Dodany: 10.08.2018 23:34|Autor: misiak297

O trudnych powrotach


Moja przygoda z kameralną powieścią Stanisławy Fleszarowej-Muskat „Powrót do miejsc nieobecnych” nie zaczęła się dobrze. W internecie można znaleźć niezbyt przychylne opinie. Jedna z czytelniczek czuła się zawiedziona – bo choć wydawca obiecywał na okładce przepełnienie erotyzmem i refleksję nad życiem, to tych elementów tam (według czytelniczki) nie było. Jak to dobrze, że się nie zraziłem brakiem zachwytów! Okazało się, że za tym pięknym tytułem kryje się naprawdę piękna historia.

Bezimienny pisarz przyjeżdża do małego miasteczka, w którym spędził kluczowe lata swego życia. To dla niego czas rozliczeń – ma już pięćdziesiąt lat, osiągnął pewną popularność. Życie prywatne nie ułożyło mu się najlepiej – jak można wnioskować z oszczędnych informacji, związki z kobietami pozostawiały wiele do życzenia, a on sam gdzieś się zagubił. Teraz ma możliwość odnalezienia siebie. Czuje się lepiej, dopóki ma wrażenie, że nie jest rozpoznany, nikt go nie wiąże z tym miastem („„tamten czas wracał czysty, nieskażony ludźmi, musieliby go naznaczyć swoimi nowymi twarzami, lata przecież przepłynęły przez nie. Pragnął wtargnąć w sam środek owej odległości, którą nosił w sobie, której niepokonanej przestrzeni nie udało mu się nigdy przebrnąć.”[1]). Spotkanie ze sobą nie jest jednak proste. Nawet nie w tym rzecz, że bohater przybywa do – jednak – mocno zmienionego świata, bo zza teraźniejszości wyłania się przeszłość: raczej bolesna niż piękna. Czy na pewno można się bezboleśnie skonfrontować z dawnym sobą?

„Ogarnął go nagły strach przed każdym następnym krokiem. Może nie powinien był tu przyjeżdżać nieprzygotowany, ale czy można się przygotować na przyjęcie siebie, zbiegłego z własnej przeszłości i wracającego nagle po długich latach nieobecności, wstydliwej i skrzętnie ukrywanej?”[2].

Historia bohatera jest odsłaniana stopniowo. Widzimy nadzieje młodego człowieka, błędy, winy, które będą się ciągnęły za nim całe życie, pierwsze doświadczenia seksualne, wplątanie w wojnę, która zmienia świat – całą tę drogę, która musiała go doprowadzić do tego powrotu. Odkrywamy także jego bolesne tajemnice.

Równoległym – także ciekawie poprowadzonym wątkiem – jest wątek Danuty, żony kierownika budowy. Ci dwoje – razem z innymi pracownikami – mieszkają w miejscowym hotelu, tam, gdzie zatrzymuje się pisarz. Przez cienką ścianę słyszy on Danutę i jej męża, ich rozmowy, kłótnie i erotyczne próby pogodzenia. Danuta okazuje się nieszczęśliwą młodą kobietą. Czuje się zaniedbywana. Zmuszona do tego, aby jeździć z mężem śladami kolejnych zleceń budowlanych, nie ma własnego miejsca w życiu. Czy ona i pisarz będą mogli się złączyć w prywatnym dramacie? Fleszarowej-Muskat świetnie udało się uchwycić trudności funkcjonowania w charakterze „niezakotwiczonej” żony mężczyzny zajmującego się budownictwem przemysłowym.

Muszę powiedzieć, że dawno nie czytałem tak dobrej powieści obyczajowej. „Powrót do miejsc nieobecnych” to proza głęboka psychologicznie, niebanalna, nieoczywista, a jednocześnie niezwykle subtelna, napisana zachwycającym językiem. Czasem to kwestia ciekawie ujętego szczegółu (jak tutaj: „na miasto runęła ulewa, jakby niebo było zawieszonym nad nim gumowym basenem, który nagle ktoś przeciął ogromnymi nożycami”[3]), czasami – o urzekający opis:

„Zdjął marynarkę i koszulę i czując na plecach cudowne, łagodne ciepło porannego słońca, skierował się w stronę zamku. Na łąkach wzdłuż brzegu kwitły mlecze. Żółciło się tu już wszędzie jaskrawym latem. Lekki wiatr marszczył powierzchnię wody w przelatujące od brzegu do brzegu, prześwietlone słońcem drżenia. W wiklinowym gąszczu zatrzepotało coś skrzydłami — pokrzykując z popłochu wzbiła się w niebo dzika kaczka. Potem znowu zapanowała cisza, wielki spokój, w którym płyną szerokie, ociężałe rzeki, nie śpieszące się do morza”[4].

„Był to bochenek nie podłużny i nie okrągły, jak gdzie indziej, ale podłużnookrągły, pękaty, z wierzchu przypieczony do rumianej chrupkości, od spodu obficie przysypany mąką. Chleb pachnący na kilometr chlebem i wszystkimi wspomnieniami szczęśliwego sycenia głodu, pośpiechu w odłamywaniu przylepek, w krojeniu grubych kromek”[5].

Niekiedy są to opisy całkiem nietuzinkowe – jak przedstawienie hotelowej restauracji:

„Weszli tak do restauracji hotelu, idealnie wolnej od gości o tej porze. Tylko bufetowa z kelnerką popijały kawę przy służbowym stoliku, pogryzając świeże drożdżówki. Była to godzina, którą prawdopodobnie najbardziej lubiły z całego dnia. Jakaś intymna zaciszność uskrzydlała zwierzenia, otwierała dusze. Wszystko nadawało się do przekazania w słowach, całe życie było do opowiedzenia. Wtargnęli w ten damski coffee-session, jak dwoje intruzów z innego świata. Obie kobiety obrzuciły ich spojrzeniem pełnym zgorszonego zdumienia”[6].

Podobno nie ma tu refleksji nad życiem. Otóż jest. Erotyka także – ale nie taka spod znaku XXI wieku, gdzie seks musi być nazwany wprost seksem, a zbliżenie bez detalicznego przedstawienia czynności nie istnieje. Bardziej przywodzi na myśl erotykę charakterystyczną dla tekstów dawnych – nieprzedstawioną dosłownie, a jednak czytelną, trochę taką jak z Iwaszkiewicza. Bo też „Powrót do miejsc nieobecnych” w wielu aspektach przypomina „Panny z Wilka”, tyle że postawione na półce z literaturą popularną – ale literaturą w bardzo dobrym gatunku. Taką, która – tworzona z szacunkiem dla tematu i czytelnika – pozostaje świadectwem naprawdę dobrego pióra, nietuzinkowego stylu. Dziś zresztą bliżej jej do literatury środka.

Czytałem „Powrót do miejsc nieobecnych” z pewnym żalem. Gdy sięgam po współczesną lekką w lekturze polską literaturę obyczajową, kończy się to najczęściej rozczarowaniem. Trafiam w ten sposób przeważnie na książki wtórne, schematyczne, powierzchowne w ujęciu tematu, napisane w stylu pozbawionym charakteru. Jeśli takie książki wzbudzają we mnie emocje, to najczęściej irytację. Są to także powieści do natychmiastowego zapomnienia. Wiem, że żadnego z powyższych zarzutów nie mógłbym postawić „Powrotowi do miejsc nieobecnych”.

Tak, powieściami Stanisławy Fleszarowej-Muskat można się zachwycić – warto dać sobie szansę na ten zachwyt.

[1] Stanisława Fleszarowa-Muskat, „Powrót do miejsc nieobecnych”, Wydawnictwo Oskar, 2003, s. 40.
[2] Tamże, s. 18.
[3] Tamże, s. 173.
[4] Tamże, s. 76.
[5] Tamże, s. 143.
[6] Tamże, s. 32.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1818
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: joanna.syrenka 20.08.2018 13:13 napisał(a):
Odpowiedź na: Moja przygoda z kameralną... | misiak297
Misiak, Ty jak coś zarekomendujesz, to aż się chce! :-) A z tymi "lekkimi" współczesnymi powieściami mam to samo, do tego stopnia, że już od dawna nie sięgam po tego typu książki.
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: