Dodany: 13.12.2018 22:54|Autor: misiak297

Gdy nadchodzą zmiany


Farma w Anglii, mała konserwatywna społeczność. Ludzie żyją tu zgodnie z rytmem funkcjonowania farm, pochłonięci ciężką pracą. Trzymają się sztywnych zasad. Wydawałoby się, że nie mają czasu na roztrząsania, na problemy egzystencjalne, wszak „Życie należało przeżyć, kłody rzucane pod nogi ominąć, niekoniecznie je rozbijając”[1].

Tymczasem rodzina Robina Merreditha musi się zmierzyć z osobistym dramatem po śmierci jego amerykańskiej żony Caro. Choć to odejście nie było nieoczekiwane, zmienia zupełnie istniejący układ. To koszmarna strata nie tylko dla Robina, ale także dla Judy – adoptowanej córki, która dawno uciekła z farmy (wyzna ona przyjaciółce: „Nigdy nie czułam się tam jak w domu. Nie przeszkadzało mi to, dopóki mama tam była, ponieważ ona również czuła się obco”[2]) czy dla Joego, brata Robina. Caro stała się dla niego swoistym punktem odniesienia, odnalazł w niej „coś, co mu się kojarzyło ze swobodną atmosferą Ameryki: być ciągle w ruchu, stale szukać… poczucie wolności”[3].

Sprawy związane z żałobą komplikują się, gdy na farmę przybywa Zoe – przyjaciółka Judy, za nic mająca utarte reguły i konwenanse. Nietuzinkowa, pełna animuszu i bezpośrednia, Jest kimś zdumiewającym dla lokalnej społeczności. Tymczasem na rodzinę Merredithów spada jeszcze jeden cios.

„Więzy rodzinne” to całkiem ciekawa literatura obyczajowa. Trollope pokazuje, jak zmiany napędzają świat – a bohaterowie muszą się wśród tych zmian odnaleźć, a bywa że zdefiniować siebie na nowo. Jest to szczególnie uderzające w takich konserwatywnych mikrokosmosach. W dosyć monotonne życie (tę monotonię zdaje się podkreślać niespieszna narracja) wkradają się nowe tony, Merredithowie muszą podjąć trudne decyzje, ujawnić tajemnice, dopuścić do głosu skrywane uczucia.

„Zmiany i troski, jak nawracający refren, życie, które miota człowiekiem jak na fali, odbiera, daje na powrót, czego byś się nigdy nie spodziewał; daje coś, czego nie oczekiwałeś, nawet nie wiedziałeś, że tego właśnie potrzebujesz, dopóki nie wpadło ci to samo w ręce… Zmiana i strata. I rozwój. Tam, gdzie byś go nigdy nie oczekiwał. Bo dopóki się nie dozna straty, nie jest się przygotowanym na rozwój”[4].

Nie jest to może najlepsza książka tej autorki, ale nadal pozostaje literaturą ciekawą, niebanalną. Taką, której warto poświęcić czas.

[1] Joanna Trollope, „Więzy rodzinne”, tłum. Ewa Ciszkowska, Wydawnictwo Książnica, 2006, s. 16.
[2] Tamże, s. 55.
[3] Tamże, s. 18.
[4] Tamże, s. 279.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 250
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: