Dodany: 20.08.2018 12:47|Autor: UzytkownikUsuniety04​282023155215Opiekun BiblioNETki

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Audyt
Hugo-Bader Jacek

2 osoby polecają ten tekst.

Czas (prawie) wszystko zmienia


Recenzuje: Dorota Tukaj


Prawie każdy, kto jest zatrudniony w większej firmie, przeżył w swoim miejscu pracy jakiś audyt, a czasem i niejeden – raz finansowy, raz informatyczny, to znów organizacyjny czy energetyczny. Audytorzy sprawdzają, jak dany pion czy obszar funkcjonuje, znajdują słabe punkty, wskazują sposoby naprawy tego, co działa źle i udoskonalenia tego, co idzie jako tako.
Audyt reporterski, jak możemy się domyślać, troszeczkę się od powyższego schematu różni: dziennikarz także obserwuje i analizuje, ale już niekoniecznie ocenia (a przynajmniej nie tak dosłownie: „to dobre, to złe”), a co do wniosków typu „i co z tym można…?”, pozostawia je czytelnikowi. Takiemu oto audytowi poddaje Hugo-Bader naszą rzeczywistość, a dokładniej rzecz biorąc, te jej wycinki, które już raz, u zarania III RP, sam badał i opisywał. Czy reprezentatywne? I tak, i nie, bo z jednej strony statystyczny czytelnik tej prozy najpewniej niewiele ma wspólnego z recydywistą wychodzącym na wolność po kolejnym wyroku, z ulicznym muzykantem, z brodatym prorokiem doznającym cudownych widzeń pod wpływem „grzybków” i „blantów” czy z historykiem, „guru małej grupy młodzieży trockistowskiej”[1], może co najwyżej ma wśród bliskich lub znajomych dziecko szczęśliwie urodzone dzięki in vitro i/lub diagnostyce prenatalnej; nie mieszka też raczej na warszawskiej Brzeskiej, w walących się popegeerowskich barakach, w chacie pod połoniną ani w powtórnie sprywatyzowanym pałacu; ale z drugiej strony samo istnienie tych ludzi i tych miejsc w jakimś stopniu składa się na pejzaż, w którym żyje: to przecież jego rodacy i jego kraj.

Po dwudziestu kilku latach reporter wraca w te same lokalizacje, odnajduje bohaterów swoich dawnych tekstów (albo tylko pozostałe po nich ślady) i rejestruje zmiany, jakie zaszły w nich samych, w ich życiu, w ich otoczeniu. Oto na przykład niegdysiejsza ofiara kidnapingu: porwana jako jedenastolatka, oficjalnie „w imię sprawiedliwości społecznej”[2], ale w rzeczywistości raczej w akcie nieprzemyślanej desperacji, odebrana porywaczce po kilku dniach. Poza strachem i głodem nie doznała większego szwanku, to jednak wystarczyło, żeby zrujnować życie kilkunastu osób. Alkoholizm, choroby psychiczne, przestępstwa seksualne wobec dziecka – ale któż wie, jaka część tych nieszczęść zostałaby im oszczędzona, gdyby sfrustrowanej właścicielce sklepiku drogeryjnego, „która wyraźnie nie radziła sobie w wolnorynkowej rzeczywistości”[3], nie wpadło do głowy odegranie się na zamożnej rodzinie byłego kochanka? Bo przecież są ludzie, którzy mimo ubóstwa, mimo najrozmaitszych życiowych klęsk nigdy nie popadną w zachowania autodestrukcyjne, nie zrobią niczego, co mogłoby skrzywdzić drugiego człowieka. Tak jak sędziwa wdowa, która w ciągu ostatniego ćwierćwiecza została jedynym stałym mieszkańcem wioski Stara Grzybowszczyzna nieopodal białoruskiej granicy, a mimo tej pustki wokół, mimo tego, że dla niej samej nawet „objazdowy sklep nie będzie tu zawijał”[4], wciąż potrafi zapłakać ze wzruszenia pięknem natury. Jak wójt gminy Oświęcim, dla którego ciężka, potencjalnie śmiertelna choroba syna odkryła „ogromne, nieprzebrane pokłady dobra, miłości i przyjaźni” [5], tak wielkie, że wciąż procentują pomocą dla innych chorych. A są tacy, którym nie pomoże ani ludzka, ani boska interwencja – jak „Piotrek, który nawrócił się przed apteką, gdzie chciał sprzedać rolkę papieru toaletowego”[6], a potem wrócił do nałogu, bo świeżo poślubiona żona nie pozwoliła, żeby „wyprostował jej ścieżki”[7]…

Kilkadziesiąt historii, smutnych, strasznych, dziwnych lub niezwykłych (a czasem wszystkiego tego po trosze), przygnębiających lub krzepiących, opowiadanych momentami nieco chaotycznie – tak, że trzeba bardzo uważać, by się nie pogubić, kiedy mowa o wydarzeniach sprzed dwóch, a kiedy sprzed dwudziestu pięciu lat – ale za to z pasją, czasem aż podburzającą autora, by trochę odbiorców swej prozy złajał. Kiedy powiada „Guzik prawda, nic nie rozumiecie. Bo źle patrzycie, węszycie i przystawiacie ucho nie tam, gdzie trzeba, boicie się wysiąść ze swoich aut, które pędzą za szybko”[8] – w porządku, może mieć rację, bo czytelnik na pewno nie zajrzy do kryminału ani do posiadłości nowego właściciela popegeerowskich gruntów, nie wybierze się na przechadzkę po stołecznej dzielnicy okrytej złą sławą, nie wypyta o uczucia pary, która, gdyby nie badania prenatalne, patrzyłaby po kolei na przedłużoną agonię kilkorga dzieci. Po to jest literatura – także, czy może nawet przede wszystkim, literatura faktu – żeby nam pomóc zrozumieć. Ale gdy wypomina: „A zobacz, ile już siedzisz nad tą książką? Z półtora tygodnia jak nic, skoro jesteś w tym miejscu. Mógłbyś oczywiście szybciej, ale jak wiemy, nie nawykłeś do czytania, to nie idzie ci wartko”[9] – chce się odparować: oj, panie Jacku, skucha (że użyję terminu z innej Pańskiej reporterskiej książki, która notabene również mi się bardzo podobała)! Pan myśli, że kto nie nawykł do czytania, tak z niczego weźmie się za ambitne reportaże? Można by sobie tego życzyć, ale prawda jest taka, że w dziewięćdziesięciu procentach przypadków strofuje Pan zaprawionego w bojach weterana, który, wychowawszy się na Kapuścińskim, Krall, Szejnert, a może i na Wańkowiczu, z całą świadomością zasiadł do czytania, wiedząc, że tego rodzaju tekstu nie połyka się jak literackiego odpowiednika owocowych żelków, cała paczka na jedno posiedzenie; dawkuje się go po kawałku, jak ręcznie robioną czekoladę, żeby poczuć smak, na który złożyła się pierwszorzędna jakość surowca i staranna praca rzemieślnika kochającego swój fach!

A jaki wniosek z tego reporterskiego audytu? Na pewno taki, że czasy zmieniają się szybciej niż ludzie, a co do tego, czy akurat na lepsze, czy na gorsze, to się da dojrzeć dopiero z pewnej perspektywy, która nigdy nie jest identyczna dla wszystkich…

[1] Jacek Hugo-Bader, „Audyt”, Agora 2018, s. 187.
[2] Tamże, s. 59.
[3] Tamże, s. 58.
[4] Tamże, s. 294.
[5] Tamże, s. 481.
[6] Tamże, s. 129.
[7] Tamże, s. 129.
[8] Tamże, s. 10.
[9] Tamże, s. 316.


Autor: Jacek Hugo-Bader
Tytuł: Audyt
Wydawnictwo: Agora, 2018
Liczba stron: 488

Ocena recenzenta: 5/6




(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1051
Dodaj komentarz
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: