Dodany: 29.11.2018 22:46|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Uwięziona dusza
Montgomery Lucy Maud

Ile Maud jest w Ani?


Jeśli nam się zdarza przywiązać do jakiegoś bohatera literackiego, chcielibyśmy o nim wiedzieć nawet więcej, niż mówi o nim autor w samym utworze. Skąd się wziął pomysł na taką, a nie inną postać? Czy miała jakiś realny pierwowzór, a może powstała ze „sklejenia” cech kilku osób? (przecież nawet w powieści czysto fantastycznej możemy się spotkać z sytuacją, że, na przykład, wiekowemu elfowi przypisał autor maniery i ulubione powiedzonka ukochanego dziadka, zaś niesympatycznego kolegę uwiecznił w postaci złośliwego goblina). Czasem trochę informacji na ten temat zdradza nam pisarz w rozmaitych wywiadach czy tekstach wspomnieniowych, a czasem dokopujemy się do nich sami – zwłaszcza wtedy, gdy autora nie ma już na tym świecie, są za to dostępne publikacje biograficzne i przede wszystkim (jeśli je prowadził) dzienniki. Uważna lektura tych ostatnich pozwala niekiedy stwierdzić, że oto znaleźliśmy klucz do całej twórczości danego pisarza.

Nie inaczej jest z Lucy Maud Montgomery, która oprócz trzydziestu kilku powieści i zbiorów opowiadań pozostawiła po sobie prowadzone przez ponad pół wieku zapiski. Oryginalne wydanie w pełnej wersji liczy pięć tomów, razem trochę ponad 2000 stron; u nas opublikowano jedynie pierwszą część wcześniejszej, skróconej edycji, dzieląc ją na dwa cieniutkie tomiki: „Krajobraz dzieciństwa” i „Uwięziona dusza”. To właśnie w nich kryją się odpowiedzi na pytanie, skąd wzięła się uwielbiana przez miliony czytelników (zwłaszcza płci żeńskiej) na całym świecie rudowłosa marzycielka z Avonlea, a także dziesiątki innych postaci, uwiecznionych na kartach cyklów powieściowych o Ani, Emilce, Sarze, Pat, czy też pojedynczych utworów.

„Uwięziona dusza” rozpoczyna się w momencie, gdy Maud – bo pisarka przez całe życie używała swojego drugiego imienia – liczy sobie dwadzieścia cztery lata i uczy w szkole w Dolnym Bedeque, miejscowości położonej na przeciwległym brzegu Wyspy Księcia Edwarda, oddalonej od jej rodzinnego Cavendish o mniej więcej czterdzieści pięć kilometrów (nam, przyzwyczajonym pokonywać codziennie nawet większe odległości w drodze do pracy i z powrotem, trudno sobie wyobrazić, że u schyłku XIX wieku podróż na tym dystansie mogła zająć… niemal cały dzień! Ale tak właśnie było, o czym dowiadujemy się zaraz na początku, gdy autorka musi pojechać do Cavendish na pogrzeb dziadka: „Depeszę otrzymałam w niedzielę i musiałam czekać do poniedziałku rano, żeby pan Leard zawiózł mnie do S’Side [Summerside]. Wsiadłam do pociągu i o 1.30 byłam w Kensington. Wyszedł po mnie John C.Clark i dotarłam do domu o ósmej”[1]). Jest zaręczona z niejakim Edwinem Simpsonem, co uważa za ogromną pomyłkę niemal od tej samej chwili, w której się na owe zaręczyny zdecydowała, ale wzdraga się przed wyznaniem mu prawdy. Równocześnie nawiązuje bliską relację z synem gospodarzy, u których wynajmuje pokój – i jest to związek zgoła innego rodzaju, niż ten z Edwinem. Herman nie ma „ani krzty intelektu, kultury, czy wykształcenia – żadnych zainteresowań poza farmą i kręgiem młodych ludzi (…)”[2]; jest przystojny (choć nie tak jak jego brat), ale ma w sobie to coś, czego najwyraźniej i rzeczonemu bratu, i Edwinowi brakuje: jest „bardzo miłym, pociągającym młodym zwierzęciem”[3]. No właśnie: „pociągającym” i „zwierzęciem”; nie musimy nawet specjalnie się domyślać, jakiego rodzaju doznań doświadcza młoda kobieta, nieznająca dotąd innych uniesień niż czysto uczuciowe, gdy ktoś po raz pierwszy budzi w niej prawdziwą fizyczną namiętność. Budzi – ale zaspokoić nie może; nie zapominajmy, w jakich czasach i w jakim środowisku żyje autorka pamiętnika! Czyż dzisiaj jakaś jej rówieśnica, ba, nawet i nastolatka, obawiałaby się „hańbiącej miłości”[4]? Ale Maud – tak, tym bardziej, że zdrowy rozsądek nie wyłącza jej się do końca i podpowiada, że gdyby nawet następstwem tego szalonego kroku miało być małżeństwo lege artis, to przecież „myśl o poślubieniu takiego człowieka byłaby najczystszą głupotą”[5]. Jakże miałaby żyć z mężczyzną, który nie dorównywałby jej „przynajmniej w sferze umysłowych możliwości”[6]? Więc musi się rozstać z Hermanem, do czego los stwarza jej akurat sposobność: kończy jej się kontrakt nauczycielski w miejscowej szkole, a równocześnie umiera dziadek. Jest dla niej oczywiste, że to ona ma zaopiekować się siedemdziesięcioparoletnią babką; zamieszka z nią już na stałe w domu, w którym spędziła niemal całe dzieciństwo, pozostawiona tam przez ojca po śmierci matki. I niekochany Edwin, i kochany wszystkimi zmysłami Herman pójdą w niepamięć (dokładnie rzecz biorąc, Hermana – który umrze młodo z powodu powikłań po grypie – będzie od czasu do czasu rzewnie wspominała, Ed zaś po paru latach przypomni o sobie, pokazując się w Cavendish ze świeżo poślubioną żoną). Ona zaś kilkanaście następnych lat przesiedzi w Cavendish, pędząc niemal typowe życie niezamężnej prowincjuszki (niemal, bo w wolnych chwilach cały czas będzie pisać i rozsyłać kolejne swoje utwory do kanadyjskich i amerykańskich wydawnictw, a poza krótkimi odwiedzinami u krewnych i znajomych raz wyrwie się aż na kontynent, do Halifaxu, gdzie przez niespełna rok popracuje jako korektorka i redaktorka miejscowej gazety). Mniej więcej w połowie tego okresu w wiosce pojawi się nowy pastor, Ewan Macdonald, który z czasem okaże się dobrym partnerem do rozmów „o teologii i filozofii”[7], a także potencjalnym materiałem na męża. A choć Maud nie marzy o „karierze” pastorowej, to nade wszystko pragnie mieć rodzinę – nie jest przecież jedyną osobą, która wierzy, że jest „rzeczą straszną zejść z tego świata, nie pozostawiając na nim kogoś, komu dało się życie, a bezdzietna starość musi być gorzka”[8] – i przyjmuje oświadczyny Ewana, stawiając tylko jeden warunek: że zaczekają ze ślubem do śmierci babki. Tego jednak momentu w „Uwięzionej duszy” już nie będzie; zapiski kończą się w lutym roku 1910. Ale w zamian znajdziemy historię powstania kilku pierwszych powieści Montgomery, w tym oczywiście i „Ani z Zielonego Wzgórza”, której odbiór przez czytelników przekroczył najśmielsze oczekiwania autorki (a zapewne i wydawcy). A oprócz tego mnóstwo scen, opisów, sformułowań, których echa odnajdziemy w „Ani” lub którejś z pozostałych powieści: tu Katie z biblioteczki, tam dawna przyjaciółka, która „umiera na suchoty”[9], ówdzie wiosna w Alei Zakochanych i Las Duchów – który co prawda w Cavendish nie nosi tak wyrazistej nazwy, ale i tak jest świetnie rozpoznawalny – gdzie indziej znów reminiscencja z lektury „Klubu Pickwicka” („przy tej książce zawsze robiłam się głodna – tyle w niej było »dobrego jedzenia«, a bohaterowie bez przerwy zajadali jajka na szynce i popijali »mleczny poncz«”[10]), scenka z psem, dostającym konwulsji podczas ślubu właścicielki, oszukańczy kaznodzieja, nazywający siebie „przezbiterianinem”[11]…

Doskonała to lektura dla każdego, komu twórczość Montgomery jest bliska; ale nawet czytelnik nieznający twórczości autorki może tę książkę potraktować jako dokument, wyraziście ukazujący problemy, na pokonywanie których skazana była na przełomie XIX i XX wieku młoda niezamożna kobieta z ambicjami literackimi. Gdybyż tylko przypisy nie były sporządzone tak niedbale – bez odnośników w tekście, tak, że czytelnik musi zgadywać, czy nieznany mu cytat, tytuł książki lub nazwa geograficzna zostanie objaśniony/-a na końcu, czy nie! I nie ma nawet informacji, czy pochodzą od redaktora wydania oryginalnego, czy polskiego, a może od tłumaczki. Marzy się więc człowiekowi, by ktoś zechciał wydać po polsku pełną wersję dzienników pisarki, zredagowaną – miejmy nadzieję – w sposób bardziej satysfakcjonujący, albo żeby chociaż oryginał miał przystępniejszą cenę...

[1] Lucy Maud Montgomery, „Uwięziona dusza”, tłum. Ewa Horodyska, wyd. Nasza Księgarnia 1998, s. 11.
[2] Tamże, s. 18.
[3] Tamże, s. 18.
[4] Tamże, s. 31.
[5] Tamże, s. 20.
[6] Tamże, s. 17.
[7] Tamże, s. 156.
[8] Tamże, s. 158.
[9] Tamże, s. 150.
[10] Tamże, s. 139.
[11] Tamże, s. 113.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2374
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: Artola 11.12.2018 12:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Jeśli nam się zdarza przy... | dot59Opiekun BiblioNETki
Zachęcona Twoimi recenzjami obu części Pamiętników, skusiłam się dziś w bibliotece:) Mam nadzieję na uroczą, ciepłą lekturę przedświąteczną :)
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: