Dodany: 01.11.2018 13:20|Autor: misiak297

Zamordowany samobójca?


„Adorator panny West” (jakże dziwacznie wygląda tytuł powieści z tego cyklu bez otwierającego go słowa „sprawa”! Oryginalny można przetłumaczyć jako: „Sprawa przerażonej maszynistki”) zaczyna się zupełnie inaczej niż większość powieści Erle’a Stanleya Gardnera. Do biura Perry’ego Masona przychodzi tym razem nie klientka, a zamówiona z agencji maszynistka, która ma przepisać pewne dokumenty. Gertie, recepcjonistka Masona, która ją przyjmowała, twierdzi, że dziewczyna jest czymś przerażona. Mniejsza o to – ważne, że Mae Wallis pracuje jak szatan. Problemy pojawiają się, gdy maszynistka (która zdaje się była także włamywaczką i złodziejką, a na pewno nie pracownicą z agencji) znika, a budynek zostaje otoczony przez policję. Łatwo może się okazać, że Mason wpadnie w tarapaty. Mówi on do swojej nieocenionej sekretarki:

- Brakuje nam tylko morderstwa, Della, żebyśmy się znaleźli w podbramkowej sytuacji.
- Niby dlaczego?
- Zatajenie przed policją dowodów rzeczowych.
- Chyba nie zamierzasz im powiedzieć o Mae Willis?
Adwokat zaprzeczył ruchem głowy.
- Nie mam odwagi, Della. Nie zadaliby sobie najmniejszego trudu, aby mi uwierzyć. Zdajesz sobie sprawę, w jakiej bym się znalazł sytuacji? Starałbym się wytłumaczyć, że podczas gdy policja szukała po całym budynku kobiety, która włamała się do »Południowo-Afrykańskiego Towarzystwa Importu i Eksploatacji Kamieni Szlachetnych«, ja siedziałem niewinnie w gabinecie i nawet mi do głowy nie przyszło, że powinienem ich zawiadomić o maszynistce, która spadła jak z nieba w krytycznym momencie, sprawiała wrażenie przerażonej i rzekomo została przysłana z agencji panny Mosher, chociaż już wtedy wiedziałem, że w agencji nie mieli o niej zielonego pojęcia.
- Tak – uśmiechnęła się ironicznie Della. – Biorąc pod uwagę twoje koneksje i reputację, nie zdziwiłabym się wcale, gdyby policja przyjęła to trochę sceptycznie.
- Bardzo sceptycznie – powiedział ze złośliwym błyskiem w oczach Mason. – A ponieważ popadanie w nałóg sceptycyzmu jest dla policjantów niezdrowe, musimy zadbać o to, żeby nie znaleźli się w kłopotliwej sytuacji”[1].

Okazuje się, że cała sprawa może mieć związek z przemytem kamieni szlachetnych o astronomicznej wartości. To iście szatański plan – para hochsztaplerów płynie statkiem, odgrywając romantyczno-dramatyczną komedię na oczach pasażerów. Ostatecznie on – zdradzony ukochany – rzuca się w wodę w samobójczym skoku i nigdy nie wypływa. A raczej: rzuca się w wodę z brylantami i zapasem sprzężonego powietrza. Wystarczy dopłynąć do łódki, gdzie czeka wspólnik. Problem w tym, że Baxter – „samobójca” – najprawdopodobniej zostaje zamordowany tuż przed wejściem do łódki. Tylko że brakuje ciała. A jednak klient Masona, przedsiębiorca z „Południowo-Afrykańskiego Towarzystwa Importu i Eksploatacji Kamieni Szlachetnych”, zostaje oskarżony. Co gorsza – nie chce współpracować.

To wyśmienity kryminał. Intryga jest zawikłana, zwroty akcji zaskakują, a rozwiązanie zdumiewa. Proces sądowy śledzi się w ogromnym napięciu. A to wszystko podane jest nie bez błyskotliwego humoru – widocznego zwłaszcza w dialogach. Oto przykład – rozmowa Perry’ego Masona i Paula Drake’a z Agencji Detektywistycznej:

„- Czy nie mają nic przeciw tobie?
- Jasne, że nie.
- Nie masz czegoś na sumieniu?
Mason zaprzeczył.
- Prokurator Burger zachowuje się tak, jak gdyby cię wreszcie miał w garści. Przypomina mi dziecko z nową zabawką pod choinką, a nawet z całą furą zabawek.
- Bardzo mnie cieszy, że on jest taki szczęśliwy – kwaśno uśmiechnął się Mason”[2].

„Adorator panny West” to jeden z najlepszych tomów z serii o Perrym Masonie!

[1] Erle Stanley Gardner, „Adorator panny West”, tłum. Krystyna Tomorowicz, Krajowa Agencja Wydawnicza, 1977, s. 36-37.
[2] Tamże, s. 83.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 427
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: