalistycznego, niż mówiące coś istotnego o relacjach międzyludzkich; i nic dziwnego, skoro po nielicznych próbach nawiązania takowych pozostały jej tylko mgliste wspomnienia... Troje młodszych – Wacław Jabulka, zajmujący się literaturą od strony teoretycznej, Alicja Obrtelówna, pracująca jako redaktorka w wydawnictwie i okazjonalnie parająca się poezją, oraz Ladislav Jencz, zatrudniony także w branży wydawniczej, ale… jako „referent działu techniczno-ekonomicznego”[3] – mogłoby wnieść w temat co najwyżej trochę własnych doświadczeń (które, zwłaszcza w przypadku Alicji, nie są aż takie skromne), ale w pisaniu musiałby ich wyręczyć kto inny. Tym bardziej, że wszyscy troje są mocno zaabsorbowani sprawami bieżącymi. Wacław pragnie zakosztować pozamałżeńskich rozkoszy. Ladik – któremu marzy się spokojne życie rodzinne w małym miasteczku i który coraz wyraźniej zdaje sobie sprawę, że kto jak kto, ale aktualna jego dziewczyna, wyżej wspomniana Alicja, niczego podobnego mu nie zapewni – podejmuje próbę poszukiwania prawdziwej miłości. Alicja zaś ma zamiar dokonać wyboru między dwoma spośród swych licznych kochanków: poczciwym jąkałą Ladikiem, a znanym reżyserem Harlanem, spełniającym wszystkie wymagania ukochanej (zwłaszcza ekonomiczne), prócz jednego: jakoś mu niespieszno do rozstania ze ślubną małżonką...

Poza nimi na scenie pojawia się jeszcze sporo postaci. Niektóre – jak śliczną Darinę, po godzinach pracy uprawiającą najstarszy zawód świata po części dla „jakichś wrażeń i przeżyć”[4], a po części dla podłatania skromnego budżetu (bo „o jakości życia decydują w końcu właśnie ciuchy i dodatki”[ 5]), czy mniej urodziwą, za to niezmiernie oczytaną i, jakbyśmy to dziś powiedzieli, "elastyczną zawodowo" Mikinę, aktualnie sprzątającą w hotelu, bo „zapragnęła poznać ludzi bardziej z bliska”[6] – spotkamy więcej niż raz. Inne pokażą się tylko na chwilę, by w jakimś epizodzie ze swoim udziałem rzucić trochę światła na jakiś aspekt damsko-męskich związków. A przez nie na ludzką naturę, która od zarania świata się nie zmieniła. Ileż razy podejmujemy decyzje, kierując się irracjonalnymi impulsami, i potem tego żałujemy! Jakże często, kiedy osiągniemy coś, czegośmy wcześniej chcieli, nie potrafimy się tym zadowolić i sięgamy po coś więcej, po coś innego, patrząc tylko na własne korzyści, nie oglądając się na innych, a żeby się usprawiedliwić, kłamiemy i oszukujemy! Albo przeciwnie, tak bardzo pragniemy zadowolić innych, że krzywdzimy siebie… Nie tylko u schyłku XX wieku i nie tylko w Pradze!

Ta gorzko-ironiczna opowieść, czy raczej zbiór opowieści, od swego renesansowego pierwowzoru odbiega – zapewne celowo, by podkreślić chaotyczność i pospieszność naszych czasów – i schematem konstrukcji (nie ma mowy o regularnym układzie tekstów, a jedyną prawidłowością jest sposób przedstawiania przez autora wchodzących na plan postaci), i wymową poszczególnych historii ( „Dekameronowi 2000…” daleko do rubasznej wesołości włoskiego „Dekameronu”; tu, choć także bywa zabawnie, mamy poczucie, że bohaterom należy raczej współczuć, niż się z nich śmiać). I oczywiście sposobem nakreślenia tła, które, jak to zwykle u Párala, niemal namacalnie pozwala odczuć smak życia w socjalistycznej Czechosłowacji – te wzmianki o niedostatkach zaopatrzenia w produkty spożywcze, o cenzurze, o rozmaitych absurdach w zakresie organizacji pracy młodszemu czytelnikowi mogą się wydać ciut przerysowane, ale ten, kto podobnych zjawisk doświadczał w Polsce, tylko kiwa głową…

[1] Vladimir Páral, „Dekameron 2000 albo miłość w Pradze”, przeł. Emilia Witwicka, wyd. PIW 1994, s. 121.
[2] Tamże, s. 25.
[3] Tamże, s. 17.
[4] Tamże, s. 216.
[5] Tamże, s. 215.
[6] Tamże, s. 160.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 378
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: