Dodany: 10.09.2018 16:02|Autor: LouriOpiekun BiblioNETki

Czytatnik: Półka pełna książek do przeczytania

3 osoby polecają ten tekst.

Siła czy moc czy BULLSHIT (II cz.2.) - Kit silny czy mocny


Oznaczenia: Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu

To jest ciąg dalszy czytatki: Siła czy moc czy BULLSHIT (II cz.1.) - Kit silny czy mocny

Moi wytrwali tropiciele pseudonauki – kontynuujmy debunk książki Siła czy moc: Ukryte determinanty ludzkiego zachowania (Hawkins David R.) – teraz przechodzimy już do samego jądra książki, przebrnąwszy przez wstępy, przedmowy i szykany. Z powodów ograniczeń BNetki czytatka podzielona na 2 części.

Obszerny fragment o tym, co w Siła czy moc czy BULLSHIT (I) - Wstępy i inne podstępy nazwałem BEZPIECZNIKIEM:
[??]"Paradoksy i dwuznaczności biorą się z poplątania poziomów świadomości. Odpowiedź jest prawdziwa tylko na swoim własnym poziomie świadomości. Możemy zatem dowiedzieć się, że odpowiedź jest "poprawna", lecz jednocześnie "nieważna" (...). Wszystkie obserwacje są odbiciem pewnych poziomów świadomości i są prawdziwe wyłącznie na swoim własnym poziomie. (...) [czyli mamy ów BEZPIECZNIK dla wciskania dowolnego KITU] Stwierdzenie może być prawdziwe na wysokim poziomie rozumienia, lecz jednocześnie niepojęte dla przeciętnego umysłu. [A może prawda przechodzi sinusoidalnie w funkcji logarytmu poziomów świadomości??] Jego wartość może wówczas zostać uszkodzona, gdy zdanie ulegnie zniekształceniu wskutek ograniczeń słuchającego. Taki los spotkał religie na przestrzeni wieków, gdy słowa, pochodzące z wysokich stanów uważności, później zostawały błędnie interpretowane przez obdarzonych autorytetem następców." [ibid.s.105]
Tak czy inaczej wszystko to jest relatywizacja pojęć, która nie tylko niszczy całą koncepcję wcześniej przedstawianą ("uderzająco prawdziwe odpowiedzi, zawsze, wszędzie"), ale i pozwala wszystkich sceptyków odesłać do freblówki stwierdzeniem, że są na takim poziomie świadomości, że nie potrafią/mogą tego pojąć. To jest wręcz schizofrenia - z jednej strony "możesz szybko i łatwo, w 100% pewnie znaleźć odpowiedź na każde pytanie", kontra z drugiej strony "pytanie musi być dobrze zadane, różne odpowiedzi na różnych poziomach kalibracji". PSEUDONAUKA pełną gębą!

A dalej:
"Prawda każdego poziomu świadomości jest samosprawdzalna, ponieważ na każdym z nich ma miejsce swoisty zakres percepcyjny, który potwierdza to, co już uznaje się za prawdziwe [efekt potwierdzenia?]. Dlatego też każdy czuje, że jego własny punkt widzenia, leżący u podstaw wszystkich działań i wierzeń, jest usprawiedliwiony [NIEPRAWDA, raczej ludzie zadają sobie pytania "czy na pewno mam rację?", choć niechętnie się do tego przyznają]. To jest właśnie nieodłączne niebezpieczeństwo wszystkich "słuszności". Każdy może mieć słuszność, od mordercy, który usprawiedliwia swoją wściekłość, po duchownych populistów i politycznych ekstremistów każdego kalibru [jednym z nich jest właśnie Hawkins chyba...]. Zniekształcając kontekst, można zracjonalizować i usprawiedliwić dosłownie każde ludzkie zachowanie." [ibid.s.106]
No więc w ogólności TAK! To powyżej jest jednym z elementarnych spostrzeżeń psychologii, ale równocześnie diagnozą, którą H. stawia samemu sobie i swej idee fixe - jego sprytne wybiegi, owe bezpieczniki, sprawiają, że brak jest falsyfikowalności (a więc i naukowości) całej procedury "kalibrowania".

W rozdziale o "analizie punktu krytycznego" jest fragment o tym, że to nie tytoń wywołuje raka (w sumie słusznie - chodzi o efekty palenia tytoniu), tylko "chemikalia, dodawane do jego produkcji"[ibid.s.113], oraz że łykanie wit. C zapobiega "uszkodzeniu komórek wskutek palenia."[ibidem] - sic! No więc mamy kolejne źródło ziębistów, plus kłamliwe rewelacje (chyba, że to znowu magicznie dialektycznie przepoczwarzona „prawda”, iż istotnie nieprawdą jest, że palenie powoduje raka płuc, ponieważ powoduje KILKANAŚCIE różnych odmian raka, prócz odmiany płucnej). Jeśli kogoś nie przekonuję: https://cancer-code-europe.iarc.fr/index.php/pl/12-sposobow/tyton/3636-czy-uzywanie-tytoniu-powoduje-raka-jaki-odsetek-zachorowan-na-raka-jest-wywolany-paleniem oraz http://onkologia.org.pl/palenie-tytoniu/ Sądzę, że wielu palaczy łykało regularnie witaminę C i nic im to nie pomogło. Natomiast prawdą jest, że papierosy niszczą witaminę C. Jednak jej łykanie w nadmiarze nie uleczy raka: http://www.sfd.pl/art/Pogromcy_Mit%C3%B3w/Szamani_​XXI_wieku%3A_%E2%80%9EWitamina_C_zabija_raka%21%E2​%80%9D_-a1517.html

Kolejny fragment to dowód na to, że H. ABSOLUTNIE nie rozumie statystyki, charakterystyk i parametrów w niej używanych, ale wystawia się na ciosy jak worek bokserski:
"(...)aby "udowodnić" sceptykowi wiarygodność samej metody kinezjologicznej, należało postąpić zgodnie z następującą procedurą: 1) 15 różnych małych grup, wynoszących łącznie 360 badanych [24 osoby w grupie], zostało przetestowanych przy użyciu zarówno dodatniego, jak i ujemnego bodźca (statystyczna analiza odkryła p<=0,001); 2) 7 dużych grup, razem dających 3293 ochotników, zostało podobnie przetestowanych (p<=0,001); (...) Wniosek płynący z powyższych badań był taki, że zerowa hipoteza została odrzucona. Tradycyjne metodologie są niewystarczające." [ibid.s.114]
O co tu chodzi?? Jaka była hipoteza zerowa? Jaka była metodologia testów? Regresja, ANOVA, test chi-kwadrat? Co ma do tego p-wartość, skoro używa się jej w odniesieniu do poziomu istotności testu, gdzie jeżeli przekracza ona ów poziom, to jest nieinformacyjna – nie świadczy ani za, ani przeciwko hipotezie zerowej? No i to ostatnie zdanie - znaczy, że przyznał, że jego metoda została odrzucona przez naukę, ale wniosek z tego taki, że działa, tylko nauka jest zbyt głupia na jego wymysły? Aha, brak jest jakichkolwiek odnośników do owych badań.

"Testowanie kinezjologiczne może być wykorzystane do podparcia klinicznych osądów oraz naukowo nadzorowanych badań, ponieważ umożliwia przekroczenie wbudowanego ograniczenia podwójnie ślepej próby[B]. Próba ta sama może spowodować błąd, któremu ma zapobiec. Statystyki nie mogą być zastępstwem dla prawdy, a w złożoności bio-behawioralnych[?] zjawisk, przybliżone fakty poprzedzające mogą zbyt łatwo zostać sklasyfikowane jako rzekome przyczyny. Prawdziwa "przyczyna" równie dobrze może być pociągnięciem z przyszłości przez ukryte pole atraktorowe." [ibid.s.117]
Oby nie! Machanie rękami jako wyznacznik winy? Poza tym jest tu zawarte kłamstwo - wnioskowanie statystyczne nie jest podstawą wyrokowania. Rozumiem, że chcemy uniknąć błędu "post hoc ergo propter hoc" albo zamiany przyczyny ze skutkiem tudzież przypadkowej koincydencji, ale czym innym jest korzystanie ze STATYSTYK, takich jak średnia, mediana, odchylenie, a czym innym z wnioskowania statystycznego. A już ostatnie zdanie to popłynięcie do "strefy mroku".

A teraz autodiagnoza Hawkinsa, najlepsza w całej książce:
"Jest to duchowe uwodzenie. Mieszanina prawdy i fałszu podana w zgrabnym i szybkim zestawie. Ich nauki brzmią wiarygodnie, jeśli nie dostrzeże się, że ich prawdziwość została zniekształcona przez fałszywy kontekst. [TAK, TAK, po stokroć TAK! Właśnie tym jest całe to GÓWNO, które napisał Hawkins!] (...) Fałszywi guru zawsze sprawiają, że wszyscy słabną w rozpaczliwy sposób. To tak, jakby wszechświat uznawał duchowy gwałt za wyjątkowo srogi błąd." [ibid.s.119]
Dzięki ci Miszczu! Tu masz 200% racji, najcelniejsze słowa z tej książki - teraz już wiem, dlaczego czuję taką niemoc, gdy czytam tę parszywą, ohydną, kłamliwą książkę!

Potem mamy rozdział "Źródło mocy", w którym zawarty jest głownie totalny bełkot - brak w tym sensu w odniesieniu do fizyki, Hawkins po prostu bawi się w układanie (marnej) poezji z użyciem słów z zakresu nauk ścisłych. Fragmentów jest bardzo wiele, przytoczę tylko kawałeczek:
"(...)moc bierze się ze znaczenia. Wiąże się to z motywem oraz z zasadą. (...) Moc odnosi się do wszystkiego, co podnosi na duchu i uszlachetnia - nobilituje. Siła zawsze musi być wytłumaczona, zaś moc nie potrzebuje uzasadnienia [??]. (...) Jeżeli prześledzimy naturę siły, natychmiast stanie się oczywiste, dlaczego zawsze poddaje się ona mocy. Pozostaje to w zgodzie z jednym z podstawowych praw fizyki. Ponieważ siła automatycznie stwarza przeciw-siłę, jej działanie jest z definicji ograniczone [B]. Moglibyśmy powiedzieć, ze siła to ruch[??]. Porusza się z jednego miejsca w drugie albo próbuje to uczynić, przełamując opór [?? siła się porusza??]. Moc natomiast jest nieruchoma. Jest jak stałe pole, które się nie porusza [??]. Na przykład sama grawitacja nie porusza się względem niczego [?? to zdanie nie posiada żadnego sensu fizykalnego, to jakby powiedzieć "sama piosenka nie śpiewa"] (...) Siła porusza się przeciwko czemuś, podczas gdy moc nie porusza się przeciw niczemu [B].(...) Ponieważ siła posiada niezaspokojony apetyt, stale konsumuje. Moc, wręcz przeciwnie, energetyzuje, wydaje siebie, zaspokaja i wspiera[B]." [ibid.s.126]
Jest tego dużo, cały czas w ten deseń. Jest to totalne pomieszanie terminologii fizycznej z bredniami (oczywiście można sobie dowolnie słów używać, ale jeżeli twierdzi się, że "tak mówią prawa fizyki", to jest to zwyczajne kłamstwo). (na marginesie, dla przypomnienia z podstawówki: moc łączy z siłą mechaniczną wzór P=Fv, gdzie P - moc, F - siła działająca na ciało, v - prędkość ciała).

Jak Hawkins przemyca kit:
"To, co kiedyś wydawało się metafizycznym stwierdzeniem, dzisiaj funkcjonuje jako naukowy fakt." [ibid.s.140]
I tu przypis, kierujący do artykułu "Test Supports Sheldrake Theory" w "Brain/Mind Bulletin", 8:15, 12.IX.1983r.[277] - Na początek więc info, że ów biuletyn był okrętem flagowym Marylin Ferguson, wydawanym w latach 1975-1996, a skupiającym się na "potencjale ludzkiego umysłu" - w rozumieniu New Age, zawierając głównie artykuły dotyczące "obrzeży nauki". Sama Ferguson była też autorką książki "The Acquarian Conspiracy" ("Sprzysiężenie wodnika" - brak wydania polskiego, NYT nazwał tę pozycję "Biblią New Age") i założycielką Association of Humanistic Psychology, skupiającą się na związkach New Age z kulturą popularną. Polecam poczytać o niej: https://en.wikipedia.org/wiki/Marilyn_Ferguson Chyba więcej nie trzeba wyjaśniać, jakiego rodzaju "funkcjonowania jako naukowy fakt" można oczekiwać...

"Moc przyciąga, natomiast siła odpycha." [ibid.s.147] - znowu własna definicja H.

"Siła oferuje szybkie, proste rozwiązania." [ibid.s.147] - dokładnie takie, jak "test kinezjologiczny", zamiast żmudnych badań, opartych na weryfikowalnych procedurach.

"Atakowanie sztucznie wytworzonego "problemu" zawsze dużo kosztuje, a w dodatku sprowadza społeczeństwo na złą drogę. Jedynie niedojrzali wychodzą z założenia, że ludzkie zachowanie można wyjaśnić w kategorii czerni i bieli." [ibid.s.156]
Dokładnie TAK! To są sensowne spostrzeżenia psychologiczne, tyle tylko, że świetnie wskazują, że właśnie owa "kalibracja" to humbug.
Ogólnie omijam wiele fragmentów z tej części, bowiem wygląda to zwyczajnie jak luźne przemyślenia wiejskiego filozofa, który wymyślił sobie, że znalazł panaceum wyjaśnień i zwykłe, potoczne dywagacje czy obserwacje faszeruje aż do przesytu odniesieniami do swojej idee fixe.

W rozdziale "Baza danych świadomości" mamy okazję zapoznać się z durnotami nt. kosmicznej bazy danych:
"Wielki szwajcarski psycholog, Carl Jung, dostrzegając wszechobecność wzorów archetypowych i symboli, wywnioskował "zbiorową nieświadomość" - nieograniczoną, podświadomą pulę wszystkich wspólnych doświadczeń całej rasy [p]." [ibid.s.207.]
I w miejscu [p] jest odnośnik do przypisu: "Patrz: Jung, Collected Works (Dzieła zebrane)" - no cóż, wybitnie to precyzyjne i naukowe, jakoś nie uśmiecha mi się wertowanie iluś tam tomów w poszukiwaniu cytatu i jego kontekstu. Oczywiście tknęło mnie tu "doświadczenie RASY" - ale romans Junga z ideologią nazistowską jest znany.
Dlaczego jednak w ogóle zwróciło to moją uwagę? Bo dalej mamy takie oto niuejdżowskie w swym charakterze wynurzenia, które jawią mi się raczej jako nadużycie jakiegoś wyrażenia Junga, które zostało po prostu perfidnie wykorzystane na poparcie własnych, wydumanych tez Hawkinsa:
"Możemy ją pojmować jako potężną[!], ukrytą bazę danych ludzkiej uważności, określaną przez potężne [!], uniwersalne wzorce porządkujące. Taka baza danych, na którą składają się wszystkie informacje, jakie kiedykolwiek były dostępne ludzkiej świadomości, pociąga za sobą oszałamiające wewnętrzne możliwości. Jest ona czymś więcej niż tylko wielkim magazynem informacji, oczekującym na proces wydobycia. Możliwość sięgnięcia w każdej chwili do wszystkiego, co kiedykolwiek zostało doświadczone, jest wielką obietnicą bazy danych, która posiada zdolność do "wiedzenia" dosłownie wszystkiego w momencie, kiedy się ją "pyta".
Jest to miejsce pochodzenia wszelkich informacji uzyskanych pod- lub nad-racjonalnie dzięki intuicji lub przeczuciom, przez wróżenie lub sen, czy też "szczęśliwe" zgadnięcie. Jest ona źródłem geniuszu, studnią inspiracji i "tajemniczej" wiedzy parapsychologicznej, włączając "jasnowidzenie". Ten wykaz jest oczywiście stworzony w oparciu o testowanie kinezjologiczne. Myśliciele, których niepokoi pojęcie "paranormalnej" lub nieracjonalnej wiedzy, zazwyczaj zatrzymują się na logicznych - lub nielogicznych - niespójnościach wraz z newtonowskimi koncepcjami symultaniczności [??], przyczynowości, czy czasu i przestrzeni." [ibid.s.207.]
Więc w kontekście jungowskiej "zbiorowej nieświadomości" - po pierwsze Jung nie był tu zbyt naukowy, a po drugie nie chodziło mu o coś zewnętrznego, a tylko o istnienie wzorców kulturowych, które charakteryzuje społeczności ludzkie. I chyba ma to równie wiele wspólnego z łączeniem się z "kosmiczną bazą wszystkich danych", co nauka chodzenia z podłączaniem się dziecka do "kosmicznego wzorca chodu.
Samo zaś przejście w kilku zaledwie zdaniach od przywołania Junga pospiesznymi kroki do coraz śmielszych wniosków to tzw. hasty generalization - pospieszne uogólnienie, które świetnie obrazuje ten stary dowcip:
Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu

Znowuż pseudo-mądry bełkot:
"Baza danych zachowuje się raczej jak kondensator z polem potencjału niż naładowana bateria. Pytanie nie może zostać zadane, o ile nie zaistniała jeszcze możliwość odpowiedzi. Przyczyną tego jest fakt, że zarówno pytanie jak i odpowiedź są stworzone przez ten sam paradygmat i są ściśle zgodne. Nie istnieje "góra" bez uprzednio istniejącego "dołu"[?]. Przyczynowość zachodzi raczej jako symultaniczność niż jako sekwencja [więc nie jest przyczynowością tylko koincydencją!]. Synchroniczność jest terminem używanym przez Junga do wyjaśnienia tego zjawiska w ludzkim doświadczeniu. Jak już wiemy z naszej rewizji [!!! cóż za bufonada!] zaawansowanej fizyki, zdarzenie "tutaj" we wszechświecie nie "powoduje" zajścia zdarzenia "tam" we wszechświecie. Zachodzą one symultanicznie [te ostatnie dwa zdania to - jak dotąd - najbardziej pozbawione sensu zdania w książce]." [ibid.s.208]

"Twierdzenie Kartezjusza działa w obie strony: "Myślę, więc jestem" oznacza "Jestem, dlatego myślę"."[ibid.s.226]
Nie! Kamień także jest, ale bynajmniej nie myśli...

UWAGA - teraz absolutne CLOU tego debunku, ostateczny dowód na to, że Hawkins albo nie wie, o czym pisze, albo ordynarnie wciska kit naiwniakom, którzy nie uważali w podstawówce:

“Ustaliliśmy, że świadomość jest zdolna do rozróżniania każdej zmiany energii do poziomu log10^(-∞). Oznacza to, że nie istnieje żadne możliwe wydarzenie w całym wszechświecie, które nie byłoby wykrywalne przez doskonałą wrażliwość samej świadomości. Energia ludzkiej myśli, pomimo, że maleńka, niemniej jednak jest mierzalna. Myśl, która pochodzi z poziomu świadomości 100 zwykle będzie mierzyć pomiędzy log 10^(-800 milionów) a 10^(-700 milionów) [zgubił gdzieś “log”?] mikrowatów[!]. Z drugiej strony miłosierna myśl na poziomie świadomości 500 mierzy około log 10^(-35 milionów) mikrowatów.” [ibid.s.252.]
[Zapis powyżej jest oryginalny, z dokładnością do tego, że u mnie “^” rozdziela podstawę od wykładnika potęgi. W oryginale jest napisane “-700 milionów” itd., a wykładnik jest w indeksie górnym]
Ok, to jest absolutny bzdet. Pan “dr” Hawkins czaruje i onieśmiela matematycznymi symbolami, ale to są totalne androny:
1. Własność logarytmu: (log 10^x)=x implikuje, że w pierwszym zdaniu powinno być -∞; pomijam już aroganckie “ustaliliśmy”.
2. Energia wyrażana jest w dżulach, nie (mikro)watach przy czym 1J=1W*1s, watosekunda. W watach wyrażana jest moc, czyli praca wykonana w jednostce czasu, inaczej [W=kg*m^2/(s^3)] - więc nie może być ujemna.
3. Niepotrzebne jest używanie “mikrowata”, bowiem 1μW=10^(-6)W, co prowadzi nas do przekształcenia magicznych wzorków Hawkinsa:
log 10^(-800 milionów) [μW]=log 10^(-8*10^10) [μW]={z 1. i 3.}=-8*10^10*10^(-6)[W]=-8*10^4[W] czyli -80[kW] (popularne kilowaty - jakkolwiek z reguły są w wartościach dodatnich, regułę omijają tylko takie “objawione” książki). Postępując analogicznie możemy już przepisać końcówkę powyższego cytatu:
“Myśl, która pochodzi z poziomu świadomości 100 zwykle będzie mierzyć pomiędzy -80 a -70 kilowatów [założyłem, że logarytm tam miał być, w przeciwnym przypadku byłoby to 0,000…(tu 700000005 zer)...01 wata]. Z drugiej strony miłosierna myśl na poziomie świadomości 500 mierzy około -3,5 kilowata.”
Brednie, brednie, brednie. Ale umysły nakierowane na "oświecenie" (bynajmniej nie przez sensowne treści) łykają jak gęś kluski.

"Skrajna negatywność wielu znanych prac pseudofilozoficznych, na przykład, staje się oczywista po przetestowaniu tych książek. (...) Można myśleć, że uda się zachować swoją psychiczną niezależność poprzez intelektualne odrzucenie takiej pracy, jednak nawet samo wystawienie na ten materiał ma ogromnie negatywny wpływ, który trwa, nawet jeśli treść zostanie intelektualnie odrzucona." [ibid.s.257]
Dokładnie TAK!!! Np. ta książka to szkodliwy humbug.

"Całe pole filozofii już samo jest dowodem na to, że człowiek walczył, ale przez tysiące lat ponosił klęskę w kwestii najprostszego odróżnienia tego, co jest prawdą, od tego, co jest fałszem, bo inaczej ten dyskurs już dawno dotarłby do konsensusu." [ibid.s.259]
Jest tu oczywista pochopna i fałszywa implikacja. W codziennym życiu z reguły odróżnia się prawdę od fałszu, natomiast konsensus nie jest możliwy dlatego, że z jednej strony powstają coraz to nowe kwestie do rozstrzygnięcia, a z drugiej wydarzenia minione stają się coraz mniej wyraźne, a przez to trudne do oceny. Poza tym filozofia nie jest nauką ścisłą, gdzie twierdzenia lub prawa raczej pozostają niezmienne, co najwyżej zależne od założeń - tylko systemem rozważań o bytach idealnych i konsekwencjach przyjęcia danej formy ideału, a co najwyżej post hoc stara się dopasować wniosek jako wyjaśnienie faktualnych fenomenów.



H. łączy sprytnie bardzo wiele idei religijnych i ezoterycznych: objawienia, oświecenie, morgellony, pola morfogenetyczne, kosmiczne bazy danych, filozofie wschodu, trudne do zrozumienia współczesne aparaty fizyczne i matematyczne (kwanty, teoria chaosu, układy nieliniowe).

Dla dopełnienia obrazu - czekałem na tę książkę ponad miesiąc w bibliotece - wypożyczyć mogłem także tylko na miesiąc, bowiem już w momencie wypożyczania na książkę była kolejna rezerwacja...

Piękne jest zdanie pod sam koniec książki, podsumowuje ją idealnie - po drobnym uzupełnieniu o to, co w nawiasach kwadratowych:
"Jednak próżność ego [autora tej książki] jest bezgraniczna i staje się jeszcze bardziej pretensjonalna w samych próbach uczynienia nonsensu sensownym." [ibid.s.261]
Zaiste!



Poniżej fragmenty ekstra z komentarzem, „dla chętnych”, coby odchudzić trochę część główną czytatki:
Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1647
Dodaj komentarz
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: