Dodany: 21.11.2018 23:57|Autor: Marioosh
Zamiast tajemnic - "tajemnice"
„Rosja Breżniewa. Zięć genseka odkrywa tajemnice Kremla”: po takim intrygującym tytule można oczekiwać wiele – i nie chodzi tutaj o jakieś sensacje spod kołdry wodza, tylko o kulisy sprawowania rządów przez pierwszego sekretarza. Tymczasem oryginalny tytuł tej książki to „Mój teść, Leonid Breżniew” – i to właśnie on najlepiej oddaje jej treść; zamiast tajemnic Kremla dostajemy ociekającą lukrem laurkę.
Na początku trzeba wyjaśnić kim był Jurij Czurbanow. Wyczerpujących informacji dostarcza rosyjska Wikipedia, ja ograniczę się do stwierdzenia, że w latach sześćdziesiątych pracował w organach bezpieczeństwa ZSRR, a potem był urzędnikiem ministerstwa spraw wewnętrznych; jednak najważniejszym epizodem jego życia było małżeństwo z córką Leonida Breżniewa, Galiną. Okoliczności tego małżeństwa otaczała aura małego skandalu – co prawda gensek „pobłogosławił” ten związek, gdyż chciał utemperować ekstrawagancje córki, ale Czurbanow musiał najpierw rozwieść się ze swoją pierwszą żoną. Po ślubie kariera naszego bohatera szybko nabrała rozpędu, a w ZSRR powstało powiedzenie „Nie masz stu baranów, a żenisz się jak Czurbanow”. Śmierć Breżniewa i objęcie władzy przez Michaiła Gorbaczowa oznaczało koniec dobrych czasów – w 1987 roku został aresztowany pod zarzutem przyjęcia łapówki i został skazany na 12 lat łagru, jednak już w 1993 został ułaskawiony. W trakcie pobytu w więzieniu rozpoczął pisanie niniejszych wspomnień, które generalnie służą upudrowaniu teścia i krytyce pierestrojki.
Mamy więc do czynienia z niemalże bezkrytyczną laurką, zięć genseka nie szczędzi słodkich słówek pod adresem teścia. Dowiadujemy się więc, że był to rodzinny człowiek o łagodnym i dobrym charakterze, troszczył się o swój kraj, gdyż nawet ze złamanym obojczykiem niepokoił się o zbiory zbóż, a kiedy pojechał do Sewastopola na święto Marynarki Wojennej i jadł obiad w restauracji pochwalił zjedzone na deser lody. Lubił grać z ochroną w domino, ale przegrywać nie lubił i dlatego ochroniarze starali się dawać mu fory, a on udawał, że tego nie zauważa. I takich radosnych historyjek jest tu co niemiara, trzeba jednak mieć na uwadze, że współcześni Rosjanie bardzo dobrze oceniają lata jego rządów, w odróżnieniu od bardzo krytykowanego Gorbaczowa. Siebie Czurbanow również przedstawia bardziej jako ofiarę niż winnego, uważa, że jego skazanie jest formą zemsty – trudno mi to ocenić, trudno mi też jednak uwierzyć w niektóre stwierdzenia, jak choćby to, że nie wiedział o istnieniu więzienia śledczego KGB. Ja jednak zamiast tego pudrowania teścia i wybielania siebie wolałbym przeczytać o tym, co mogłoby być prawdziwymi, tytułowymi tajemnicami Kremla: to za jego rządów wojska Układu Warszawskiego najechały na Czechosłowację – wiemy, że nie do końca popierał tę inwazję ale dobrze by było choć słowem o niej napomknąć. To za jego rządów miała miejsce interwencja w Afganistanie – z tej książki się o tym nie dowiemy. O stosunkach z USA, Chinami czy Wietnamem nie znajdziemy ani słowa. I wreszcie najważniejsze, z punktu widzenia Polaków, tajemnice Kremla: jak gensek zareagował na sierpień 1980? a jak na stan wojenny? O tym z tej książki się również nie dowiemy, dowiemy się za to, że pierwszy sekretarz lubił słuchać pieśni patriotyczne, z młodych gwiazd estrady wyróżniał Ałłę Pugaczową, a krzywił się, gdy wnuki słuchały Wysockiego. Za rządów Breżniewa Aleksander Sołżenicyn dostał Nobla za „Archipelag Gułag”, a Andriej Sacharow krytykował ustrój – szkoda, że Czurbanow tylko wzmiankuje, że byli tacy ludzie i trochę gensekowi napsuli krwi, ale można było to rozwinąć.
I taka właśnie jest ta książka, zięć genseka wcale nie odkrywa tajemnic Kremla, tylko pisze pieśń pochwalną ku czci teścia. Cóż, każdy ma prawo napisać co mu w duszy gra i nawet to wydać; skoro już jednak ta pieśń została wydana w języku polskim nie chciałbym być jeleniem, tylko chciałbym wiedzieć na co w tej książce naprawdę mogę liczyć. Mamy więc do czynienia z dosłownym zrozumieniem przysłowia „Nie oceniaj książki po okładce”. Czy warto więc po nią sięgać? Mam wrażenie, że nie, prawdy historycznej nie ma w niej za dużo, zaś od nadmiaru słodyczy można dostać zgagi.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.