Clay Carter to młody, zdolny prawnik. Absolwent renomowanej uczelni. Syn swojego ojca, znanego i cenionego eksprawnika. Od czterech lat spotyka się z piękną kobietą, córką bogatych i wpływowych ludzi. Na papierze wszystko jest pięknie. Lecz rodzice ukochanej go nie znoszą. Ojciec musiał uciekać z kraju w atmosferze skandalu. A sam Clay jest urzędowym prawnikiem, zarabia mało i często jest zmuszony bronić ludzi, których bronić się nie powinno. Słowem, jego posada jest "lekko" niesatysfakcjonująca.

Carter dostaje sprawę zabójstwa, jakich w Waszyngtonie wiele. Murzyn narkoman po prostu zabił na ulicy sobie podobnego. Nasz adwokat w swoim stylu zaczyna węszyć, gdy pewnego dnia dowiaduje się, że to zabójstwo ma dużo większe znaczenie, niż ktokolwiek się spodziewa. Tajemniczy informator proponuje Clayowi układ. Układ przez wielkie "U". Na tej sprawie Carter może zarobić grube miliony, a to dopiero początek. Jeszcze większe pieniądze czekają na niego za rogiem, musi się tylko trochę wysilić i odrzucić swoje prawa etyczne.

Co w tej sytuacji zrobi nasz bohater? Jak wpłynie na niego możliwość gigantycznego zarobku, który nawet nie wiedziałby, jak dobrze spożytkować? I w końcu, czy zasłuży na tytułowe miano?

Grisham, jak to Grisham. Doskonale wie, o czym pisze. Prawnicze niuanse i sądowe kruczki to coś, co autor uwielbia serwować i wie, że smakuje to dobrze. Czyta się szybko i przyjemnie, i jak to u Grishama - można się dowiedzieć paru ciekawostek o sądownictwie amerykańskim.

Końcówka książki nie powala, stąd tylko 4. Dla rozrywki, spragnionym niezłej sensacji mogę polecić to czytadło z czystym sumieniem.