Moje grudniowe remanenty lekturowe:
Diabelskie kości (
Reichs Kathy (Reichs Kathleen J.))
(4,5)
Kolejne spotkanie z dr Temperance Brennan znów udane. Tym razem bohaterka musi rozwikłać zagadkę szczątków (nie tylko ludzkich), znalezionych w piwnicy starego budynku, a przy okazji zmierzyć się mentalnie z wyjątkowo paskudnym osobnikiem, usiłującym wypłynąć w polityce poprzez podsycanie niskich instynktów tłumu. Cała sprawa pociąga za sobą nadspodziewanie dużo ofiar. Przy okazji Tempe serwuje czytelnikom małe kompendium dojrzewania układu kostnego i wykład z zakresu religii alternatywnych. A jeśli ktoś myśli, że sprawy między nią a Pete’em względnie między nią a Ryanem wreszcie się ustabilizują… spokojnie, jeszcze sporo tomów zostało…
Księga ballad angielskich i szkockich (antologia;
< praca zbiorowa / wielu autorów >)
(4)
Skoro moje zainteresowania poetyckie obracają się ostatnio głównie wokół brytyjskiego romantyzmu, to logiczne było sięgnięcie do źródeł inspirujących niejednego twórcę – czyli ballad ludowych i rycerskich. Zdradzani mężowie, niezdecydowani zalotnicy, porzucone narzeczone, niesłusznie oskarżane o zdradę małżonki, szlachetni rozbójnicy (w tym, rzecz jasna, Robin Hood, o którym popełniono utwór iście tasiemcowej długości) i waleczni obrońcy zamków. A do tego niewyszukana struktura i rymy. Zebranie tego w jednym tomie to niezły pomysł – ze względów poznawczych – ale czytać raczej należy na raty, bo po paru podobnych pieśniach można poczuć lekką monotonię.
Sztuka i zagłada (
Harrison Tony) (4,5)
Dla odmiany poeta też brytyjski, ale całkiem współczesny, o którym, przyznaję, nie słyszałam aż do chwili, gdy mnie tomikiem jego wierszy obdarzył Biblionetkołaj. Najlepsze w zbiorku: przekłady starożytnej poezji greckiej (cykl „Z Palladasa” i „Ballada o wykastrowanym rekinie” {z Ajschylosa}”), „Kumkwat dla Johna Keatsa”, „Cyprys i cedr”, „Podpórki do książek”, „Zajęcia z historii”, tytułowy cykl „Sztuka i zagłada” z najbardziej przejmującym wierszem „John James Audubon”, uświadamiającym czytelnikowi koszt powstania słynnego atlasu ornitologicznego).
Kompendium i Atlas Świata Dysku (
Pratchett Terry)
(5)
Może nie niezbędne, ale pożyteczne i urocze uzupełnienie fabularnych wypraw w Świat Dysku. Zwłaszcza dla kogoś, kto od dzieciństwa uwielbia śledzić na mapach wędrówki bohaterów. W przypadku umiejscowienia akcji w konkretnym i realnym zakątku kuli ziemskiej starczy porządny plan miasta lub atlas geograficzny, ale miejsc powstałych w wyobraźni autora w ten sposób nie odnajdziemy. Chyba, że autor jest z tych solidnych, co jeśli tworzą świat, to od początku do końca, włącznie z mapami właśnie. A że Sir Terry takim był, trudno mieć wątpliwości.
Rekin z parku Yoyogi (
Bator Joanna)
(3)
Zbiór felietonów poświęconych różnym fenomenom japońskiej kultury – pod pewnymi względami interesujący, bo dostarczający informacji o zjawiskach, o których czytelnik spoza Japonii może nie mieć pojęcia. Ale jak na mój gust nierówny – niektóre teksty przegadane i przeintelektualizowane; ostatnią część, opowiadającą o subkulturze otaku, ledwie strawiłam.
Szaławiła (
Kisiel Marta)
(5)
Krótkie, lecz pełne humoru opowiadanie o dalszych dziejach Lichotki, a dokładnie, tego, co z niej pozostało. Zrujnowaną i zarośniętą posesję nabywa niewielkim kosztem pewna dość niepospolita, a wielce sympatyczna osoba, która – jak można domniemywać – w jakiś sposób wpłynie na tok wydarzeń w tym miejscu, a pewnie i na życie Konrada. Pewnie gdybym zaraz potem sięgnęła po „Siłę niższą”, już bym się czegoś dowiedziała, ale skoro finałowa część już za dwa czy trzy miesiące, to poczekam i przeczytam obie jednym tchem.
Pogrzebani (
Deaver Jeffery)
(4)
Deaver, jak zwykle, odnosi się do bieżących problemów świata – w tym przypadku do kwestii uchodźców z Afryki i Bliskiego Wschodu, z którą zetknie się duet Rhyme-Sachs, zapędziwszy się do Europy, a konkretnie do Włoch, w pogoni za kolejnym szalonym (przynajmniej z pozoru) przestępcą. W tym tomie na pierwszym planie pozostaje także nowa, bardzo sympatyczna postać – funkcjonariusz straży leśnej Ercole Benelli, marzący o pracy w „prawdziwej” policji i przez przypadek wciągnięty w śledztwo w sprawie pierwszego przestępstwa popełnionego w jego kraju przez człowieka nazwanego „Kompozytorem”. A potem – już za sprawą Amelii – w jeszcze jedno, pozornie z tamtym niezwiązane. Jak zwykle, czytało się nieźle; jak zwykle, najciekawszy był tok rozumowania Rhyme'a i te wszystkie detale fizyczno-chemiczne analizy śladów.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.