Dodany: 13.10.2018 13:25|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Niepomyślna diagnoza


O tym, że polski system ochrony zdrowia ma się nie najlepiej, wiadomo już od zgoła niekrótkiego czasu. Jaki jest rozmiar tej przypadłości, trudno obiektywnie powiedzieć. Z jednej strony wciąż trafiamy w prasie czy innych mediach na komunikaty o kolejnych nowatorskich zabiegach, przy których polscy operatorzy demonstrują kunszt na poziomie światowym, z drugiej – doniesienia o wieloletnich kolejkach do stosunkowo prostych procedur, jak wszczepienie sztucznej soczewki; tu słyszymy, że liczbę łóżek szpitalnych mamy za dużą w stosunku do potrzeb, tam, że jeden, drugi, dziesiąty pełnoprawny i ubezpieczony obywatel z braku miejsc nie może się doczekać planowego przyjęcia do szpitala na niezbędne badania, a inny, przyjęty ze wskazań nagłych, leży na korytarzu. Mniej więcej tyle samo słyszymy narzekań na interesowność, bezduszność, arogancję, niedbalstwo i nieuctwo pracowników resortu zdrowia, co peanów na cześć ofiarnych ratowników, troskliwych pielęgniarek, wnikliwych i współczujących lekarzy. Kolejni ministrowie zdrowia zapewniają ludność, że wdrażane przez nich zmiany posłużą sprawniejszemu zadbaniu o jej dobrostan fizyczny i psychiczny, a jednak ile by tych zmian nie było, i tak widać, że coś tu zgrzyta. Czasem nawet mocno, o czym przekonują nas po kolei niemal wszystkie reportaże Pawła Kapusty, zebrane w tomie „Agonia”.

Trochę scen z codzienności obsady „karetki P (podstawowej, z zespołem dwuosobowym, bez lekarza)”[1], pielęgniarek z oddziałów patologii ciąży i neurologii, lekarzy dopiero robiących specjalizację i tych z doświadczeniem na tyle dużym, by na SOR-ze udzielać pomocy najciężej poszkodowanym, koordynatorów transplantacyjnych, a nawet… strażników więziennych, którzy w swoim miejscu pracy pełnią rolę pierwszego ogniwa pomocy medycznej dla osadzonych.
Historia młodej kobiety z rzadkim schorzeniem neurologicznym, objawiającym się głównie obezwładniającym bólem, której odmówiono prawa do leczenia jedyną metodą, jaka w jej przypadku dawała ulgę. Matki zrozpaczonej faktem, że jej niepełnosprawna intelektualnie i agresywna córka za chwilę skończy 18 lat i utraci uprawnienia do pobytu w jedynym w kraju ośrodku, „który jest jej w stanie zapewnić całodobową opiekę i (…) z którego nie może uciec”[2]. Rodziców, których syn, cierpiący na nieuleczalne zaburzenie genetyczne, już, niestety, przekroczył próg pełnoletniości i niemal zaraz potem wykluczono go z programu, w ramach którego otrzymywał niezmiernie drogi lek, powstrzymujący postęp choroby; decyzję podjęli ludzie, którzy nigdy w życiu go nie widzieli, wbrew opiniom lekarzy prowadzących. Dentysty, którego ukarano za to, że zamiast poprzestać na wykonywaniu refundowanych najprostszych zabiegów proponował pacjentom odpłatne zastosowanie metod zgodnych z zachodnimi standardami. A także – to chyba najbardziej kontrowersyjny tekst w tym tomie – dwóch mężczyzn, którzy, popełniwszy przed laty brutalne przestępstwa na tle seksualnym, po odbyciu kary nie mogą wrócić do normalnego życia, bo, choć oni sami uważają się za zresocjalizowanych, uznano ich za szczególnie niebezpiecznych i umieszczono w specjalnym ośrodku dla przestępców nierokujących poprawy ze względu na zaburzenia psychiczne.

Po lekturze można orzec, że Kapusta to rasowy reporter, umiejący zmierzyć się z trudnymi tematami, świetnie radzący sobie z opisywaniem faktów (jeden drobny błąd w nazwie rzadko stosowanego leku, „Elaprese” zamiast „Elaprase”, można wybaczyć), odtwarzaniem dramatyzmu scen i odzwierciedlaniem emocji bohaterów. A także, że nasz system ochrony zdrowia nie jest przyjazny ani dla jego pracowników, ani dla pacjentów, i wcale nie tak rzadko zdarza się, że w następstwie doświadczanych frustracji obie te grupy, które przecież powinny sobie nawzajem ufać i się wspierać, także przestają być dla siebie przyjazne. Ale to tylko objaw, niech będzie nawet, że zespół objawów, które – tak jak w przypadku żywego organizmu – od czasu do czasu można jakimś medykamentem załagodzić, lecz aby możliwe było wyleczenie, trzeba dociec, gdzie tkwi geneza choroby. A w tym celu „Agonię” i inne podobne publikacje powinni przeczytać nie tyle pacjenci, nie tyle lekarze czy pielęgniarki, co osoby podejmujące wiążące decyzje w sprawach dotyczących funkcjonowania opieki zdrowotnej – nawet w obszarze tak marginalnym z perspektywy całego społeczeństwa, jak zagadnienie oceny zdrowia psychicznego przestępców – często od dawna albo i nigdy wcześniej nie mając bliższego kontaktu z jej realiami…

Dla kogoś, kto w kwestiach medycznych ma znikome doświadczenie, niektóre sceny mogą się okazać mocno drastyczne, ale też po tego rodzaju lekturę sięgają raczej czytelnicy, już wcześniej z jakiegoś powodu interesujący się tą tematyką. Ale i pozostali mogą poczuć się usatysfakcjonowani, jeśli nie samym zbliżeniem się do tajemnic ratowania ludzkiego życia w warunkach mocno kulejącego systemu, to sposobem prezentacji ukazywanych problemów.

[1] Paweł Kapusta, „Agonia”, wyd. Wielka Litera 2018, s. 17.
[2] Tamże, s. 225.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 899
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: mirejlle 01.11.2018 21:40 napisał(a):
Odpowiedź na: O tym, że polski system o... | dot59Opiekun BiblioNETki
Dziękuję za świetną recenzję, zachęcona przeczytam czym prędzej. :)
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: