Dodany: 01.09.2010 14:51|Autor: micsad

Książka: Pociągi pod specjalnym nadzorem
Hrabal Bohumil

1 osoba poleca ten tekst.

Czy tacy są Czesi?


Zdradzam małe co nieco z treści.


"Pociągi po specjalnym nadzorem" Bohumila Hrabala to kanon czeskiej literatury, z tej samej półki co powieści antywojenne Jaroslava Haška czy autobiograficzne opowiadania Oty Pavla. W dziwny sposób układają się one w dość spójny obraz naszego południowego sąsiada jako kraju fascynującej beztroski, osobliwego indywidualizmu i obyczajowego otwarcia.

Może jest to interpretacja najprostsza z możliwych, bo wpisuje się zbyt gładko w obowiązujący stereotyp. Kto nie pomyślał nigdy o Czechach jako lekkoduchach, żeby nie powiedzieć obibokach, którym nie chciało się nawet powstać w obronie własnej niepodległości w czasie okupacji niemieckiej? Jak lubimy powtarzać, wystarczy porównać zniszczenia Warszawy i Pragi po wojnie, żeby zrozumieć różnicę w podejściu do najeźdźcy, różnicę mentalności. Podobno przez wiele lat prażanie nie chcieli podnosić z gruzów staromiejskiego ratusza, bo tylko on został zniszony w nalotach i był ważnym dowodem na cierpienie Czechów. Kto nigdy nie żartował z języka czeskiego, dla wielu brzmiącego tak, jakby każde słowo było w nim zdrabniane, a jego użytkownicy łagodni, może nawet trochę ciapowaci? Kto nigdy nie użył wyrażenia "czeski film" na określenie sytuacji niezbyt klarownej, zabawnie zagmatwanej, może trochę kiczowatej? Podobnie zresztą jak czeskie fryzury, bajki dla dzieci czy artyści pokroju Heleny Vondráčkovej.

"Pociągi" łatwo wpleść w ten ciąg. Akcja powieści toczy się przecież na kilka miesięcy przed końcem wojny, w środku posiniaczonej Europy, nie tak znowu daleko od miejsc zagłady, a jednak tym, co najbardziej zajmuje głównego bohatera, młodego dyżurnego ruchu Miłosza Pipkę, i jego kolegów z małej stacyjki kolejowej są lokalne skandale obyczajowe, chów gołębi zawiadowcy, zadek hrabiny oraz własne życie erotyczne. Jest jednak w tym skupieniu się na niedoskonałości jednostki, jej śmiesznostkach i codziennych małych i dużych sensacjach mnóstwo ciepła, łagodnej perpesktywny, dobrotliwego humoru. Trudno nie darzyć sympatią Miłosza, który z rozbrajającym rozmachem opisuje wyjątkowo leniwych przodków, dążących, z wielkimi sukcesami w każdym pokoleniu, do unikania nadmiernego wysiłku, na przykład dzięki ekspresowej emeryturze. Trudno nie zaśmiać się, kiedy komisja dyscyplinarna z pełną powagą bada sprawę przystawienia przez dyspozytora-kobieciarza stempli kolejowych do pupy znudzonej współpracowniczki. Na służbie!

W tej absurdalnej mieszaninie wojennej codzienności i niecodzienności w małym czeskim miasteczku, stażysta Miłosz przeżywa jednak prywatny dramat, chyba ważniejszy niż wojna, związany z czymś, co lekarz określa zagadkowo jako eiaculatio praecox. Te chłopięce dolegliwości popychają go nawet do podcięcia sobie żył w miejscowym burdelu (kolejny skandal), choć ostatecznie jego inicjacja udaje się, kiedy pod swoje skrzydła bierze go na jedną noc łączniczka ruchu oporu. Jest to moment przełomowy, po którym nieśmiały chłopak zostawia niepewność za sobą i podejmuje się dużo poważniejszych spraw.

Hrabal zdaje się pytać, co jest ważniejsze - przeciętny człowiek ze swoimi przywarami i dramatami, które absorbują go bez końca, ale otoczeniu wydają się drobnostkami, czy wielkie mechanizmy historii, wciągające każdego w swoje tryby. Niby nie ma między jednym i drugim żadnej sprzeczności, jedno i drugie współistnieje, splata się, jak w końcowych aktach opowieści, ale Hrabal wydaje się stawać ze swoją narracją po stronie pojedyńczego Miłosza. Mam wrażenie, że jest to coś typowego dla Czechów.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2291
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: