Dodany: 23.11.2018 17:08|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Kobieta z prowincji
Siemiński Waldemar

2 osoby polecają ten tekst.

Życie spisane z taśmy


Mało prawdopodobne, żebym na taką niepozorną książczynę zwróciła uwagę w jakimś antykwariacie czy w bibliotece – wcześniej musiałabym wiedzieć o jej istnieniu. Ale ponieważ mnie na nią naprowadzono, ba, podsunięto mi ją pod nos ze słowami zachęty, nie czekała długo na swoją kolej.

W opowieść narratorki, urodzonej w roku 1908, a w chwili, gdy zostaje przedstawiona czytelnikowi, liczącej sobie lat 67 mieszkanki małego miasteczka w Małopolsce (tu nazwanego Laźmierzem, ale łatwo odgadniemy, że pod tą nazwą kryje się znany ośrodek turystyczno-wypoczynkowy, spopularyzowany w dwudziestoleciu międzywojennym przez Kuncewiczową i Iwaszkiewicza), zagłębiłam się błyskawicznie i intensywnie, tak jak wcześniej w „Konopielkę” czy „Kamień na kamieniu”. Bardziej może nawet jak w ten drugi, bo region z grubsza ten sam, choć trochę bardziej na północny wschód od miejsca, w którym dorastał twórca postaci Szymona Pietruszki, i od tego, które mnie samej jest bliskie. Monolog Anny z Głowackich, której jednym z pierwszych zapamiętanych obrazów był odgłos strzałów i ucieczka – gdy miała sześć lat, rozpoczynała się pierwsza wojna światowa – brzmiał jak historie opowiadane przez moje babki, ich siostry, kuzynki, przyjaciółki.

Ubóstwo, ciężka praca, wojny, nierówności społeczne (wśród nich niekorzystna pozycja kobiet, nawet wtedy, gdy po zmianie ustroju formalnie zrównano je w prawach z mężczyznami), różnice kulturowe między ludnością rdzennie polską a żydowską, ucieczka dzieci i wnuków do większych miast – to wszystko problemy wspólne dla tego pokolenia, nie tylko zresztą na terenach Małopolski. Los bohaterki okazał się przy tym bardziej niż przeciętnie dramatyczny, doświadczył ją bowiem wczesną tragiczną śmiercią pierwszego męża i zrzucił na jej barki utrzymanie dwojga dzieci. A drugie małżeństwo po wielu latach wdowieństwa też nie okazało się jakimś szczególnym błogosławieństwem. Czytałam wyznania Anny i słyszałam głos babci Peli, ciotki Jańci, pani Hanusi, każdej z tych starych (przynajmniej wedle ówczesnej miary) kobiet, które znałam będąc dzieckiem.

Szczegóły inne, ale ten sam sposób opowiadania, ta sama frazeologia i ta sama melodia opowieści. Pomyślałam, że autor ma doskonały słuch językowy: wystylizować powieść tak, jakby to był reportaż, z którego po nagraniu wycięto głos reportera, a słowa jego rozmówczyni spisano z taśmy, niczego nie zmieniając. Ale myliłam się: to nie była stylizacja. To była prawdziwa, rejestrowana przez wiele godzin relacja autentycznej – w chwili publikacji żyjącej - kobiety, prywatnie ciotki autora, który zapis jedynie nieco podretuszował, dopisując parę faktów poznanych poza oficjalnym tokiem nagrania. Świetna rzecz – los zwykłego człowieka wpisany w najnowszą historię. Jakże żałuję, że w odpowiednim momencie nie namówiłam na podobną rozmowę którejś z moich starszych krewnych! A przecież też lubiły opowiadać, pewnie podświadomie zdając sobie sprawę, że świat wokół nich się zmienia i jeśli to, co same zapamiętały, nie zostanie utrwalone, to przepadnie na zawsze… Komu, tak jak mnie, z tej ich pamięci zostało niewiele, niech sięgnie po "Kobietę z prowincji" i poczuje emocje ludzi żyjących sto, siedemdziesiąt, pięćdziesiąt lat temu.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 776
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: