Mdłości
Gdy powiedziałam znajomej, że właśnie przeczytałam „Mdłości” Sartre’a, spytała mnie natychmiast z cieniem ironii w głosie – I nie zemdliło cię?
Nie. Nie zemdliło mnie, ale zemdlić może. Jeśli się sięga po tę powiastkę filozoficzną, jako po regularny kęs literatury w przerwie między Tokarczuk, a Singerem. Jeśli sięga się po nią z postawą roszczeniową – oczekując, że dany tekst nam coś z siebie da, że nas zauroczy. (To chyba jest między innymi miernik wielkiej literatury, kiedy książka staje się swoistą „instytucją” wpływającą na choć odrobinę podatny grunt.)
„Mdłości”, pomimo że należą do światowej klasyki, są tekstem mało uniwersalnym. Ich jakość zdecydowanie uwidacznia się na gruncie filozoficznym, a nie ogólnoliterackim. Ja wzięłam ją z półki prowadzona chęcią przyjrzenia się od wewnątrz filozofii egzystencjalistycznej. Czy osiągnęłam swój cel? Chwila cierpliwości…
"La Nausèe" to pierwsza powieść Sartre’a. Jest jakby nasieniem, z którego ma później wyrosnąć drzewo ateistycznego egzystencjalizmu. Opowiada historię intelektualisty Antoine’a Roquetina, żyjącego samotnie w niewielkiej, miejskiej społeczności. Cała książka to monolog bohatera w postaci dziennika. Z ogromną dokładnością Roquetin opisuje swoje życie, toczące się ospale, ale tym samym bynajmniej nie łagodne. Emocjonalna warstwa książki pełna jest goryczy. Goryczy wynikającej z osamotnienia oraz pogardy dla zastanej rzeczywistości. Antoine ogranicza kontakty społeczne i ucieka w swój umysł. Zamknięty na otoczenie tropi myśli, poszukuje wartości. Stawia sobie pytania i udziela sobie odpowiedzi poprzez filozoficzne rozumowanie. Co mnie rozczarowało – to, że do żadnych fundamentalnych konstatacji nie dochodzi. Owszem, absolut jest absurdem, a istnienie nie ma sensu ani celu. Jednak, jak na powieść egzystencjalistyczną to mało.
Od ubóstwa w treści ratują La Nausèe wątki poboczne. Na przykład motyw Samouka, poprzez który Sartre krytykuje mit pozytywistycznej wiedzy, ograniczającej człowieka do encyklopedycznych haseł. W powieści występuje też pierwiastek kobiecy – Anne, która ma nietypową koncepcję na życie. Pojawia się również dwojako rozumiany, dość interesujący temat wolności.
Roquetin, Samouk, Anne, te trzy postacie łączy poszukiwanie drogi do indywidualnego ocalenia, do wyjścia ponad mdlącą rzeczywistość. Ogólny wydźwięk powieści nie jest jednak jednoznacznie pesymistyczny. Pod koniec historii zasugerowane zostaje – co zaskakujące – antidotum na zabójczą absurdalność istnienia. Czym ono jest? Wystarczy sięgnąć po „Mdłości”. Odrobina wytrwałości i zainteresowania tematem egzystencjalizmu, a książka okaże się niezła. Jeżeli jednak ktoś ma ochotę na trochę więcej „wiedzy tajemnej”, niech mierzy wyżej.
(Marta Gąsowska)
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.