Dodany: 12.08.2018 09:46|Autor: imarba

Książka: Manhattan Beach
Egan Jennifer

1 osoba poleca ten tekst.

To, co dopuszczalne


Tę książkę można odbierać na kilka sposobów, jako powieść, jako świadectwo czasu i zawieruchy wojennej, jako opowieść o zmianach społecznych: zmianach, które kiedyś przecież musiały zajść, ale wszyscy i tak strasznie się ich boją, jakby to, że kobieta wzięła do ręki młotek, było świętokradztwem i zamachem na męską dominację w domu, w kraju, a nawet na kontynencie amerykańskim. Tyle że czasami życie nie jest czarno-białe i nie da się go opisać w układach zero-jedynkowych typu: kobieta – gary, mężczyzna – fabryka, bo życie, a czasami historia (w tym wypadku głównie historia), miewa inne pomysły.

Wielki kryzys w latach 1929–1933 zmienił społeczeństwa i warunki, w jakich żyły.

Rodziny straciły podstawy bytu. Pracę.

Mieszkańcy Nowego Jorku byli trochę podzieleni, może nie na getta, ale na grupy narodowościowe. Każda z tych grup usiłowała w czasie kryzysu ugrać coś dla siebie. „Makaroniarze”, „polaczki” i „irlandusy”… Nie kochali się (czasami pałali do siebie nienawiścią, czasami byli wobec siebie zaledwie pełni pogardy), starali się nie wchodzić ze sobą w zawiązki ani w inne interakcje, ale życie czasami miewa inne plany.

Gdyby Manhattan Beach czytać tylko jako powieść, to jest to powieść dobra, ciekawa, ale nie jakoś skrajnie nowatorska, choć i tu nie mówię całej prawdy, bo jednak jest w niej coś, co porusza do głębi i fascynuje, ale ta książka nie jest li tylko powieścią: jest też niesamowicie skomplikowanym obrazem tamtego świata, w którym nie ten jest dobry, kto wydaje się dobry, i nie ten jest mądry, kto dzierży jakąś, nawet najskromniejszą władzę. Autorka ukazuje meandry ludzkich motywacji i zachowań.

Po wybuchu II wojny światowej amerykańscy mężczyźni wyruszają na wojnę, a stanowiska w fabrykach muszą zostać obsadzone przez ich żony i córki. To rewolucja kulturowa. Zamiast pichcić obiadki i pilnować maluchów, kobiety idą do pracy. Muszą? Tak muszą, ale najczęściej chcą. Po raz pierwszy wypuszczone z kokonu domowych, ciasnych pieleszy bardzo sobie cenią ten okruch wolności i prawa do samostanowienia.

Nie każdy to akceptuje. To nie jest proces prosty… Niektórzy myślą, że zaraz po zakończeniu wojny kobiety da się znów zagonić do garów…

Nie mają racji.

Anna, główna bohaterka, chce pracować jako nurek. To nie jest proste, a właściwie jest prawie niemożliwe, ale ona daje sobie radę.

Po co to robi? Z wielu względów, ale chce też dowieść sobie samej, że ojciec nie porzucił rodziny. Ukochany ojciec, który kilka lat wcześniej wyszedł z domu i nigdy nie dał już znaku życia. Czy był typowym mężczyzną, porzucającym starzejącą się żonę i dwie córki… jedną kaleką, czy też coś się stało?

Anna woli wierzyć w tą drugą ewentualność. Kocha ojca aż za bardzo.

Co odkryje?

Wszystko krąży wokół doków, syndykatu oraz dziwnych i – co tu dużo mówić – nielegalnych makaroniarskich przedsięwzięć. Są bieda, głód, wojna. Tak, wojna jest w sumie dość daleko od Nowego Jorku, ale wyczuwa się ją na każdym kroku…

A kobiety zaczynają brać swój los we własne ręce…

Fascynująca opowieść, ciekawa. Drążąca duszę. I ta niejednoznaczność postaw. To zachwycające, jak autorka miesza w naszym pojmowaniu dobra i zła, jak pokazuje, że nic nie jest bez znaczenia, że każdy jest po trochu i dobry, i zły, i okrutny...

Takie przedstawienie świata nie pozwala nam stawiać się (nam jako czytelnikom) po którejkolwiek stronie. Patrzymy, otwieramy oczy i czytamy dalej, z kolejnym zachwytem, zaciekawieniem, skurczem serca i gardła na każdej następnej stronie.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 739
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: