Dodany: 31.12.2018 16:41|Autor: jolekp

Umiarkowanie potrzebne i zdecydowanie przegadane podsumowanie 2018


Rok 2018 to był dziwny rok. Przede wszystkim zaczął się od ciężkiego kryzysu na kilku polach. Przeczytanie czegokolwiek szło mi jak po grudzie, nic mi się nie podobało, porzuciłam w trakcie (czasem w połowie, a czasem po jednym zdaniu) jakąś absolutnie niedorzeczną liczbę książek, nie chciało mi się wypowiadać ani nawet logować, i wszystko było ogólnie złe. Na szczęście ten przykry stan opuścił mnie mniej więcej w połowie roku, czemu zawdzięczam to, że udało mi się przeczytać w sumie 91 książek (z czego 8 to powtórki), a 36 z nich (a więc nieco ponad 1/3) była co najmniej bardzo dobra. Wystawiłam też jakąś rekordową liczbę szóstek, bo aż 8 i całkiem możliwe, że nie w każdym przypadku była to ocena srogo zawyżona. Najczęściej czytanym gatunkiem były tym razem kryminały, ale niemal łeb w łeb z literaturą zagraniczną i polską.

Do grona autorów, których zamierzam śledzić lub lepiej poznać dołącza Adam Silvera, Eliza Orzeszkowa, Margaret Mazzantini oraz Erle Stanley Gardner. Za to ostatecznie żegnam Stephena Kinga i Michała Witkowskiego, gdyż nic nie przemawia za tym, żebyśmy się mogli kiedyś polubić. Odpuszczam też Sapkowskiego i Pratchetta - chociaż ich książki mi się podobały, to jakoś nie ciągnie mnie do kontynuowania cyklów, oraz Jodi Picoult, bo skończyła się na Kill'em All. Nie przeczytałam w tym roku ani jednej książki Borysa Akunina i obawiam się, że to będzie już permanentny stan, gdyż w międzyczasie straciłam całe serce, które miałam do jego twórczości. RIP Fandorin, byłeś moją pierwszą literacką miłością.

Kandydatów do miana najlepszej książki roku było sporo (połowa pochodzi z listopada - to był świetny miesiąc) i nie sposób wybrać jednej, bo każda miała w sobie coś wyjątkowego, a wszystkie razem tworzą doskonałą całość, trudną do zapomnienia.
* More Happy Than Not: Raczej szczęśliwy niż nie (Silvera Adam) jest dużo bardziej poruszającą i dającą do myślenia historią niż się wydaje na pierwszy rzut oka, z niesamowitym zwrotem akcji, a Adam Silvera ma szansę wyrosnąć na mojego ulubionego autora całkiem nieszablonowych książek młodzieżowych (kolejna wychodzi w przyszłym roku i nie mogę się już doczekać ;), i pomińmy tu fakt, że raczej nie mogę się już zaliczać do młodzieży);
* Zabić drozda (Lee Harper) porusza ważny temat w lekkiej formie opowieści o dzieciństwie, utrzymanej w nieco wakacyjnym klimacie i pozbawionej napuszonego moralizatorstwa, a przy tym ma jednego z lepszych ojców, jakich można spotkać w literaturze;
* Nie przed zachodem słońca (Sinisalo Johanna) to "Jak wytresować smoka" w wersji z trollem, a taka historia nie może się nie udać, zwłaszcza w tak osobliwym ujęciu jak tu, doprawionym trafnymi obserwacjami na temat relacji międzyludzkich;
* Eleonora i Park (Rowell Rainbow) to zdecydowanie najbardziej urocza historia szkolnej miłości, jaką czytałam w tym roku, a przy tym zawiera najbardziej wiarygodny opis szkolnej przemocy, z jakim miałam do czynienia;
* Blask (Mazzantini Margaret) to przepiękna opowieść o niespełnieniu i o miłości, która przynosi dużo więcej bólu niż szczęścia;
* Nocny słuchacz (Maupin Armistead) był zaskoczeniem pod każdym względem, zwłaszcza jeśli wziąć pod uwagę jego (moim zdaniem haniebnie zaniżoną) biblionetkową ocenę - świetnie łączy w sobie powieść obyczajową, psychologiczną i elementy thrillera, zadając przy okazji bardzo ważne pytanie;
* Falbanki (Siesicka Krystyna) przedstawiają rodzinę, którą chciałoby się osobiście odwiedzić, mimo tego, że daleko jej do ideału;
* Siedem szklanek (Zych Magdalena) to książka niemalże doskonała, ma rewelacyjnego głównego bohatera (nawet jeśli w "prawdziwym" życiu prawdopodobnie nie dałoby się go znieść) i bardzo przemyślaną, ciekawą formę.

Po stronie zaskoczeń należy zapisać literaturę faktu jako taką, a dokładniej to, że to też są książki, które można czytać i nie usypiać, a mózg się przy tym nie gotuje z przegrzania. A przy okazji mogę łączyć przyjemne z pożytecznym, bo całkiem sporo reportaży traktuje o zbrodniach i zbrodniarzach, a to temat, który mnie żywo interesuje. Zdecydowana większość z przeczytanych przeze mnie reportaży była co najmniej ponadprzeciętna, a do ścisłej czołówki należą:
* Nie oświadczam się (Łuka Wiesław) - to historia jednej z najbardziej zdumiewających zbrodni w historii polskiej kryminalistyki, nie tylko z powodu bestialstwa sprawców, ale przede wszystkim wpływu jaki wywierali na świadków i prowadzone śledztwo;
* Był sobie chłopczyk (Winnicka Ewa) - to bardzo przejmująca (i jeszcze stosunkowo świeża) historia anonimowego chłopca, którego zwłoki wyłowiono z rzeki i drogi, którą przebyli śledczy, aby odkryć jego tożsamość i ukarać winnych jego śmierci;
* Brunatna kołysanka: Historie uprowadzonych dzieci (Malinowska Anna) - to zbiór historii germanizowanych dzieci, które dziś są już ludźmi w podeszłym wieku, a w dużej części nadal nie są pewni swojej własnej tożsamości.

Grono moich literackich przyjaciół zasilają Muminki z wszystkimi krewnymi, znajomymi i ciotką Paszczaka. Okazało się, że to znacznie bardziej urocze i kochane stworzenia niż zapamiętałam z dzieciństwa. Poza tym podziwiam ich stoickie podejście do życia i łatwość adaptacji do nagle zmieniających się warunków bytowych - nie wiem czy cokolwiek jest w stanie sprawić, żeby mieszkaniec Doliny Muminków wpadł w panikę, ale na pewno nie jest to nic tak przyziemnego jak kometa uderzająca w ziemię, wybuch wulkanu, wielka powódź, czarodziej niewiadomego pochodzenia i zamiarów ani nawet Buka. Muminki nadawałaby się na mema z cyklu "keep calm" :).

Wszelką dobroć mamy już za sobą, teraz pora przejść do rzeczy mniej przyjemnych. Niech ryczy z bólu ranny łoś!

W kategorii "gniot roku" konkurencja była właściwie żadna. Zdarzały się, owszem, książki słabsze, nędzne, nudne, rozczarowujące czy uwłaczające rozumowi i godności człowieka, ale poważny kandydat do tego haniebnego miana był tylko jeden. Co prawda zjechałam już trochę tę książkę w zbiorczej czytatce rocznej, ale że się jeszcze nie wystrzelałam do końca, to sobie ulżę, żeby mi się jad nie odkładał na wątrobie, bo to chyba niezdrowe.
Proszę państwa - będę teraz szkalować Lubiewo (Witkowski Michał (ur. 1975)), czyli zdecydowanie najgorszą książkę jaką miałam nieszczęście przeczytać w tym roku, a im dłużej o tym myślę, tym bardziej mam wrażenie, że również jedną z najgorszych na jakie się natknęłam w życiu.

A zaczęło się całkiem niewinnie, od pewnej PMki, która zaowocowała mniej więcej takim dialogiem:
- Niedźwiedziu, jak to możliwe, że jeszcze nie czytałaś Witkowskiego?!
- Nie czytałam Witkowskiego, bo jakoś nie lubię gościa.
- Ale on pisze dobre książki, weźże przeczytaj!
- ...(głośne westchnienie i parę przewrotów oczami) No dobra, potrzymaj mi piwo, zaraz wracam.
Ogólnie, standardowa procedura polecankowa, nic nie zapowiadało nadchodzącej katastrofy. Tymczasem okazało się, że "Lubiewo" to książka fenomenalna i chodzi w niej głównie o to, że przez 400 stron różni ludzie ssą sobie nawzajem różne części ciała w zmieniających się okolicznościach przyrody. Ewentualnie chcą, żeby ktoś im coś possał. A najczęściej chcą possać komuś. Najbardziej fascynującą rzeczą w "Lubiewie" jest to, że można tę książkę otworzyć w dowolnie wybranym losowym miejscu i niemal na pewno natrafi się na jakąś scenę ssania czegoś komuś. Tylko tak mi się wydaje, że jak się chce napisać 400 stron książki o ssaniu, to warto sobie wcześniej odpowiedzieć na pytanie "ale po co?". A mam wrażenie, że u Witkowskiego ta odpowiedź brzmi: "bo to jest taaaaakie kontrowersyjne". Przede wszystkim jest to jednak nudne, tak koszmarnie nudne, że ojeju jeju, bo poza ssaniem i przekleństwami wiele więcej w tej książce nie znalazłam.
Podobno tam są jakieś ambitne rzeczy, nawiązania do Dekameronu i różnych klasyków literatury, których ja (będąc plebejuszem bez gustu) nawet nie kojarzę z nazwiska - wierzę w to, że to wszystko tam jest i że jest to błyskotliwe, i w ogóle sama dobroć i rodzynki w czekoladzie, niemniej ja tego nie widzę. A to chyba nie powinno być tak, że największa wartość książki jest czytelna tylko dla literaturoznawców i świrniętych polonistów, a reszta plebsu może iść się bujać na drzewo, bo nie rozpoznaje aluzji i w zamian dostaje książkę o kulcie fallusa, w której zdanie bez wulgaryzmu jest zdaniem straconym.

Moje największe rozczarowanie jest jednocześnie moim największym wstydem i chyba nie powinnam się do tego publicznie przyznawać, gdyż jest to książka, którą ceni i uwielbia każdy Biblionetkowicz oraz jego pies, kot tudzież morska świnka, i ja mam poważne podejrzenia, że coś jest ze mną mocno nie tak, skoro nie potrafię podzielić tych zachwytów. Książka, którą mam na myśli to Kwietniowa czarownica (Axelsson Majgull) i powieści Majgull Axelsson ogółem. Szczerze mówiąc, nie bardzo wiem z czego to wynika, ale mimo że uważam jej książki za bardzo dobre, to czuję do opowiadanych przez nią historii jakiś dziwny dystans, nie poruszają mnie tak jak powinny czy tak jakbym się spodziewała po komentarzach. Zupełnie jakbym patrzyła na wszystko przez szybę, wszystko przechodzi obok mnie i zupełnie mnie nie dotyka. Nie rozumiem, dlaczego tak się dzieje, ale bardzo obojętnie mi się to czyta i trochę mi z tym źle.

A teraz trochę mniej książkowo, a bardziej towarzysko.

Zdecydowanie jednymi z najbardziej przełomowych wydarzeń ubiegłego roku były śląskie spotkania biblionetkowe (w ilości aż dwóch, z perspektywą na więcej), na które się w końcu heroicznie odważyłam, po ponad dwóch latach czajenia się jak szczerbaty na suchary. Do tego desperackiego czynu ostatecznie popchnął mnie narastający nastrój Apokalipsy i realna perspektywa, że wkrótce wszyscy umrzemy, więc trzeba się spieszyć kochać ludzi. Jak widać, optymistą jestem z natury.
Było do doświadczenie jednocześnie:
a) przyjemne: nawet pomimo tego, że przez cały poprzedzający tydzień miałam takie nerwobóle, że byłam pewna iż mi rośnie jakiś potężny wrzód, a pierwsze pół godziny spędziłam w przerażeniu, zastanawiając się, co ja właściwie zrobiłam najlepszego, i obmyślając plan ucieczki;
b) zaskakujące: bo nigdy się nigdzie nie spotkałam z tak pozytywnym przyjęciem;
c) bolesne: bo w końcu zrozumiałam cały tragizm posiadania stosika pożyczankowego - ja z tych wszystkich książek w wolnych chwilach buduję fort bojowy, a w chwilach pozostałych załamuję nad nimi ręce w gestach bezsilnej rozpaczy.

No dobrze, ta czytatka jest zdecydowanie za długa i chyba też niezbyt ciekawa, ale fajnie mi się ją pisało, a na co dzień mało mówię, to mogę sobie chociaż popisać :D. Prawdopodobnie mało kto dotarł do tego miejsca - a jeśli dotarł, to gratuluję samozaparcia, należy się medal za wytrwałość oraz moje najszczersze życzenia samych miłych rzeczy w roku 2019, mnóstwa świetnych książek, oby Biblionetka rosła w siłę, a ludziom żyło się weselej. I do zobaczenia za rok :)


*Nieco bardziej szczegółowo o wszystkich wspominanych książkach (i tych niewspominanych też) pisałam tu: Się czytało się - lektury 2018

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 3288
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 19
Użytkownik: misiak297 31.12.2018 16:50 napisał(a):
Odpowiedź na: Rok 2018 to był dziwny ro... | jolekp
Ehe, niezbyt ciekawa... Leżę i kwiczę:D:D:D Choć nie wiem jak ja i mój kot darujemy Ci to rozczarowanie Axelsson...

Dodam, że to ja mam ten zaszczyt być głównym autorem Twego pożyczankowego stosiku:D
Użytkownik: lutek01 31.12.2018 17:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Rok 2018 to był dziwny ro... | jolekp
No, no... Niedźwiedziu, nie poznaję koleżanki... (że tak pojadę klasykiem).
Nie podejrzewałem Cię o tak świetne... pióro!
Uśmiałem się jak norka :-D
Użytkownik: OlimpiaOpiekun BiblioNETki 31.12.2018 18:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Rok 2018 to był dziwny ro... | jolekp
Stosiki są konieczne! To dowód, że Misiak miał dobry dzień. Hihi.

Zgadzam się z Tobą co do Lubiewa i Kwietniowej czarownicy- mnie też nie porwały. Chociaż Czarownica to dobra książka, ale dla mnie nie 6.

Do siego roku i wielu spotkań w Katowicach!
Użytkownik: jolekp 31.12.2018 18:58 napisał(a):
Odpowiedź na: Stosiki są konieczne! To ... | OlimpiaOpiekun BiblioNETki
Ta, to raczej ja miałam zły dzień, bo umawiałam się na cztery książki, a przywiozłam dwanaście chyba :/. Może powinnam poćwiczyć moją asertywność, bo mi ewidentnie nie wychodzi.
Ale nie pożyczę nic więcej, dopóki nie przeczytam co najmniej połowy, o!
Użytkownik: misiak297 31.12.2018 19:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Ta, to raczej ja miałam z... | jolekp
Zobaczymy, ile z tych pożyczanek obdarujesz szóstką! I wtedy zobaczymy też, czy rzeczywiście miałaś zły dzień:p
Użytkownik: jolekp 31.12.2018 19:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Zobaczymy, ile z tych poż... | misiak297
Ta, a jak mi się coś nie spodoba, to będziesz mi płakał, że to Twoja osobista porażka. Już ja wiem, do czego jesteś zdolny, paskudo ;).
Użytkownik: lutek01 31.12.2018 19:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Ta, to raczej ja miałam z... | jolekp
Ja też tak mówiłem na spotkaniach. Nikt nie chciał słuchać, ciągle tylko "masz to przecież w schowku...".
Opamiętałem się po 60 pożyczance. Co prawda, zgodnie z filozofią Marylka, książki od leżenia się nie psują, ale jednak jakoś mnie ten regał z 60 książkami łypiącymi na mnie z wyrzutem zaczął przerażać, więc powiedziałem szlus! i teraz, po dwóch latach, zszedłem do trzydziestu. I nic nie pożyczam. Prawie nic...
Użytkownik: OlimpiaOpiekun BiblioNETki 31.12.2018 19:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Ta, to raczej ja miałam z... | jolekp
A ja lubię pożyczać :) Później mam duży wybór lektur, gdy nie mogę spać.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 31.12.2018 19:20 napisał(a):
Odpowiedź na: Rok 2018 to był dziwny ro... | jolekp
Cudna czytatka! Tarzam się ze śmiechu!
Ale z jednym się nie zgadzam: doświadczenie c to dopiero przedsmak tragizmu stosika pożyczankowego; odczujesz go w całej krasie, gdy zaczniesz przybywać na spotkania z walizką, która przy wyjściu będzie bardziej wypchana, niż przy wejściu, a w domu jej nawet nie będziesz rozpakowywać, bo i tak zawartość się już nigdzie nie zmieści! Ja, weteranka kompulsywnego pożyczania obustronnego, Ci to mówię, życząc jednakowoż całorocznego raczej nadmiaru niż niedoboru lektur :-).
Użytkownik: jolekp 31.12.2018 19:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Cudna czytatka! Tarzam si... | dot59Opiekun BiblioNETki
Wy weźcie mnie już tak nie straszcie, bo przestanę przyjeżdżać (albo przynajmniej zabierać z sobą tobół :D)
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 31.12.2018 20:45 napisał(a):
Odpowiedź na: Wy weźcie mnie już tak ni... | jolekp
Tak, tak, nie zabieraj toboła, w takiej sytuacji zdecydowanie lepiej być niedźwiedziem z walizką :-)!
Użytkownik: Marylek 31.12.2018 19:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Cudna czytatka! Tarzam si... | dot59Opiekun BiblioNETki
Taaa...
Potwierdzam. Że nawet nie będziesz rozpakowywać. I że to jest kompulsywne.
Ech...
Użytkownik: Pingwinek 03.01.2019 01:10 napisał(a):
Odpowiedź na: Taaa... Potwierdzam. Że... | Marylek
Ja tak mam z książkami z bibliotek. Ruszam na rajd po mieście, a po powrocie wrzucam wszystkie zdobycze do wielkiego wora. Kolejny stos na widoku by mnie zbyt przytłaczał.
Użytkownik: jolekp 03.01.2019 07:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja tak mam z książkami z ... | Pingwinek
Ja swoje trzymam w zamkniętej szafce, żeby się całkiem nie załamać. Ale i tak nadmiar mnie stresuje, bo jak np. umrę jutro, to kto to wszystko odda? (Wspominałam już chyba, że niepoprawny ze mnie optymista.)

Pozwól, Pingwinku, że przy okazji odpowiem na resztę Twoich komentarzy.
Absolutnie nie było moim celem zniechęcanie kogokolwiek do czegokolwiek, a do Axelsson zwłaszcza. Ona pisze bardzo dobre książki i warto zapoznać się choćby z jedną. "Kwietniowa czarownica" dostała ode mnie 4 z plusem i naprawdę nie uważam, że jest zła, a moje rozczarowanie wynika wyłącznie z tego, że nie poruszyła mnie emocjonalnie tak, jak się spodziewałam.

A co do "Lubiewa". Jednak sporo osób oceniło je na Biblionetce wysoko, a mam podejrzenia, że nie każda z nich jest świrniętym polonistą. Widocznie da się w tej książce znaleźć coś wartościowego, tylko po prostu mnie się nie udało. Obyś miała więcej szczęścia :)
Użytkownik: Pingwinek 03.01.2019 08:58 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja swoje trzymam w zamkni... | jolekp
Szafka na pożyczki brzmi kusząco. Może kiedyś, "na swoim", się na taką zdecyduję? Uwierz, jak umrzesz (tfu-tfu!), to zobojętniejesz na los pożyczonych książek :D

Nie pamiętam, dlaczego ostatecznie zapisałam sobie "Lubiewo", pamiętam, że to przemyślałam. Może przez te rzekome literackie aluzje? Nadzieja w tym, że przed śmiercią (skoro już tak od rana "jedziemy po bandzie") nie zdążę przeczytać - w kolejce na moją łaskawość czeka kilkaset książek z półek, kilkaset z bibliotek i kilkaset "na dziś nie do zdobycia". Tempo mam przyzwoite, ale chcę, by kontakt z lekturą przestał być dla mnie priorytetem.

Jeśli chodzi o Axelsson - gdybym interesowała się każdym autorem popularnym w serwisie, potrzebowałabym nie tylko drugiego ale i trzeciego życia. I tak ulegam zbyt wielu pokusom czyhającym w Biblionetce!
Użytkownik: Pingwinek 03.01.2019 01:11 napisał(a):
Odpowiedź na: Cudna czytatka! Tarzam si... | dot59Opiekun BiblioNETki
Twój opis jest tak sugestywny, że całość wydaje się urocza. A nadmiar zawsze lepszy niż niedobór ;-)
Użytkownik: Anna125 31.12.2018 22:10 napisał(a):
Odpowiedź na: Rok 2018 to był dziwny ro... | jolekp
Niedźwiedziu ale czytatka!!! Wspaniała.
Mam teraz trochę wolnego to przyssę się się do Lubiewa i spróbuje Kwietniowej czarownicy (ją na szczęście mam). Oh, zazdroszczę Ci śląskich spotkań. A Misiak z polecankami i książkami jest niepoprawny to znaczy doskonały.
Chichrałam się czytając Twoje odkrycia, jutro napocznę tę czarownicę, sprawdzę czy dla mnie smakowita, czy niesprawna.
O, jakże cieszę się, że wróciłam, czas wariactwa się skończył.
Jutro sprokuruję podsumowanie, zanim mnie Altzheimer nie dopadnie.
Użytkownik: Pingwinek 03.01.2019 01:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Rok 2018 to był dziwny ro... | jolekp
Dzięki za życzenia, Niedźwiedziu - i nawzajem :-)

Fenomenalna czytatka, a jaki styl!

Całkiem niedawno, po latach wahań, ostatecznie umieściłam "Lubiewo" na swojej "liście do przeczytania". I teraz nie wolno mi książki usunąć... Czemuż, ach, czemuż nie przeczytałam Twojej opinii, zanim zrobiłam takie głupstwo? No nic, kiedyś wypożyczę i spróbuję wymęczyć.

Axelsson nie mam nawet w planach.

"Muminki" kocham <3
Użytkownik: Pingwinek 23.11.2019 07:33 napisał(a):
Odpowiedź na: Dzięki za życzenia, Niedź... | Pingwinek
A jednak wypożyczyłam "Lubiewo" jeszcze w tym roku i... całkiem przyjemnie spędziłam czas (okej, to niekoniecznie najszczęśliwsze określenie ;p).
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: