Pan Joseph Needham (1900 - 1995) - autor recenzowanej książki pt. ''Wielkie Miareczkowanie: Nauka i społeczeństwo w Chinach i na Zachodzie'' (link:
Wielkie miareczkowanie: Nauka i społeczeństwo w Chinach i na Zachodzie (
Needham Joseph)
), pomimo swoich iście marksistowskich poglądów ma niezaprzeczalny wkład intelektualny, zarówno w dziedzinie biochemii, jak i w historii nauki, której poświęcił się bez reszty z pełnym oddaniem. Problem największy z jego tekstem, jaki miałem, polegał na tym, że pan Needham jako biolog był zupełnie ślepy na niszczycielski wpływ, jaki system komunistyczny w ZSRR miał na nauki biologiczne. Chodzi mi tutaj dokładnie o casus łysenkizmu, o którym ''czerwony'' Brytyjczyk nawet nie wspomina. Jest to bardzo nieprofesjonalne i nieuczciwe zachowanie z jego strony, które pachnie tylko i wyłącznie typowym dokrynerstwem i niczym więcej. Panu Needhamowi chodzi o udowodnienie za wszelką cene tezy, że w demokracji (niezależnie od stojącego przy niej przymiotnika) nauka rozwija się zawsze znacznie lepiej niż w innych systemach politycznych. Historia jasno i dobitnie pokazuje, że jest to nieprawda, ponieważ w demokracji ludowej, jaka dominowała w ZSRR ucierpiała bardzo biologia (zwłaszcza genetyka) oraz inne nauki, jak na przykład wymęczona przez marksistowską doktrynę historia. W krajach obecnej demokracji liberalnej, dzięki panoszącej się, tak zwanej ''poprawności politycznej'' (czyli formy cenzury, używanej przez marksistów kulturowych) także poważnie zagrożony jest rozwój nauk wszelakich.
Dyskusyjna nieco wydaje się, przypisana jasno przez pana Needhama, ale nie wyjaśniona w szczegółach, rola wyemancypowanych kupców europejskich w rozwoju nauki w renesansowej Europie, gdzie zastosowano aparat matematyczny do opisu nauk przyrodniczych. Owo zastosowanie aparatu matematycznego do opisu przyrody było zdarzeniem wyjątkowym, co zdecydowało (na pewno nie w oderwaniu od innych czynników, o których jeszcze nie wiemy) o przodownictwie narodów Europy na polach nauki. Pan Needham nie miał okazji przeczytać pracy pana Lucia Russo, w której to autor opisał pierwszą znaną próbę zastosowania ''metody naukowej'', którą zafascynowany Chinami badacz przypisuje dopiero epoce renesansu. Zdziwiony jestem, że pan Needham w zasadzie pominął niezaprzeczalny wpływ wielkich odkryć geograficznych na rozwój renesansowej i późniejszej nauki.
Pan Needham pozostawia wiele kwestii, jakie różniły Chiny od Europy tylko zasygnalizowanych, jak niewolnictwo i jego rola na wschodzie i zachodzie, czy zaskakująca stabilność chińskich struktur społecznych w czasie. Mimo upływu pewnej liczby lat od pierwszego wydania tego zbioru esejów, podejrzewam, że zasygnalizowane kwestie czekają w dalszym ciągu na szczegółowe zbadanie.
Dlaczego chińska cywilizacja nie rozwinęła nauki dalej, jak w epoce renesansu zrobili to mieszkańcy Europy? Odpowiedź na to pytanie jest dość złożona, co szczerze przyznaje pan Needham. Moim zdaniem odpowiedzialnym w największym stopniu za zatrzymanie postępu naukowego Chińczyków jest, tak zwany mandarynat, czyli system państwowej biurokracji, który splątał wielowiekowymi więzami wszystkie dziedziny chińskiego życia społecznego oraz gospodarczego. Biurokraci nigdy nie sprzyjają wielkiemu rozwojowi wiedzy, albowiem łatwo wymyka się on spod ich kontroli, którą biurokraci zawsze i nad wszystkim pragną zachować.
W tekście oraz w tabelce z wykazem chińskich dynastii cesarskich pojawia się nieco mylące nazywanie dynastii Liao (Kitanowie) jako ''Mongołowie'' oraz dynastii Dżurdżeńskiej jako ''tatarskiej''.
Niemniej jednak, recenzowana praca jest godna czytania oraz dyskusji przedstawionych w niej kwestii.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.