Dodany: 13.09.2018 10:15|Autor: Mya1989
Bardzo dobra pozycja
Na początku trzeba nadmienić, bo nie każdy to wie, że w książce elementy fikcji mieszają się z prawdą. Niestety. A dlaczego? Ano dlatego, że nie chce się wierzyć, że 150 lat temu kobiety były tak traktowane. 150 lat to nie tak dużo przecież, prawda? Tak, zdaję sobie sprawę, że w niektórych krajach kobieta nadal nie ma nic do powiedzenia, na nic się jej nie pozwala, ma żyć w domu, zajmować się dziećmi, wychodzić jedynie z mężem lub bratem. Ale dla mnie, leżącej aktualnie w łóżku, nic nie robiącej kobiety, która w każdej chwili może wyjść z domu, jest to niepojęte.
Pierwsze 120 stron to opisy ohydnego, okropnego, bolesnego i totalnie poniżającego traktowania kobiet w szpitalu psychiatrycznym Salpetiere. Gdy czytałam o obleśnych dziadach (sorry, ale inaczej nie można tego nazwać), naśmiewających się z biednych dziewcząt, miałam ochotę rzucić książką. Naprawdę. Okropnie żal mi było tych kobiet, a czasami i nastolatek. A najgorsze w tym wszystkim było to, że na taki los skazywali je często bliscy, rodzina.
„Runa” to również powieść. O dziewczynce, na którą wszelkie sposoby psychiatryczne nie działały. O mordercy, który na ciałach ofiar pozostawiał dziwne pismo. O Jorim, który by uratować ukochaną, chce przeprowadzić operację na otwartym mózgu – mózgu Runy. O detektywie, byłym funkcjonariuszu policji, który uważał się za przestępcę.
Cała historia jest tak skonstruowana, że nie wiem, czy cokolwiek w niej bym zmieniła. Wszystko jest wyjaśnione tak, że nie ma wątpliwości, dlaczego coś się wydarzyło. Cała książka jest przemyślana, a Runa groteskowa. I pragnę zauważyć, że akcja zaczyna się „rozkręcać” koło 110 strony, to dopiero wtedy pojawia się Runa. W ogóle jakie to imię jest świetne.
Moja ocena: 6/10
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.