Dodany: 14.12.2018 09:47|Autor: Gebon
Pożegnanie i podsumowanie
„Fiasko” - ostatnia powieść Stanisława Lema, wydana w 1987 roku wydaje się być zamierzonym przez autora pożegnaniem z czytelnikami i jednocześnie pewnym rodzajem podsumowania własnej twórczości. Co istotne, Lem pomija wszystkie wątki nienależące do twardej fantastyki naukowej, a skupia się na tych, które zapoczątkowały jego życie literackie. Nie spotkamy się więc ani z gwiezdnym podróżnikiem Ionem Tichym, ani z wielkimi konstruktorami: Trurlem i Klapaucjuszem. Powróci za to na łamy powieści pilot Pirx i klasyczny motyw wyprawy kosmicznej, który autor zapoczątkował w swojej pierwszej powieści „Astronauci”. Pojawi się też fragment mało znanego opowiadania z 1954 roku, opublikowanego w zbiorze opowiadań „Sezam”.
Stanisław Lem był niewątpliwie najwybitniejszym przedstawicielem gatunku hard science fiction. Całe życie pisarz śledził postępy nauki i osiągnięcia techniki, które później wykorzystywał w swoich utworach antycypując możliwości zastosowania ich w przyszłości. Tak jest i we „Fiasku”, gdzie przedstawia koncepcję dalekiej podróży kosmicznej, możliwej dzięki wykorzystaniu kolapsara, generującego zmienny upływ czasu. Śledząc rozwój twórczości pisarza, śledzimy tak naprawdę rozwój nauki, której Lem sekundował. Niezwykle ciekawym eksperymentem myślowym jest porównanie „Fiaska” z „Astronautami”. Jakże naiwnie przedstawia się dziś Kosmokrator w porównaniu z Eurydyką, a przecież w 1951 roku ten statek kosmiczny Astronautów budził u czytelnika nie mniejszy podziw, niż pod koniec XX wieku ten opisany we „Fiasku”. Równie wielki kontrast dostrzeżemy czytając opisy komputerów. Marax z „Astronautów” to zwykłe liczydło w porównaniu z komputerem ostatecznej generacji, jaki widział Lem w GODzie używanym na pokładzie Eurydyki.
Na ile wizje pisarza okażą się aktualne za lat pięćdziesiąt? Czy „Fiasko” będzie odbierane równie archaicznie jak dziś „Astronauci”? Nie sposób dziś o tym przesądzać, ale i Lem nie był wolny od takich wątpliwości, gdyż w niejednym wywiadzie, udzielonym u schyłku życia wspominał, że postęp nauki stał się obecnie tak dynamiczny, że nikt nie jest w stanie śledzić go na bieżąco i całościowo ogarniać, a i naukowcy z konieczności musieli się wyspecjalizować jedynie w wąskich zakresach tematycznych.
Ta konkluzja była też prawdopodobnie jedną z przyczyn, dla których pisarz zakończył swoją twórczość literacką gatunku science fiction, pozostawiając współczesnym sobie czytelnikom najlepiej wykoncypowaną wizję dalekiej podróży kosmicznej, zgodnej z zasadami aktualnej wiedzy naukowej.
We „Fiasku” pisarz powrócił po raz kolejny do fundamentalnego zagadnienia literatury science fiction – do kontaktu z obcą cywilizacją. Astronauci nie spotkali się z Wenusjanami, inni bohaterowie utworów Lema spotkali przelotnie „człowieka z Marsa” i nawet porozmawiali z mieszkańcami Eden, ale stanowisko odnośnie kontaktów z obcymi, pisarz wyraził jednoznacznie w powieści „Solaris” i tego zdania nie zmienił już nigdy. Właśnie dlatego w ostatniej powieści bohaterowie ponoszą fiasko przy próbie kontaktu z mieszkańcami Kwinty, a efekt podjętej próby to nic innego jak podsumowanie opinii pisarza o człowieku i jego dziele. Trudno o bardziej pesymistyczne zakończenie powieści i zarazem twórczości pisarza.
A najsmutniejsze w tym wszystkim jest to, że nie sposób zgłosić zdania polemicznego.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.