Dodany: 23.08.2018 10:02|Autor: Jose
Nie bawi, ale uczy
Cholonek czyli Dobry Pan Bóg z gliny (
Janosch (właśc. Eckert Horst))
Mam z tą książką to samo, co z "Przygodami dobrego wojaka Szwejka" - obiecywano mi, że będę zanosił się śmiechem, a ledwo kilka razy uniosły mi się kąciki ust. Owszem, zarówno w "Cholonku", jak i "Szwejku" co chwila zdarza się coś absurdalnie zabawnego, ale - przynajmniej dla mnie - w obu czuć upływ czasu. Jestem przekonany, że moi rodzice i dziadkowie na pewno odebraliby tę prozę zupełnie inaczej, przypuszczam, że bawiłaby ich powieść Janoscha i te wszystkie historie. Mnie, dwudziestopięciolatka, średnio to rajcuje.
Niemniej dwie rzeczy, które wytrzymały próbę czasu, trzeba docenić. Po pierwsze, język, jakim posługują się bohaterowie. Osobiście nie przepadam za śląską gwarą, ale tutaj czyta się ją po prostu znakomicie. Po drugie, realizm. Dzięki barwnym opisom łatwo wyobrazić sobie ówczesny Śląsk. Ulice, domy, ubrania, posiłki, postaci (od mruków i świętoszków, przez brutali i cwaniaczków, do przepełnionych chucią młodzieńców) - to wszystko kreuje nam z jednej strony smutny, bo bardzo zaniedbany, prostacki i egoistyczny, z drugiej - ciekawy, wielowarstwowy przekrój społeczeństwa, w którym co i rusz dochodziło do kolejnych dramatów.
Jako osoba niepamiętająca tych czasów ani w żaden sposób niezwiązana ze Śląskiem, nie do końca rozumiem kultowość tej powieści, co z pewnością wpływa na jej odbiór, jednak nie mogę też powiedzieć, żeby nużyła mnie jej lektura. Warto zatem po "Cholonka" sięgnąć - nie jako książkę do pośmiania, ale jako pozycję opisującą Śląsk tuż przed wybuchem II wojny światowej (tło historyczne też odgrywa tutaj niemałą rolę) i tamtejsze niewyedukowane, pełne uprzedzeń i przedziwnych przesądów społeczeństwo.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.